Pan Puszek o perrrfekcji, czyli co dzieje się w głowach perrrfekcjonistów

49 7 11
                                    

To wcale nie tak, że nie było mnie tutaj od... nie, czekajcie, muszę sprawdzić. Sekundka. Lipca! To wcale nie tak, że nie było mnie tutaj od lipca, czyli jakichś dziewięciu miesięcy, i wcale to też nie jest tak, że całkowicie zapomniałam o prowadzeniu poradnik... No dobrze. A skoro już każdy wie, że nie zapomniałam i wcale nie minęło tak dużo czasu, to możemy wrócić do sedna dzisiejszego rozdziału, a więc do słynnych pisarzy-perfekcjonistów, którzy pewnie złapali się za serce w momencie, w którym wspomniałam, że zapomniałam o poradniku.

Na gruncie psychologii perfekcjonizm zwykle uznawany jest jako „cechę osobowości, przejawiającą się w dążeniu do doskonałości, wyznaczaniu sobie zawyżonych standardów wykonania zadania w połączeniu z nadmiernym krytycyzmem i przypisywaniem zbyt dużego znaczenia opiniom innych na temat jednostki i jej pracy”. Co więcej, perfekcjonizm obejmuje:

1. Utożsamianie poczucia własnej wartości od poziomu wykonywanego zadania.

2. Samokaranie się w przypadku porażek.

3. Braku satysfakcji w przypadku osiągnięcia sukcesu (można tu rzec, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i że „zawsze mogło być lepiej”).

4. Zbyt wysokie oczekiwania wobec siebie.

5. Nierealistyczne patrzenie na sukces.

I wiele, wiele innych.

Teoretycznie perfekcjonizm można uznawać za cechę pozytywną (choć wielu badaczy uważa to za kontrowersyjny pomysł) i negatywną, ale ten rozdział skupiać się będzie jedynie na jego negatywnej stronie, czyli karuzeli samognębienia. Nic zresztą dziwnego, ponieważ perfekcjonizm dezadaptacyjny jest rozpatrywany w wymiarze psychopatologii. Perfekcjonizm ten (będę często powtarzać to słowo umyślnie, więc wybaczcie) zwykle prowadzi do myślenia zero-jedynkowego, czarno-białego, czy też „wszystko albo nic” (jeśli ktoś zna lub sam jest perfekcjonistą, to na pewno nie jest mu obca próba napisania całej książki na raz bez żadnych poprawek), do prokrastynacji, autodeprecjacji i mniejszej efektywności. Negatywny perfekcjonizm pozytywnie koreluje z depresją, myślami samobójczymi, anoreksją, zaburzeniami lękowymi, zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi, agresją oraz różnymi innymi... badania dodatkowo mówią, że perfekcjonizm negatywny, neurotyczny, ten zły, ujemnie koreluje z odczuwaniem pozytywnych emocji i ogólnym poczuciem szczęścia. Znaczy to tylko tyle, że perfekcjoniści częściej (choć nie muszą, ponieważ każdy przypadek jest inny) są związani z zaburzeniami psychicznymi i dużo częściej są po prostu osobami nieszczęśliwymi. Perfekcjoniści zatem nie umieją się cieszyć tak, jak cieszy się osoba, która perfekcjonizmu nie ma.

Nad wszystkim można jednak pracować. Perfekcjonizm można nazwać takim potworem nad głową, który żywi się naszymi emocjami. Co najważniejsze – perfekcjonizm najbardziej koreluje z lękiem. Lęk natomiast na gruncie nurtu psychodynamicznego jest myślą. Rzecz w tym, że perfekcjoniści boją się przez cały czas, a już zwłaszcza wtedy, gdy im zależy. A gdy zależy im cholernie, to wszystko się potęguje i w ich głowie cel jest niczym lot w kosmos na cienkich piórach, gdy sami mają cegły u stóp. Pisanie natomiast jest często dla perfekcjonistów czymś, na czym zależy im tak cholernie, że nie mogą patrzeć na komputer. I wtedy rodzi się ogromny konflikt wewnętrzny. Z jednej strony chcesz, a z drugiej nie. Z innej wolisz posprzątać cały dom lub pograć (rozładować napięcie, które rodzi konflikt!) zamiast siąść i pisać. A gdy już siadasz, to nagle świat wali ci się na głowę i każde zdanie brzmi, jakby ktoś przepuścił cały tekst przez tłumacz google. Ewentualnie możesz w ogóle nie pisać i wmawiać sobie, że nienawidzisz pisania, bo nigdy ci ono nie wychodzi. Możesz też w kółko poprawiać jeden akapit. Albo jeszcze inaczej: kończysz przy samym planie, ponieważ widzisz w nim tylko luki, a sam pomysł wydaje się beznadziejny; masz za dużo pomysłów, a chcesz, żeby były one tak idealnie, jak idealne są w twojej głowie... Ostatecznie wzdychasz, gdy widzisz książki w księgarni i marzysz, by twoja była na nich miejscu, ale wiesz, że nigdy ci się nie uda. Zgrzytasz zębami i czujesz się gorszy, gdy twój ulubiony autor na Wattpadzie ciągle pisze. Czujesz palącą zazdrość, bo inni potrafią, a ty siadasz i masz pustkę w głowie.

I wiecie co? To wszystko myśli. A myśli nie są prawdą. Nawet nasze wspomnienia nie są już takie same. Można nam od dziecka wmawiać, że zabijanie jest dobre, i wtedy będziemy w to wierzyć – tak samo wmawiamy sobie, że jesteśmy gorsi. Świat nam to wmawia! Na Instagramie pokazują nam idealne, zretuszowane sylwetki. Tworzą książki o sukcesie, w których ciągle wmawiają nam, że musimy być produktywni cały czas. Uczą nas, że sukces świadczy o naszej wartości. W szkołach wciąż praktykuje się czerwony długopis i wskazywanie błędów. Rodzice chcą, by ich dziecko było najlepsze. Wiele naszych rówieśników za ważny aspekt własnego życia uważa popularność i cudzą aprobatę. To błędne schematy, powielane od lat. W psychologii natomiast i na pedagogice mówi się o tym, że sami w sobie jesteśmy wystarczający, a wszystko, co robimy, jest świetne, ale może być jeszcze lepsze. Nie używa się negatywów, tylko pozytywów. Polska to natomiast bardzo smutny, zakompleksiony naród. Wystarczy wejść w komenatrze na Facebooku.

Na samym początku pisania tego rozdziału myślałam o dodaniu tutaj kilku rad, ale teraz wydają mi się dość błahe, ponieważ nie pomogą Wam, jeśli sami nie będziecie wiedzieli, gdzie dokładnie tkwi problem. Musicie wiedzieć, co jest problemem, żeby móc go rozwiązać.

Jeśli chcecie ideału, to proszę, powiem wprost – jego nigdy nie będzie. Zawsze, gdy będziecie patrzeć w przeszłość, będziecie widzieć swoją głupiutką wersję. To normalne – tamta wersja nie wiedziała, że robi błąd. Nauczyła się. Rozwinęła. W przyjemności chodzi o drogę, nie o cel. Ja kocham pisać. Kocham być tu i teraz z bohaterami, kocham być w następnej scenie, myślę o nich z ciepłem w sercu i kocham to, co piszę TERAZ. Gdy patrzę na stare teksty, są dla mnie okropne. Zawsze będą. Wiem też, że koniec będzie dla mnie smutny, bo jestem przywiązana do moich bohaterów całym sercem. Wtedy będę kilka rozdziałów do przodu, kilkaset myśli do przodu, kilka miesięcy, lat, uczuć, kilkanaście przeczytanych tekstów i postanowień do przodu, i jestem pewna, że kończąc to, co zaczęłam, będzie mi się podobać tylko koniec, a może nawet i nie. Sukces nie oznacza satysfakcji. Często traci się wtedy powód do życia. Jedno jest jednak pewne: nie jestem tą samą osobą co wczoraj, a mowa w tym akapicie jest nawet o tej, która trzy lata temu kończyła liceum i pisała pierwszy rozdział swojej pierwszej powieści. Łatwo jest siebie skreślić – trudniej zaakceptować.

Mogę Wam również powiedzieć, żebyście w pierwszym drafcie lecieli jedynie do przodu i strzelali się po palcach, gdy tylko przejdzie Wam przez głowę myśl o poprawce. Nie czytajcie starych rozdziałów, tylko piszcie kolejne, bo to się wyklepie. Nie planujcie również od razu całego tekstu co do każdej sceny, bo to się nie uda. Musicie również pisać, żeby coś napisać. Nie ma też co idealizować pisania ani weny. Musicie tylko pisać, pisać i pisać, a myślenie ograniczyć do minimum. Macie działać. Dążyć. Cieszyć się tym, co macie i jak daleko jesteście. Jakość zawsze można naprawić później.

A czemu w ogóle macie próbować walczyć? To już zależy, jak bardzo wam zależy na tym, czego chcecie. Wyjście ze swojego bezpiecznego schematu to cholernie trudna robota. To ból. To strasznie niewygodne. Przerażające wręcz. Możliwe, że będzie to przypominało rzucenie się na głęboką wodę, gdy nie umie się pływać. Perfekcja zabija niepewność, ale niepewność otacza nas wokół jak morze otacza ryby. A im więcej morza znacie, tym mniej się boicie, zwłaszcza że o lęk się tutaj rozwodzi. Sedno tego wszystkiego jest jednak takie, jak wspomniałam wyżej – nie pomoże Wam nic, gdy nie zrozumiecie, że macie problem i gdzie ten problem leży. Bez tego będziecie skazani na bezradność. Na pułapkę własnych emocji i mózgu. Perfekcjonizm to taki sztywny pancerz, który chroni, ale zabija rozwój, o który nam wszystkim chodzi.

Zatem? Przed czym chronić ma Was wasz pancerz?

Artykuł, na którym się opierałam:

Sanecka, E. (2014). Perfekcjonizm–pozytywny czy negatywny? Adaptacyjne i dezadaptacyjne formy perfekcjonizmu. Ogrody Nauk i Sztuk, (4), 242-251.

 

Pan Puszek daje rady, czyli porady dla pisarzy ironią pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz