Życie nie jest nic warte gdy nie ma się nic do stracenia. Dokładnie tak wygląda moje. Nigdy nie przywiązałam się do niczego ani nikogo. Moi rodzice? Dwójka pracoholików, którzy nie dali mi tyle uwagi ile bym potrzebowała. Jeden jedyny raz w życiu przywiązałam się do psa, którego dostałam, żeby nie zawracać głowy mojej rodzinie. To był największy błąd w moim życiu. Przez uzależnienie od pracy, oboje zapomnieli o tym, że posiadamy domowego pupila. Pogrzeb odprawiłam mu sama, siedmioletnia ja. Wtedy zdecydowałam, że już nigdy więcej się do niczego nie przywiąże.
Dorastałam z nienawiścią do ludzi rosnącą we mnie. Z wiekiem zaczęłam się interesować nożami. Przecież to takie interesujące. Jest ich tak wiele. Tyle rodzajów... Niektórymi łatwiej się zkaleczyć, innymi trudniej. Tyle kolorów... Różne uchwyty, różne kształty. Sama posiadam całkiem sporą kolekcję i zawsze jeden nóż przy sobie–do samoobrony oczywiście. Dzięki mojej obsesji na punkcie noży dostałam pracę w cyrku (gdy jeszcze nie rozjebaliśmy ziemii). Dostawałam pieniądze za rzucanie nożami do ludzi. To najlepsza praca na świecie.
Gdy wjebali nas do statku i powiedzieli, że nie zdołamy żyć na ziemii– zdenerwowałam się delikatnie mówiąc. Miałam zadziwiająco duże powodzenie z moimi krótkimi brązowymi włosami i wysportowaną sylwetką.
Wiadomość o wysłaniu mnie z jedenastoma innymi debilami na jakąś misję przyjełam nie najlepiej. To nie była najlepsza wiadomość jaką mogłam otrzymać, ale nie miałam wyboru gdy dowiedziałam się, że albo to, albo wyrzucą mnie ze statku. Nienawidzę ludzi i nienawidzę tego świata, ale to nie jest warte mojej śmierci. Przynajmniej dostałam czerwony skafander więc jeśli mnie poniesie, nikt nie zauważy krwi na nim.
CZYTASZ
AMONGUS
Fanfictionimposter is acting awfully sus Jeśli znalazł*ś to przypadkiem- jest to pisane w celach humorystycznych. Tak naprawdę potrafię pisać (jako tako) Błagam proszę nie brać tego na serio Pozdrawiam