Wielka Woda była dziś pusta. Chodziłem po dnie, próbując ignorować tego wiecznie szczerzącego się, różowego idiotę i pilnować swoich własnych spraw. Nie było ich wiele, po prostu patrolowałem Akwarium Mniejsze, co jakiś czas sprawdzając, czy w Wielkiej Wodzie nikt nie zawitał. Nic ciekawego.
Robiłem właśnie trzeci obchód, gdy od strony Wielkiej Wody nadeszła ciemność. Spojrzałem za szklaną barierę, która oddzielała nasze dwa światy od siebie i zobaczyłem kogoś, kogo nigdy wcześniej nie widziałem. Olbrzym, który niby przypominał innych, a jednak wyróżniał się na ich tle – nie pukał w szkło, nie próbował przekroczyć granic swojego świata i skosztować mojej chłodnej wody. Za to patrzył ciemnymi oczami w te moje, które nieraz widziałem w odbiciu, jakie tworzyło się na barierze, która mnie tu trzymała.
Często czułem obezwładniającą samotność, byłem skazany na ten pusty świat, gdzie towarzyszył mi jedynie ten różowy debil i jedna nędzna, plastikowa roślinka, która pogodziła się ze swoim losem i gięła się wraz z falującą wodą. Moje odbicie było jedynym, co mogło zaspokoić moją potrzebę bliskości – inteligentne spojrzenie pełne współczucia do samego siebie jako jedyne potrafiło podnieść mnie na duchu. Nie rozumiałem więc, jak to się stało, że między mną a tym cichym olbrzymem pojawiło się pewnego rodzaju... połączenie. Niby mistyczna nić zrozumienia, która z każdą kolejną chwilą stawała się coraz silniejsza. Olbrzym uśmiechnął się delikatnie, wciąż jednak nie przerywając naszego połączenia, które z pewnością także wyczuł. Ja także otworzyłem swój pyszczek, odsyłając sygnał do niego. Jeszcze chwila i szklana bariera przestałaby nas oddzielać, a ja mógłbym przekroczyć granicę Wielkiej Wody i uciec na zawsze od Akwarium Mniejszego. Już podszedłem bliżej, szykując się do przejścia przez szkło, które trzymało mnie tu od wielu, wielu dni, gdy nagle nasza więź została przerwana.
Olbrzym, z którym się połączyłem, został zmiażdżony przez coś, czego nawet nie zdążyłem rozpoznać. Wszystko to działo się zbyt szybko – zbyt szybko straciłem połączenie, zbyt szybko straciłem olbrzyma... A przynajmniej tak myślałem. Wtedy jednak, gdy już straciłem nadzieję, olbrzym podniósł się. Wraz z nim wstał, jak się okazało, drugi olbrzym, który wcześniej zaatakował mojego połączyciela. Ten już nie był taki... majestatyczny. Przypominał innych, tych, którzy pukali w szybę i przyciskali do niej twarze, naiwnie licząc na to, że siłą da się przebić barierę. Spojrzał na mnie i skrzywił się, więc i ja posłałem mu moje najsroższe spojrzenie. To przez niego nie udało mi się uciec z Akwarium mniejszego i tkwiłem z tym, z tym...! Na litość Krabią! Znów byle kto udaremnił moje plany, dalej byłem skazany na tego wiecznie uśmiechniętego współlokatora. Nigdy się nie dogadywaliśmy, był zbyt głupi, aby mógł zrozumieć, w jak nędznej sytuacji się znaleźliśmy.
Olbrzymy zaczęły nucić na zmianę dziwne słowa, komunikowały się. Drugi, ten głupszy, olbrzym spojrzał na mojego towarzysza i wyszczerzył się do niego. Przeszyłem obu swoim spojrzeniem, chłodniejszym niż woda w Akwarium Mniejszym. Jeszcze tego brakowało, aby ten idiota uciekł stąd szybciej niż ja i to dzięki dosłownie jeszcze większemu idiocie. Ale nie – większy idiota nie uwolnił mniejszego. Uciekł szybko, jak gdyby coś go przepłoszyć, mimo że nic nowego nie napłynęło. Była to doprawdy dziwna sytuacja, zwłaszcza że mój połączyciel, zamiast spróbować nawiązać połączenie znowu, gdy już odzyskał spokój, także się oddalił, skazując mnie na dalszą samotność.
Przez wiele kolejnych dni snułem się w ciszy po dnie Akwarium Mniejszego, wspomnieniem sięgając do obrazu olbrzyma, z którym nawiązałem połączenie i tego przeklętego, nędznego gupika, który wszystko zepsuł. Spojrzałem w stronę światła, któremu zawsze towarzyszyły bąbelki, które rozprzestrzeniały mi się nad głową. Tam pewnie żył Krab, który kierował moim życiem. Nie wiem, czym zawiniłem, ale karał mnie samotnością, teraz jeszcze większą, odkąd dał mi złudną nadzieję na ucieczkę z tego więzienia.
CZYTASZ
Na szkolnym boisku
Teen Fiction"Jak zniszczyć życie chłopakowi, który się w tobie bujał, a potem bezkarnie testować jego cierpliwość." Poradnik według Sebastiana widziany oczami Adama. Czyli gdy Rosół znalazł swoje miejsce, drużynę i przyjaciół, na których może liczyć, ale jego b...