Noc była długa i pełna nieprzyjemnych myśli. Adam przewracał się z boku na bok, licząc, że w ten sposób wszystkie zmartwienia wysypią się z jego głowy uszami i będzie mógł spokojnie zasnąć, żeby być wyspanym na jutrzejszych rozgrywkach. Niestety, nie udało się. Za to doszedł do wniosku, że teraz nienawidził Sebastiana bardziej, niż kiedyś kochał. Albo... i nie. Ułożył się na plecach, przykrył kołdrą aż po czubek nosa.
Zbyt się tym wszystkim przejmował. W ogóle się przejmował i to już samo w sobie było słabe. Do tego dochodził fakt, że sprawa, która zaprzątała jego głowę nie była aktualna. Sebastian był w jego szkole. No tak, co z tego? Nie mieli ze sobą kontaktu przez jakiś rok, Adam w ogóle o nim nie myślał, a teraz nagle go zobaczył i co? I chodził nabuzowany, rozwalał treningi i nie mógł się na niczym skupić, bo denerwowała go myśl, że ten zdrajca gdzieś tam jest. A teraz jeszcze wymyślił sobie, że Sebastian wcale go nie kochał. Najpierw go to zdziwiło, bo przecież w trakcie ich związku ani razu nie poczuł, że coś mogłoby być nie tak, ale teraz... Teraz był po prostu wkurzony. Głównie na siebie, że dopiero dzisiaj ogarnął, jak dawał sobą pomiatać. Był taki wpatrzony w tego frajera, który przede wszystkim chronił własną dupę, że to aż żałosne. Jeszcze gorzej czuł się, gdy przez głowę przechodziła mu myśl, że jego uczucie nie było odwzajemnione. Chyba wolał nie wiedzieć, z jakiego powodu Sebastian z nim był. Nie darowałby ani sobie, ani jemu, jakby usłyszał teraz jakąś wersję o ciekawości, jak to będzie zbliżyć się z chłopakiem czy inne bzdury o...
Nawet nie chciał o tym myśleć. Obrócił się na bok. Zaczął skubać paznokciami dolną wargę. Naprawdę nie powinien się tym przejmować. To przeszłość. Szkoda tylko, że miała wpływ na teraźniejszość i zapowiadało się, że w przyszłość też się wmiesza. Niedobrze. Adam wiedział, że nie było sensu tego wszystkiego roztrząsać, że głupio robił, gdy zastanawiał się, czy Sebastian kiedykolwiek tak naprawdę go lubił, czy to było szczere z jego strony. Ta wiedza jednak na nic się nie przydawała – rozum swoje, serce swoje. Adam nie umiał panować nad emocjami, a te buzowały w nim na tyle silnie, że zaczynały zatruwać myśli. W takich chwilach dzwonił do Alicji i Huberta, ale teraz jak na złość był środek nocy i nie było opcji, żeby którekolwiek odebrało.
Był skazany na siebie, ciemność i ciszę, która kontrastowała z myślami huczącymi w głowie, a to nigdy nie przynosiło niczego dobrego. Dzisiaj też zabrało ze sobą jedynie zmęczenie, które Adam rano spakował do swojej sportowej torby razem ze strojem, gumką do włosów i butelką wody.
Padał na ryjek. Przy śniadaniu musiał podpierać swoją głowę na ręce, bo ta cały czas mu opadała. Nie żeby to cokolwiek pomogło, jeden z loków i tak wpadł mu do miski z płatkami. Potem prawie przysnął w wannie, gdy brał prysznic. Uznał, że przysiądzie sobie tylko na chwilę... Odpłynął. Ocknął się z powrotem tylko dlatego, bo słuchawka wypadła mu z dłoni i odwróciła się tak, że woda poleciała mu na twarz. Na koniec, perełka, zasnął na rozgrzewce. Chyba tylko on z całej drużyny nie uznał tego za zabawne i wcale nie rozumiał, dlaczego chłopacy czuli się w obowiązku zrobić mu zdjęcie w momencie, w którym smacznie sobie chrapał, opierając czoło o kolana podczas rozciągania. On i być może Sebastian, ale na tego Adam nawet nie chciał patrzeć.
Nie chciał, ale jednak to zrobił. Być może pchnęła go ciekawość, a może pragnął zobaczyć, że tak naprawdę nie jest obojętny Sebastianowi. Musiał wiedzieć, czy ten chociaż na niego zerknął, czy zwrócił na niego uwagę.
Nie, Sebastian ani trochę się nim nie przejął. Adam, gdy tylko to zobaczył, zmarszczył brwi i zagryzł zęby. Jego gardło zacisnęło się samo, a serce zapłonęło, ale nie w ten przyjemny sposób, który towarzyszy ekscytacji i szczęściu. Raczej jak zgaga.
CZYTASZ
Na szkolnym boisku
Teen Fiction"Jak zniszczyć życie chłopakowi, który się w tobie bujał, a potem bezkarnie testować jego cierpliwość." Poradnik według Sebastiana widziany oczami Adama. Czyli gdy Rosół znalazł swoje miejsce, drużynę i przyjaciół, na których może liczyć, ale jego b...