Pan Puszek o początkach

44 11 37
                                    

Troszkę Puszka nie było. Trochę długo (prawie 3 miesiące temu!), ale usprawiedliwię się studiami, eksperymentem, sesją... w dodatku od kilku tygodni niańczę kota, który właśnie pożera mi stanik na łóżku, i poświęcam mu większość uwagi, ponieważ to małe kocię, a mam w domu stado psów, które chcą go pożreć. W dodatku od czasu do czasu zawisa mi na firance, tym psom załazi za skórę i wchodzi mi na klawiaturę, gdy nie zwracam na nie zbyt (+++++++++++++++++++++++++++ <- wiadomość od kotka). Niemniej kociaki, jak szczeniaczki, każdy kocha i wybacza upierdliwość.

Niestety początkujący pisarze to ani kociaki, ani szczeniaki, nie mają aż tak łaskawej widowni. Ogólnie piszę ten rozdział dlatego, że ktoś prosił dawno temu i jakoś miałam to z tyłu głowy. Przyznam, że długo się wzbraniałam, ponieważ nie lubię wymieniać błędów i raczej nie czytam na Wattpadzie (już nie), ale napiszę go, wspierając się innymi poradnikami oraz informacjami z neta. Postaram się. I nie, wcale nie powinnam teraz pisać jakiegoś rozdziału do historii.

Awersja do kropek

HA! Przyznawać się, czyj to grzech?

Nie tylko wasz, również tak pisałam. Mam nawet znajomą, która pisała nie tylko same przecinki, ale również metafory z milionem przymiotników... i sens ginął przy trzecim podzdaniu. Ładnie brzmiał, oczywiście. Sami przeczytajcie!

Złote, falowane nici jedwabnej, zwiewnej koronki niczym nici cienkiej, pajęczej sieci drżały pod jego błękitnoszarym, głębokim spojrzeniem, a ona sama wstrzymała oddech, nie umiejąc oprzeć się temu, jak blisko był, i ogólnie jemu – temu, jak bardzo przyjemnie pachniał, tak wrzosowo niemalże jak wrzosy z Francji o poranku, i jak jego włosy układały się na wietrze, udając kłosy trawy tańczące w rytm pisanego przez świat sonetu...

Wymyślone zdanie, żeby nie było. No więc tak – weźcie książkę z półki i przeczytajcie kilka zdań. Jak wiele z nich jest aż tak długich? Stawiam, że jedno na kilka stron, o ile w ogóle. Nie wspominam o klasykach, bo tam działy się różne boskie prawa, ale takie współczesne! Założę się nawet o dychę, że to właśnie od tych klasyków wzięły się takie tasiemce. W końcu długie, dostojne... czy to nie brzmi tak, jakbyśmy budowali klimat?!

Czasem do porzygu, mówiąc chamsko. Mówiąc milej: teraz żyjemy w erze minimalizmu. Mój kot właśnie gryzie słomkę, z której piłam, cholera jasna. A nawet nie tylko minimalizmu, co dynamizmu, przez co długie zdania są strzałem w kolano. Długie zdania nużą. Zwalniają. Ze znajomą nawet kiedyś nazywałam długie zdania wyrośniętymi psami, a krótkie – szczeniaczkami. Ludzie lubią szczeniaczki. Bierzcie szczeniaczki.

Uzależnienie od kropek

Sytuacja odwrotna. I pokażę Wam, o co chodzi, bo spotkałam się z takim dziełem na Wattpadzie! Nie podam danych, bo nie chcę wskazywać palcem, ale użyję takiego samego układu zdań.

Kamil wstał i umył zęby. Zjadł śniadanie i założył buty. Wyszedł na zewnątrz, gdy się ubrał. Kwiaty w ogrodzie pachniały jak miód, a słońce ogrzewało skórę. Ruszył przed siebie i westchnął. Idealna pogoda na spacer i przemyślenia.

I tak cały czas. To i to. To i tamto. Tamto i to. Tratatatata. Najlepiej zróżnicować tekst, by zdania miały różne długości.

Sercem oddani imiesłowom

Bo brzmią fancy. Niemniej, czytając w jednym zdaniu kilka takich -ąc, można chcieć skoczyć z mostu, modląc się o skrócenie męki. Od razu zdanie z przykładowym użyciem imiesłowów.

Ale! To nie znaczy, że trzeba ich unikać jak diabeł wody święconej. Wszystko jest dla ludzi, ale w odpowiedniej ilości. Zresztą uważam, że nie da się napisać tekstu bez imiesłowu. Po coś je język stworzył, a jak język to stworzył, to znaczy, że negować tego nie wolno.

Pan Puszek daje rady, czyli porady dla pisarzy ironią pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz