2

549 18 7
                                    

Dotarłam do Amy dość szybko.
Oczywiście od razu zauważyła nadmiar podkładu na moim policzku.
-Jezu co ty masz na twarzy.- powiedziała zmazując z mojego policzka.
-Co ty robisz! Zmyjesz wszystko...
-Biłaś się?!
-Dostałam niechcący..to nic wielkiego.
-Przecież jakby twoja mama się dowiedziała to by cię zabiła.
-Wiem. Dlatego się nie dowie. I masz jej nic nie mówić.
-Jasne..
-Hm, masz może szachy? - zmieniłam temat odciągając ją od opowieści o bójce.
Ona tylko przytaknęła i wyciągneła z szuflady szachy. Zagrałyśmy kilka partyjek, po czym uznałam że będe się zbierać, żeby ogarnąć jeszcze zadane lekcje.

Gdy wróciłam, zastałam zgaszone światła. Zastanawiałam się czemu moja mama poszła spać tak wcześnie, w końcu, zawsze siedzi po nocach.
-Biłaś się? - matka nagle zapaliła światło.
-Co? Ja? Dziewczyny się nie biją.
-Amybeth dzwoniła, mówiła że masz sińca na poliku.
Pokaż. - podeszła do mnie.
-Nic nie mam, widzisz.- podeszłam do kobiety, zapominając, że Amy zmyła mi niechcący większość podkładu.
-No właśnie widze. Coś się z tobą dzieje, dlatego myśle że czwartkowe zajęcia baletu postawią cię do pionu.
-Ty chyba sobie żartujesz.
-Ani trochę, już cię zapisałam.
Wolałam już nic nie mówić i tak skończyłoby się jak zawsze.
Poszłam więc do łóżka, gdy leżałam zastanawiałam się nad tym wszystkim, nad bójką chłopaków i na technice jakiej używali - judo, karate? Nie znam się na tym..ale wiem, że chciałabym dowiedzieć się więcej.
———————
Do szkoły wyszłam gdy moja mama jeszcze spała, miałam nadzieje że jeśli przyjde do szkoły wcześniej, będę mieć szanse na pogadanie z Robbym.

Oczywiście, mój plan się sprawdził, bo chłopak
również przyszedł wcześnie.
-Hej, pomyślałam tak sobie...mógłbyś mi powiedzieć coś więcej o wczorajszej bójce? Nie chodzi mi o powód, bardziej o to jaki to był styl walki. - powiedziałam podchodząc do jego szafki.
-Taa..to było karate. Chcesz coś jeszcze? - burknął obojętnie.
-Aha..co z tobą, czemu taki jesteś?
-Nic ze mną, wiesz, nie zadaje sie z takimi jak ty, sory.- rzucił, po czym odszedł.
-Nauczysz mnie karate? - krzyknęłam za nim.
On tylko zatrzymał się i zdziwiony odwrócił się w moją stronę.
-Ja mam cię nauczyć?
-Tak, ty. Słuchaj, nie chce być taka słaba jak wcześniej, chce postawić się tej lasce która wepchnęła mnie w waszą bójkę.
-Tory..ona walczy genialnie i brutalnie, nawet jeśli umiałabyś więcej niż podstawy nie byłabyś w stanie jej pokonać, uwierz mi.
-W dupie to mam. Naucz mnie, proszę.
-Skoro tak bardzo ci zależy...spotkajmy się tu po lekcjach, pójdziesz ze mną do dojo w którym trenuje, załatwie je aby było wolne.
-Jasne, jesteśmy umówieni. - powiedziałam, po czym udałam się na pierwszą lekcje.
—————————
Lekcje były koszmarne, na wszystkich miałam wrażenie że zaraz zasnę - a teraz czekał mnie trening, liczyłam na to że chociaż karate mnie rozbudzi.
-Jestem.- oświadczyłam podbiegając do szafki Robbyego.
-Co tak długo? Załatwiłem dojo, ale tylko na trzy godziny więc mamy mało czasu.
-Wybacz..pisałam kartkówkę..idziemy?
-Idziemy.- westchnął.
————————-
Dojechaliśmy do dojo, było dość creepy. Szczerze mówiąc nie wyglądało nawet jak dojo, a bardziej jak jakaś sala do jogi.
-To co? Od czego zaczynamy? Jakieś chwyty, ciosy, coś?
-Nie śpiesz się, wszystko w swoim czasie. Na pozycję.
Chłopak kazał mi stanąć na przeciwko niego i pokłonić się.
-Po co ta cała szopka? Nie możemy już się bić?
-Nie gadaj, rób co mówie.
Ustawiliśmy się na pozycjach, zaczęliśmy walke. Oczywiście ja zaczęłam delikatnie waląc go w nos, on natomiast podciął mnie przez co upadłam na podłoge.
-Stary co to było! Mieliśmy ćwiczyć!
-Masz potencjała ale twoja orientacja to porażka. Wstawaj. - powiedział podając mi rękę.
Oczywiście skorzystałam z okazji żeby się podnieść.
——————
Potem chłopak nauczył mnie pare podstaw, zrobiliśmy kilka „walk". Mimo wielu potyczek podobało mi się i chciałam trenować coraz więcej.
-Dobra jesteś, ale w porównaniu do Tory twoje umiejetnosci to nic. - powiedział podając mi wodę.
-Taa, zdziwisz się jeszcze jak kiedyś ją pokonam.
-Zobaczymy.Ale narazie proszę, nie zaczynaj z nią niczego.
-Jasne, zrewanżuje się kiedy indziej.
W tej chwili wyszliśmy z dojo, to był mega świetny trening, już byłam potwierdzona w przekonaniu, że balet nie jest dla mnie.
Mama mnie zabije za to że chcę trenować, ale nie potrzebuje jej zgody na treningi - wcale nie musi o nich wiedzieć.
————————
Robby odprowadził mnie do domu, a ja pobiegłam do pokoju jak nigdy nic tłumacząc się mamie że kolega udzielał mi korków z matmy- nic nie podejrzewała.
——
Potem położyłam się spać, mając nadzieje że Robby zgodzi się potrenować ze mną jeszcze jutro, w końcu, czym więcej treningów tym więcej doświadczenia.
——————
Mam nadzieje ze spoko 😁😁🤙🤙

Different side of you - Robby KeeneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz