18

129 2 0
                                    

- Kia? - wybudził mnie znajomy głos.

- Boże Robby...obudziłeś się! - miałam ochotę wytulić chłopaka jak najmocniej mogłam, ale wtedy złamałabym już doszczętnie jego żebra - Poczekaj, muszę napisać wszystkim, że żyjesz - mówiłam szczęśliwa.

- Oni już wiedzą. - odpowiedział oschle i cicho, widać było że bardzo źle się czuje.

- A..no..w porządku - zakłopotałam się lekko.

- Kochasz Miguela? - zapytał, zupełnie randomowo.

- Co..Robby proszę cię o czym ty w ogóle mówi... - pytanie chłopaka jeszcze bardziej mnie zakręciło.

- Całowaliście się. - przerwał mi.

- Nie mów głupot Robby proszę..

- Słyszałem. Jak my pocałowaliśmy się w dojo...ty potem pocałowałaś Miguela. I nic mi nie powiedziałaś...Okłamałaś mnie, Kia. I ja... - mówił ciężko.

Miałam nadzieję że mi wybaczy. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam że on dowiedział się o tej sytuacji, ale było mi naprawdę głupio że nic mu nie powiedziałam.

- nie chciałbym mieć z tobą już nic wspólnego - dokończył.

Gdy to usłyszałam, coś mnie zakuło.

- Nie..nie myślisz teraz trzeźwo...Nie mów takich rzeczy..Robby... - z oczu zaczęły lecieć mi łzy - Przecież ja cię kocham..

- Jakbyś mnie kochała to nie... - nie dokończył, ponieważ przerwałam mu.

- Jakbyś mnie kochał to nic by ci się nie stało! - wykrzyczałam, wybuchając płaczem.

Nie chciałam na tym kończyć naszej konwersacji - kto wie, czy Robby kiedykolwiek się jeszcze do mnie odezwie, ale już po chwili wyszłam z sali, nie miałam już siły by płakać więcej - a wiedziałam, że gdybym tam została udusiłabym się własnymi łzami.

Do domu miałam zamiar wrócić na nogach, bo miałam nadzieję że to pomoże mi się uspokoić.

Byłam równocześnie przybita i zdenerwowana - cały czas przy nim byłam, gdy dowiedziałam się o tym, że coś się stało to przyjechałam od razu. Mógł na mnie liczyć, a ja? Ja się przeliczyłam...Tak po prostu powiedział, że już mnie nie chce. Skoro jest taki niezdecydowany, dlaczego robił mi nadzieję? Po co mówił mi że mu zależy, że mnie kocha? Dlaczego powiedział, że tylko ja mogę go uratować? Dlaczego nie chciał pomocy...

Nie wiedziałam też, co mam myśleć o sprawie pocałunku - mam się czuć winna? Nie byliśmy wtedy razem, z resztą, nawet teraz nie wiem czy kiedykolwiek byliśmy. Poza tym to nie była moja wina i nie miałam pojęcia że Miguel ma takie rzeczy w planach. Gdyby tylko Robby wiedział, że poszłam wtedy do przyjaciela powiedzieć mu jak bardzo się zakochałam...

Ale on widział tylko jedną stronę medalu i wiedziałam, że jakiekolwiek wytłumaczenie bym mu powiedziała, on by w nie nie uwierzył.

Koniec końców dotarłam wreszcie do domu - była godzina 4.30 rano - nie miałam żadnego poczucia czasu, przez to ile spałam, a to był pierwszy raz od wieczora kiedy spojrzałam w telefon. Oczywiście znajdowało się na nim milion powiadomień, ale nie miałam siły by na cokolwiek odpisać.

Gdy weszłam do domu moja mama (jak to każdy normalny człowiek o 4.30) jeszcze spała. Ja mimo tylu przespanych godzin również miałam ochotę po prostu iść spać, by olać wszystko i wszystkich.

Wpełzłam do łóżka, przykryłam się od stóp do głów kocykiem i starałam się zasnąć - lecz niezbyt mi się to udało. Poczułam znajomy zapach - zapach perfum Robbby'ego.

Jak się szybko okazało sprawcą tej sytuacji była jego bluza skitrana w moim łóżku którą zostawił po ostatniej wizycie u mnie.

Lekko poddenerwowana rzuciłam bluzę w kąt pokoju i dalej próbowałam zasnąć.

Przekręcałam się z boku na bok przez dobre 30 minut, aż w końcu poddałam się i chwyciłam za telefon. Może nie jest to zbyt normalne, ale musiałam zadzwonić do Miguela z nadzieją, że nie śpi.

- Wszystko w porządku Kia? - odebrał zaspany.

- Mógłbyś przyjść?...

- Daj mi 10 minut - powiedział, po czym rozłączył się.

Ja nawet się nie ogarnęłam, dalej byłam zasmarkana, w ubraniach poimprezowych - wyglądałam nawet nie śmiesznie, a żałośnie.

- Dzięki, że przyszedłeś.. - powiedziałam, otwierając chłopakowi drzwi.

- Co się stało Kia... - przytulił mnie mocno.

- Robby się stał. Z resztą, jak zawsze...
————
- Może wy po prostu do siebie nie pasujecie.. - powiedział, siadając na moim łóżku.

- Nie wiem Miggy..ale on naprawdę bardzo mi pomógł. I gdyby nie on, nie wygrałabym turnieju..

- Przecież ja też cię trenowałem, sensei Johnny. A twoja wygrana to tylko i wyłącznie twoja zasługa...jesteś po prostu zajebista w karate - zaśmiał się - Z resztą ja też jestem nie najgorszy, pragnę zaznaczyć - dodał.

- No w końcu też wygrałeś....Ale i tak nie jesteś lepszy niż ja.

- Dobra, dobra. Najważniejsze, że jesteś lepsza od Tory. Teraz już na pewno zostawi cię w spokoju po tym jak się upokorzyła.

- Szczerze mówiąc gdyby nie ona to to wszystko by się nie wydarzyło. Dalej siedziałabym w tym miejscu dla odludków w szkole. Nie znałabym Robby'ego, ciebie, Elia, Sam...Nie nauczyłabym się karate. Może to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę jestem jej wdzięczna.

- Pamiętam jak pomagałem ci z nosem..to były śmieszne czasy..

- No, a teraz mam krzywy nos - zaśmiałam się.

Miguel zawsze poprawiał mi humor - co prawda umiał go też skutecznie zepsuć, ale to robił o wiele rzadziej.

Rozmawialiśmy tak aż do rana, śmialiśmy się z tego co było kiedyś, opowiadaliśmy sobie co było zanim się poznaliśmy. Sprawiło to, że poczułam się lepiej - zapomniałam o Robbym - wiedziałam, że bez niego da się przecież normalnie żyć, a kto wie, czy nawet nie lepiej.

W końcu po jakiś 3 godzinach Mig wrócił do domu, bo nie chciał, żeby jego mama dowiedziała się, że wymknął się w nocy.

Ja oczywiście zostałam w łóżku i włączyłam nagranie z turnieju, żeby zobaczyć całą moją walkę od tej drugiej - i tak nie miałam żadnych ambitnych planów na resztę dnia.

Seans przerwało mi pukanie - była to oczywiście moja mama.

- Musimy porozmawiać... - powiedziała, siadając na łóżko.

Zawsze te słowa strasznie mnie stresowały - przez doświadczenia wiedziałam, że to nie będzie przyjemna rozmowa.

- No, coś się stało?

- Dzwonił Yasuda...nie wiem czy go pamiętasz. Bardzo mu zależy żebyś u niego trenowała, tylko.. jego dojo jest w Japonii. To dla ciebie ogromna szansa ale ty wiesz jakie ja mam zdanie na ten temat. Ale wiedz że jeśli zgodzisz się na jego propozycję nie będę miała nic przeciwko...jestem z ciebie bardzo dumna. - mówiła.

Przez tą całą sytuacje totalnie zapomniałam o emailu który dostałam w szpitalu.

Nie myśląc za wiele odpowiedziałam po prostu:

- Wydaje mi się, że chce wyjechać.

----------------------------------------------

Ide jak burza z tymi rozdziałami normalnie


Different side of you - Robby KeeneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz