Adam, przesycona ekscytacją rozmowa i stawianie granic

671 64 251
                                    


Adam położył się już jakiś czas temu, jednak nawet mimo tego jego serce wciąż szalało w klatce piersiowej, bez przerwy przy tym grożąc, że połamie mu żebra. Kąciki jego ust wciąż wędrowały wysoko, a oczy kryły w sobie iskierki świadczące o szczęściu i dumie. Bo Adam był z siebie dzisiaj bardzo dumny. Udało mu się wreszcie ogarnąć na boisku i pokonać frajerów, którzy go nie docenili. Dobrze było patrzeć potem na ich czerwone i spocone twarze wykrzywiające się w dezorientacji zmieszanej z zazdrością. Co prawda ci frajerzy jeszcze przez całą resztę dnia posyłali Adamowi i jego drużynie pełne zawiści spojrzenia, ale z tego już się Adam nie cieszył. Lubił, gdy ludzie go lubili, a oni zdecydowanie nie patrzyli na niego jak na potencjalnego znajomego. Nie żeby przejmował się tym jakoś bardzo. Niczym się właściwie nie przejmował.

No, prawie.

O ile przez większość czasu nosiła go adrenalina, duma, ekscytacja i co jeszcze by tam sobie wymyślił – a pewnie dałby radę wymyślić naprawdę dużo w tym stanie, bo był bardziej nabuzowany niż cola, którą jakiś dzieciak specjalnie potrząsał – o tyle były momenty, w których jego myśli uciekały w miejsca, w które Adam nie chciałby ich puszczać.

Rozemocjonowany pocałował Huberta – okay.

Rozemocjonowany objął Sebastiana – nie okay.

Nie wiedział nawet, dlaczego to zrobił! Znaczy, wiedział, w końcu nie był głupi, a jedynie tak ucieszony, bo udało mu się wreszcie porządnie zagrać z Sebastianem, że dał się ponieść. Nie rozumiał tylko, dlaczego nawet ta jedna, ostatnia szara komórka, z którą funkcjonował na co dzień, dzisiaj nie zareagowała i go nie powstrzymała. W końcu nie objął byle kogo, a Sebastiana. Sebastiana, na którego Adam nawet nie chciał patrzeć, a co dopiero mowa o dotykaniu i to takim...

Zalała go kolejna fala zażenowania. Nie wierzył, że mógł po prostu rzucić się na Sebastiana, żeby ogarnąć go ramionami. I jeszcze tak stali, i Sebastian pewnie pomyślał sobie, że on... Bóg jeden wie, co on mógł sobie pomyśleć!

Twarz Adama poczerwieniała. Rumieniec rozlał się także po jego uszach i szyi. Chyba wolał nie wiedzieć, co myślał sobie Sebastian. Na pewno wolał nie wiedzieć. Nie żeby w ogóle miał możliwość dowiedzenia się, przecież by go nie zapytał, bo Sebastian pokazałby mu wtedy tę swoją nieznośnie irytującą stronę, a Adam był teraz taki szczęśliwy, że wolał się już nie denerwować. Oczekiwał spokoju, trochę się pomęczy z tym, że przytulił Sebastiana, ale ostatecznie będzie mógł odpocząć i wszystko gra. W końcu po każdej burzy kiedyś wychodzi słońce i Adam całym sercem wierzył, że może już kierować twarz w stronę promieni. Naiwniak.

Ale może z całą tą akcją wtulania się w Sebastiana nie było żadnej wielkiej filozofii i niczego do roztrząsania? Może trafiło na Sebastiana, bo tak akurat wyszło, a Adam był zwyczajnie napalony, jak to nastolatkowie mieli w zwyczaju? I to by się wtedy pięknie łączyło z tym, że dosłownie chwilę wcześniej skradł pocałunek Hubertowi? Tak, tak, to miało sens. Nawet dużo sensu!

Dumny z siebie Adam uśmiechnął się jeszcze szerzej i kiwnął głową, jakby jego scenariusz potrzebował zaakceptowania. Obrócił się na bok, przykrył kołdrą po sam czubek nosa i zamknął oczy. Mógł spać spokojnie.

A nie, chwila.

Zmarszczył brwi. Był młody i napalony, ale to chyba nie usprawiedliwiało tego, że na kogokolwiek się teraz rzucił? Chociaż... Mógłby przyznać, że Sebastian był przystojny i mu się podobał, a raczej podobałby się, gdyby nie był skończonym dupkiem. Wtedy to chyba stałoby się bardziej zrozumiałe? Tak samo Hubert był całkiem atrakcyjny. No i wysoki, Adam lubił wysokich ludzi. Sebastian nie był wysoki. Ile ich dzieliło? Jakiś centymetr? Tylko że Sebastian miał ego tak wyjebane w kosmos, że wydawał się wyższy. To jak u lasek zakładających obcasy, powinien sobie Sebastian skręcić kostkę, dobrze by mu było. No ale to niczego nie zmieniało, bo Sebastian był złym, zakłamanym manipulantem z połamanym kręgosłupem moralnym, a Hubert najlepszym przyjacielem, jakiego Adam mógłby sobie kiedykolwiek wymarzyć i...

Na szkolnym boiskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz