9

257 15 1
                                    

Minęły już trzy lekcje, obie przerwy przesiedziałam w sali unikając rozmowy z Robbym.
To co powiedział z jednej strony mnie ucieszyło, ale to zadowolenie przyćmiło zdenerwowanie przedwczorajszą akcją.

Jego agresywność którą wykazał się wtedy była dla mnie lekko przerażająca - sprawiało to że moje zainteresowanie nim malało.

Szczerze mówiąc rozmowa, która mnie jeszcze dziś czekała stresowała mnie jak żadna inna wcześniej - bałam się, że gdyby między mną a Robbym coś się zadziało, Miguel by się ode mnie odwrócił. I nie chodzi tu o zazdrość, bardziej o to że na wszystkich imprezach musiałby przebywać w towarzystwie wroga co na pewno wprawiałoby go w dyskomfort. Nie wiedziałam zatem co mam odpowiedzieć na słowa usłyszane dziś rano. „Kocham cię" z ust Robbiego brzmiało tak jakoś, absurdalnie? Nie wyglądał na osobę, która w taki sposób okazuje uczucia. Wyglądał bardziej na takiego który uczuć nie okazuje wcale.

Wolałam odstawić narazie zamartwianie się i skupić się na lekcjach. Aktualnie była to lekcja biologii, na którą zaplanowane było przeprowadzanie sekcji  żaby.

Jakby nie patrzeć wydawało się to być trochę obrzydliwe, ale przynajmniej odciągnęło mnie to chociaż na chwilę od myśli o chłopaku.

Wkońcu jednak zadzwonił dzwonek i przyszedł czas na kolejną przerwę której tym razem nie mogłam przesiedzieć w sali.

Czekałam już na moją „przerwę ostateczną" ale ku mojemu zdziwieniu ona nie nadeszła.

Robbiego nie było nigdzie - w żadnej sali, ani na korytarzu.

Odetchnęłam więc i ruszyłam na reszte lekcji. Niepokoiło mnie tylko to, gdzie on jest jak nie w szkole.

Po ostatniej lekcji udałam się jeszcze raz obejść szkołę ale i tym razem nie udało mi się go znaleść
więc odpuściłam szukanie i wyszłam ze szkoły.

Czekałam przed nią na mamę, bo ta jak obiecała miała mnie zawozić na „balet".

Zaniecierpliwiona czekaniem zadzwoniłam do niej, wypytując dlaczego jeszcze jej nie ma. Odpowiedź jaką otrzymałam brzmiała tak: „ Nie mam czasu, zamów sobie taksówke czy coś i dojedź sama."

Czy ona serio myślała że w takiej sytuacji sama siebie zmuszę do brania udziału w tym cyrku?

W takim razie, całe popołudnie miałam wolne i  nie mogłam wrócić do domu. Usiadłam więc na ławce i siedziałam tak przez jakieś 10 minut. Uznałam w końcu, że sporzytkuje ten czas w odpowiedni sposób, przy okazji dam ulżyć mojemu poczuciu stresu.

Skoro Robbiego nie było w szkole, mógłbyć tylko w jednym innym miejscu - tam, gdzie trenował karate.

Nie pamiętałam co prawda adresu, ale pamiętałam mniej więcej drogę do tego miejsca. Zebrałam się więc z nadzieją, że uda mi się tam dotrzeć.

Kręciłam się jakieś 45 minut, ale koniec końców dotarłam na miejsce. Był to mały lokal na końcu pasażu handlowego niedaleko naszej szkoły.

Spojrzałam przez szybę, oczywiście zobaczyłam tam moją zgubę.

Robby trenował, wyjątkowo wymagająco i mocno. Aktualnie uderzał w „fantoma". Były to ciosy zupełnie inne od tych które stosował Miguel. Były szybsze i sprawniejsze.

-Robby.. - powiedziałam wchodząc do lokalu.

Chłopak od razu gdy mnie usłyszał zaprzestał swojej czynności i odwrócił się w moją stronę.

-Ja...O boże krew ci leci...- przestraszyłam się na jego widok.

Chłopak wyglądał na przemęczonego, co bez wątpliwości było powodem krwotoku z nosa.

Different side of you - Robby KeeneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz