Jak zacząć? Puszkowe gdybania na ten temat

64 16 16
                                    

Wyobraźmy sobie, że plan zrobiony, podstawy pomysłu ogarnięte, już siadamy do pisania, a tutaj ręce zamierają nad klawiaturą. Oczy natomiast wpatrują się w dokument tekstowy z niejakim zagubieniem, ponieważ, do diaska... jak zacząć?

Nie od dziś wiadomo, że zdanie rozpoczynające historię śni się autorom w najgorszych koszmarach. Zresztą nie tylko wstęp do dzieła, ale i każdego rozdziału, który wpada niepostrzeżenie, krzycząc do ucha „HALO, KIEDY ZACZNIESZ MNIE PISAĆ? MINĘŁY JUŻ TRZY MIESIĄCE!".

Nie, to nie będzie długi rozdział – zdecydowanie krótszy od pozostałych, bo nie mam zamiaru się rozdrabniać. Zrobię to inaczej.

Niech każdy w komentarzu napisze mi Z PAMIĘCI zdanie rozpoczynające co najmniej dwóch ulubionych książek.

No i jak? Pamiętacie? A pierwszy rozdział? Drugi? Czy może jednak poszczególne sceny i dialogi? I nie, proszę nie cytować mi tutaj Inwokacji z Pana Tadeusza. Mimo że bardzo ten poemat lubię, tak niestety wątpliwe, by był czyimś ulubionym w świecie działem... zwłaszcza że jesteśmy na Wattpadzie, gdzie królują mafie i motywy bad boyów.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam większości swoich... wstępów. Połowy historii również nie. Mój Taniec z diabłem natomiast miał całkowicie przepisany początek, a zdanie „Baal nie wiedział, dlaczego ze wszystkich światów wybrał akurat Ziemię" nie jest zbyt zachęcające. Raczej pospolite. Ostatnio widziałam również jakieś Wattpadowe dzieło (nie będę rzucać nazwami, by nikogo nie oczerniać), które rozpoczęło się od zdania „myślałam, że mam kontrolę, ale to kontrola miała mnie". Nie powiem, zachęciło. Ciąg dalszy – już niekoniecznie.

Początku Wszechświata również nie znamy, a mimo to uważamy go za piękny (przynajmniej ci zainteresowani). Własnych urodzin również nie kojarzymy. A gdybym miała wybierać, to wskazałabym książkę z ładnym stylem, głównie takim, który pasuje do moich upodobań. Czytelnikiem natomiast jestem dość wymagającym i bardzo nie lubię hiperpoprawności (o zgrozo) z suchym opisem, bo opisy są „fe". Lania wody również za bardzo nie lubię, więc wybieram konkrety w ładnym opakowaniu, czyli, no cóż... niemalże białych kruków, na które i tak lubię sobie pobrzęczeć. Co prawda to wynika z mojego wypalenia książkowego, ale powoli wracam do formy! Chyba... 

Zatem, Drodzy Perfekcjoniści i Inni, pisani od wielkiej litery, nie polecałabym nadmiernego skupiania się na początku. Prawdopodobnie i tak go zmienicie, gdy dobrniecie do końca i popatrzycie na niego chłodnym okiem. Serio! Zresztą, kto powiedział, że musimy zacząć od początku?

Jeśli nie wiecie, jak zacząć, piszcie to, co macie w głowie. Byle jakie zdanie na początek (byle zacząć, naprawdę), a później wio! Hopsa, hopsa, klikajcie, proszę, w te literki, coby się samotne nie czuły. Plusem pisania jest to, że zawsze można to zmienić. Nie przesadzajcie z tymi zmianami jednak, tylko piszcie, żeby być do przodu. Za pół roku od „teraz" będziecie mieli półroczne doświadczenie! Śmiało.

A z takich rad praktycznych...

Co prawda trochę na wyrost, ale fajnie pokazuje, co chciałabym przekazać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Co prawda trochę na wyrost, ale fajnie pokazuje, co chciałabym przekazać. Dodałabym jednak, że fajnie rzucić wstęp, który Was, jako czytelnika w paskudnym humorze, porwie od razu w dalsze strony. Jeśli Wy to kochacie, to inni również mogą to pokochać. W końcu są gusta i guściki. Jednych porwie, a dla innych będzie zbyt dużo.

Róbcie swoje. Po prostu.

Pan Puszek

PS wcale nie piszę dlatego, że nie wiem, jak przeprowadzić akcję w następnym rozdziale i uciekam przy okazji w inne pisarskie bzdety, żeby nie wybić się z pisania... :>

Pan Puszek daje rady, czyli porady dla pisarzy ironią pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz