17

126 1 0
                                    


Gdy zobaczylam to powiadomienie od razu wytrzeźwiałam.

- Robby'emu coś sie stało - powiedzialam, wchodzac przerażona do pokoju w którym wszyscy siedzieli.

Miguel od razu zerwał się do mnie, mimo że widać było ze nie jest w najlepszym stanie.

- Pewnie są w szpitalu, zamówimy taksówkę i pojadę z tobą - uspokajał mnie.

Jak powiedział tak zrobiliśmy - szczerze mówiąc to 10 minut czekania na taxi to było najdłuższe 10 minut w moim życiu.

Przez całą drogę siedziałam cicho - byłam w takim szoku, ze nie mogłam wydusić z siebie ani jednego slowa.

- Napewno to nic takiego. Przecież to ze coś mu sie stało nie oznacza ze umiera. Nie denerwuj się. - mowil Miguel

- Nic takiego..przecież sensei nie pisałby do mnie gdyby Robby się po prostu przewrócił albo złamał paznokieć . Coś jest na rzeczy. - próbowałam nie wybuchnąć ze zdenerwowania.

Gdy w koncu dojechaliśmy, od razu wybiegłam z auta i poleciałam w strone szpitala.

W środku od razu natknęłam sie na senseia Johnnego oraz panią Diaz, ktora pracowała tam jako pielęgniarka.

- Gdzie jest? Co mu się stało? Żyje? - pytałam jak głupia.

- Jest w naprawdę słabym stanie. Ma złamane żebro, nie wiedzą czy nie przebiło płuca. Coś jest nie tak z nadgarstkiem, ma jakieś rany.Poza tym nic nie mówią. - odpowiedział mi sensei Johnny.

Mimo, że mieli z Robbym strasznie słabe relacje, widać bylo ze sensei naprawde bardzo go kocha i mu na nim zależy.

W końcu dobiegł za mną Miguel i jak to się okazało jeszcze Samantha i Eli. Teraz juz wszyscy z mojego otoczenia widzieli mnie w najgorszym stanie, jaki przeżywałam od ostatnich kilku lat.

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić - czułam się winna, że nie pobiegłam za nim wtedy - gdybym sobie nie odpuściła, nic by się nie stało.

Miguel przytulał mnie, a ja płakałam jak głupia.
Próbował mnie pocieszać, ale jego słowa bardziej mnie denerwowały niż pocieszały - nagle stał się taki miły co do Robby'ego gdy ten ledwo żyje?

- Mig proszę zostaw mnie narazie... - westchnęłam tylko po czym ruszyłam w stronę siedzeń.

Usiadłam sobie, zdala od nich wszystkich - mialam nadzieje, że to pomoże mi poukładać myśli. Ale oczywiście było to błędne stwierdzenie - w ciszy tych myśli było coraz więcej i nic nie było w stanie ich zatrzymać.

Całe to ciśnienie, które zebrało się w mojej głowie zmusiło mnie do wyjścia na dwór, bo nic innego nie było w stanie mnie uratować.

Wyszłam więc przed budynek, wiedząc, że siedzenie w środku i tak mi nic nie da. Usiadłam sobie na chodniku - tym razem nawał myśli nie był aż tak duży, bo skupiałam się na tym ze na dworzu jest juz chłodniej, a ja siedziałam tam w topie na ramiączka.

Usłyszałam nagle, że ktoś siada obok mnie - nie wiem czemu, ale miałam wrażenie że to Miguel, mimo, że nawet się na niego nie spojrzałam.

- Nie wiem, dlaczego ja musze mieć takiego pecha? Dlaczego ja mu w ogóle pozwoliłam sobie iść? Za każdym razem gdy coś było u niego nie tak zostawałam przy nim. Raz tego nie zrobiłam, tylko raz. I takie coś się stalo. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie chciałam żeby myślał ze wole przyajciela od niego ja po prostu..

- Kia, będzie dobrze. Serio, będzie. I wiem, że takie słowa nie mają dla ciebie żadnego znaczenia. Ale nie zadręczaj się tym proszę cię. To nie jest twoja wina. Taki wypadek jak jemu mógł zdarzyć się komukolwiek - i to z niczyjej winy. Robby to mocny zawodnik, wyjdzie z tego. - usłyszałam glos, który nie należał do Miguela, a do Eli'a.

Eli nigdy nie był dla mnie jakąś bliską osobą - był bardziej zwykłym kolegą mojego najlepszego przyjaciela, którego czasami widywałam w szkole
I nie wiedziałam że ktoś praktycznie obcy może okazać mi takie wsparcie.

- Dzięki..Eli. Ale ja nawet nie wiem co mu się stało, czemu nikt nic nie mówi...

- On..trochę za dużo sie napił, a potem jeździli z kolegami autem, widocznie coś mu nie wyszlo...

Ta wiadomość jednocześnie przybiła mnie bardziej, ale z drugiej troche mi ulżyło - dobrze bylo wiedzieć, ze byl to nieszczęśliwy wypadek a nie coś założonego z góry.

- Naprawdę dziękuję że mi to mówisz..nigdy nie myślałam, ze jestes taki otwarty na ludzi..doceniam to. Ale, dlaczego oni mi nie powiedzieli?

- Nie chcieli cie wszystkim zamartwiać..ale chyba nie do końca im wyszło. Tylko proszę, nie denerwuj sie na nich, chcieli dobrze. Poza tym sa w takim samym szoku jak ty, a senei Johnny to juz w ogóle.

Ale jak ja miałam sie nie denerwować, kiedy każdy mydlił mi oczy do tego myśląc, że tak bedzie lepiej..

- Robby juz jest na sali, Kia jeżeli chciałabyś go zobaczyć.. - uslyszalam za nami glos Miguela.

Od razu wstałam z ziemii i pobiegłam z powrotem do środka, przepychając sie przez wszystkich aż do drzwi sali na której leżał chłopak.

- Czy ja..mogę? - zapytałam patrząc na sensei Johnnego.

- Wchodź.. - odpowiedział lekko uśmiechając się.

Usiadłam przy jego łożku.

Miał zamknięte oczy, mimo wszystkich obrażeń wyglądał tak jakby spokojnie? Miałam nadzieje, ze sie w ogóle obudzi. Bo takiej pewności nie bylo. Oddychał, ale ledwo.

Gdy na niego patrzyłam, powstrzymywałem łzy. Chciałam z nim trenować, razem wygrywać turnieje. Ale w tych planach nie zawarłam takiej sytuacji, ktora mogła to wszystko przekreslic.

Oparłam głowę o jego łóżko, zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Gdy sie obudziłam, za szklanym okienkiem od sali nie stał już nikt. Tylko sensei Johnny spał na krześle przed,a reszta pewnie rozeszła sie do domów.

Robby dalej się nie obudził, a ja nie chciałam go opuszczać.

Chwyciłam za telefon, mając nadzieje że matka nie dostała jeszcze zawału przez moja nieobecność.

Nie było tam jednak żadnej wiadomości od niej, ale za to było kilka nieodebranych połączeń oraz mail;

Bardzo nam zależy żebyś oddzwoniła. Dostaliśmy informacje o twojej wygranej w turnieju All Valley - życzylibyśmy zobaczyć cię w naszym dojo, w Japonii, byś mogła poszerzać swoje umiejętności jako dziedziczka ojca.

Pozdrawiam, Yasuda Rei"

Yasuda Rei był jednym z najlepszych sensei na świecie oraz dobrym przyjacielem mojego ojca - razem jeździli na zawody, trenowali. Z tego co wiem nawet moja mama całkiem go tolerowała.

I jak kiedyś ta wiadomość wzbudziłaby we mnie niesamowitą ekscytacje, w końcu posiadanie takiego trenera, w takim miejscu, który na dodatek mógłby opowiedzieć mi coś o ojcu i pomóc mi w doskonaleniu siebie to cos pięknego. Teraz - po prostu odłożyłam telefon na szafkę i usnęłam ponownie.

—————————————————————————
Mały spojler - nastepne opowiadanie bedzie o Eli'u🤭 Ale mozecie napisac mi propozycje postaci, bo szczerze mowiac jesyem ciekawa o czym chcielibyscie czytac!

Different side of you - Robby KeeneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz