5

286 7 0
                                    

- Kia? Słyszysz mnie? - słyszałam nad sobą głos Miguela.

-Co jest... - nie kontaktowałam jeszcze zbytnio.

- Ten twój nos to same problemy..zawieziemy cię do szpitala, żeby wreszcie ktoś się tym zajął - mówił zatroskany.

-Nie, błagam. Przecież wszystko jest w porządku... - powiedziałam wstając. Oczywiście zrobiłam to za szybko na wskutek czego znowu odpłynęłam.

——————————
Obudziłam się już nie w dojo - było tu jasno i śmierdziało jak u dentysty.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam w amoku.

-Kia, jesteś w szpitalu - usłyszałam głos mamy.

-Mamo? Skąd ty się tu wzięłaś...ja ci to wszystko wytłumacze... - przestraszyłam się.

- Nigdy więcej nie będziesz się wymykać na żadne treningi. Miejsce w szkole baletowej już na ciebie czeka. Od jutra po lekcjach przyjeżdżam pod szkołę i codziennie będziesz ćwiczyć po 5 godzin.

- Dlaczego ty mnie na siłe ciągniesz do tego baletu. Jest beznadziejny, męczący i nie ma przeszłości.

- Przyzwyczaisz się. A to całe twoje judo czy co to tam było - nie ma opcji. Widzisz jakie to jest brutalne? Właśnie masz złamany nos. Oberwałabyś w kark czy w głowę i by było po tobie. Naprawdę tego byś chciała?

- Serio gdybym miała wybrać to a szkołe baletową ze snobami to ja już mogłabym się składać do grobu.

Całą dyskusje przerwał nam lekarz, wołał nas aby wreszcie nastawić mój nos.

—————————
Poszło całkiem sprawnie, szczerze mówiąc nie bolało aż tak jak myślałam.

Z jednej strony byłam cholernie zła za to że Miguel zawiózł mnie do szpitala, bo mama o wszystkim się dowiedziała. Ale z drugiej strony, przynajmniej nie wyglądałam już na debila. To znaczy, wyglądałam, bo miałam dziwnie wielki plaster na nosie - ale i tak było to lepsze od własnoręcznego „opatrunku" ze szkolnej toalety.

Teraz czekał mnie powrót do bolesnej rzeczywistości - wieczór z mamą i świadomością, że jutro czeka mnie kolejny dzień szkolny, na koniec dopieszczony 5 godzinną lekcją baletu.

Byłam już bardzo zmęczona całą tą sytuacją. Zapewne jeszcze kilka dni temu główkowałabym nad tym jak wymigać się od tych śmiesznych lekcji tańca, ale teraz naprawdę nie mam chęci nawet próbować myśleć.Chciałabym się tylko położyć do łóżka, odetchnąć chodź na chwile....

———————————————-
Był już poranek, szczerze mówiąc pierwszy raz aż tak bardzo nie miałam siły i chęci aby pójść do szkoły. Myśl o tym że dzisiaj po szkole już nie czeka mnie trening bardzo mnie dobijała. Poczułam w sobie taką, bezradność? Nie wiem dlaczego, ogarnęła mnie po prostu chęć żeby odpuścić.

Gdy zeszłam na dół, moja mama już szczerzyła się, machając mi z daleka baletkami. Nie chciałam się do niej odzywać, po prostu nie miałam na to siły. Chciałam tylko żeby zawiozła mnie do szkoły, bo na samodzielne dotarcie tam również brakowało mi sił.

Oczywiście dotarłam wcześniej, kiedy jeszcze na korytarzach były pustki. Nie obyło się jednak bez spotkania z osobą, która tak jak ja zawsze była za wcześnie.

- Nie przyszłaś na trening - powiedział zawiedziony Robby.

- Śmiałeś się ze mnie - burknęłam mu cicho, otwierając szafkę.

-Przecież wiesz że...

- Już nie będziemy się spotykać po lekcjach, rezygnuję z tego - przerwałam mu po czym zamknęłam szafkę i odeszłam.

POV. Robby
Chciałem porozmawiać z Kią, przeprosić ją za to wszystko. Gdy usłyszałem że rezygnuje, zdziwiłem się jak nigdy wcześniej. Co się stało z tą Kią, która marzyła o sparingach? Nie wiem dlaczego była taka przybita..tak jakby decyzja o rezygnacji wcale nie była jej decyzją..

POV. Kia
Tak naprawdę to chciałam porozmawiać z Robbym, zbudować z nim jakąś przyjacielską więź. Ale wiem że spytałby się dlaczego sobie odpuściłam..a ja musiałabym przyznać się że moja mama za karę wciska mnie do baletu...to by było koszmarnie upokarzające.

Dlatego też poszłam do mojej ukochanej miejscówki - tak, tej koło schowka woźnych.

Założyłam słuchawki i puściłam moją ukochaną playliste na full, aby odciąć cię chociaż na chwilę od tego świata. Zamknęłam oczy, oparłam się o ścianę.

Nagle coś szturchnęło mnie w ramię. Otworzyłam oczy, a przed nimi ujrzałam Miguela.

-O..cześć - powiedziałam zmulona.

-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej - zapytał zatroskany.

-Ehh..nie ma o czym gadać - wzdychnęłam.

-Mów o co chodzi, napewno da się coś poradzić.

-Przez ten wczorajszy szpital mama zakazała mi karate. Każe mi ćwiczyć balet...dzisiaj po szkole mam pierwszą lekcję. Nawet odechciało mi się robić cokolwiek żeby jej uniknąć...

-No co ty..Tobie się odechciało? Jesteś najbardziej upartą i zdeterminowaną osobą jaką znam! Nie poddawaj się naprawdę..nie wiem co możesz zrobić żeby się wymigać od lekcji skoro zawozi cię tam mama...może po prostu zwiejesz? Przecież nie będzie na ciebie tam czekać przez całe zajęcia. Wymkniesz się jakoś tyłem i przyjdziesz do mnie i do senseia na kolejny trening. Masz mega potencjał i nie pozwolę aby się zmarnował.

Gdy Miguel powiedział o zwianiu zapaliła mi się tak jakby lampka? Od razu nabrałam energii, na samą myśl że jednak jest jakieś rozwiązanie.

-Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś..serio...ja..mega dziękuję. Zaraz dzwonek, muszę już lecieć na lekcje...naprawdę dziękuje! - powiedziałam i pobiegłam pod sale.

Teraz czułam się o wiele lepiej niż rano - tylko odliczałam do końca lekcji.

————————————
Gdy wreszcie lekcje dobiegły końca, wybiegłam ze szkoły jak najszybciej tylko mogłam.

Oczywiście moja mama już na mnie czekała - teraz wystarczyło zmienić wyraz twarzy na obojętność i pojechać na upragniony trening, co prawda czeka mnie jeszcze ucieczka z zajęć baletowych ale myśle że z tym nie będzie aż takiego problemu.
——————————-
Wreszcie dojechałyśmy - było to w sumie bardzo blisko, jakieś 10 minut autem.

Wyjęłam z bagażnika wszystkie toboły, które matka kazała mi ze sobą zabrać i weszłam do budynku.

Udałam się do przebieralni - pomyślałam że z tego miejsca najłatwiej będzie zwiać.

Different side of you - Robby KeeneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz