Adam, niechciany komplement i nagła interwencja

871 87 285
                                    


Następny dzień zapowiadał się dobrze. Cóż, ten poprzedni ponoć tak samo, ale o tym Adam starał się nie myśleć. Przymknął jeszcze na chwilę oczy, korzystając z tego, że to Alicja sięgnęła po telefon, żeby włączyć kolejną drzemkę. Wtulił się bardziej w kołdrę, na której zaciskał palce.

– Odkryłeś mnie...

– To mnie przytul.

Chwila ciszy. Adam sam nie ogarnął, co właśnie odpowiedział, a co dopiero mowa o Hubercie czy Alicji, która parsknęła jako pierwsza.

Odkryłeś mnie, to mnie przytul? – powtórzyła po chłopakach, próbując ogarnąć sens tej rozmowy. Przetarła dłońmi twarz i obróciła się na bok, żeby spojrzeć na zaspanych przyjaciół. – Co to miało być? – Zaśmiała się.

– Nie wieeem... – jęknął marudnie Adam, chowając głowę pod kołdrą, jeszcze bardziej odkrywając Huberta. Ten tylko na to westchnął i faktycznie przytulił się do pleców Adama. Nie żeby wiedział, dlaczego to zrobił, bo dalej tak samo jak reszta nie potrafił połączyć odkryłeś mnie z to mnie przytul. Tyle dobrego, że zaspane umysły nie czuły potrzeby rozwodzenia się nad tym godzinami.

Hubertowi wystarczyło, że czuł przyjemne ciepło bijące od Adama, zapach jego skóry i przyjemnie miękkie loki łaskoczące go w nos. Mógł się odprężyć. Nie wiedział, która jest godzina, ale jakoś teraz o tym nie myślał. W końcu to Ala odpowiadała za budzik, a Hubert leniwie głaskał ją po żuchwie, mając rękę przerzuconą przez bok Adama.

Dopiero po chwili do Huberta dotarło to, o czym przed chwilą pomyślał – Ala odpowiadała za budzik. Zmarszczył brwi i podniósł się, podpierając na łokciu.

– Która godzina? – zapytał trzeźwiej.

– Nie wiem... – mruknęła Alicja, która na powrót zaczęła przysypiać. To, że jeszcze przed chwilą czuła delikatne muśnięcia na swojej twarzy ani trochę jej nie rozbudziło. Wręcz przeciwnie, jeszcze szybciej zaczęła odpływać.

– Rano...? – spróbował zgadnąć Adam.

– Że rano, to ja wiem. – Hubert wywrócił oczami. Sięgnął po swój telefon i odblokował go. Zobaczywszy godzinę, poderwał się do siadu.

– Co jest...? – Adam zmarszczył brwi, czując ogarniający go chłód. Odwrócił się w stronę Huberta i spojrzał na niego rozeźlony, że ten mógł go tak bestialsko oddać w łapy mrozu, który ogarnął go, gdy przestał być przytulanką. Mimo że Hubert nie odezwał się słowem, żeby odpowiedzieć, Adam domyślił się, o co chodziło. Wystarczyło jedno, pełne skrytego zdenerwowania spojrzenie wycelowane prosto w niego. – Ala, wstawaj! Zaspaliśmy! No wstawaj! – powtórzył, gdy Alicja burknęła pod nosem, że ona już nigdzie nie idzie. – Obudź ją, a ja polecę zapytać ciotki, czy nas podwiezie.

Adam już widział oczami wyobraźni, jak Hubert chodzi cały dzień spięty. Przecież wszyscy wiedzieli, że bardzo nie lubił się spóźniać. Jeszcze wieczorem chciał wracać do siebie, ale nieee, bo przecież biedny Adasiek zobaczył swojego byłego, więc potrzebował miłości i przytulasów. A Hubert został, bo od czego byli przyjaciele? Będzie mu się musiał jakoś odwdzięczyć.

Na razie jednak postanowił załatwić jak najszybszą podwózkę do szkoły. Zszedł do salonu i niemal natychmiast się skrzywił. Nienawidził zapachu kadzidełek ciotki. Były strasznie drażniące, do tego Adam miał wrażenie, że robiło się przez nie jakoś tak duszno. Musiał to jednak teraz przeżyć, to nie był odpowiedni czas na duszenie się.

– Ciociu? – zapytał, podchodząc do dywanu, na którym siedziała ciotka Klara. – Ciociu? – powtórzył, bo ta nie uchyliła powiek. Nawet nie drgnęła, zupełnie jakby go nie usłyszała. Westchnął. Nabrał powietrza w płuca i krzyknął głośno: – Ciociu!

Na szkolnym boiskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz