Neharmus, wspaniałe miasto przyszłości i przeszłości. Na każdym kroku można obcować z kulturą mającą ponad trzy tysiące lat. Posiada wiele atrakcji dla młodych i tych starszych. Kurscy, koncerty, sztuki, biblioteki.. piękne, wspaniałe, zadbane miasto w którym każdy obywatel jest wyjątkowy. -Młody alfa oderwał się na chwile od tandetnej ulotki odklejonej ze zniszczonej ławki. Rozglądnął się po okolicy. "Ja się pytam gdzie to wszystko jest?! NO GDZIE?!"
Przez mgłę mógł widzieć na nie więcej niż dziesięć metrów. Nie był zadowolony z miejsca w którym się znajdował, wiedział na co się piszę i doskonale zdawał sobie sprawę że misje nie są usłane różami i będzie musiał babrać się w szambie, ale nie aż takim. Miasto było zwykłą ruiną, zniszczone budynki, drogi, mosty to tylko część atrakcji. Główną byli dilerzy wypełzający ze swoich nor gdy tylko zapadnie zmrok.
Rozpuścił swoje długie czarne włosy, które ukrywały małą słuchawkę znajdującą się w jego uchu i lekko się przygarbił próbując zachować odrobine ciepła. W głowię powtarzał plan bliźniaków, i po każdym kolejnym razie tracił nadzieje jeszcze bardziej. Bliźniacy byli świetni w szperaniu po sieci, włamywaniu, hakowaniu, namierzaniu.. a o dziwo dzięki tym umiejętnościom nie nauczyli się czegoś takiego jak dobrze wymyślony plan, jakby cała wiedza jaką do tej pory mieli nigdy się im nie przydała. Niestety plan spodobał się liderowi ich grupy.
Skulił się gdy zawiał chłodny wiatr. Temperatura w tym mieście była kolejną wspaniałą atrakcją. Za dnia mogła osiągać dwadzieścia parę stopni by w nocy być już na minusie. Jedyną osobę którą mógł obwiniać za to był on sam. Mógł pomyśleć dwa razy i ubrać coś grubszego niż zwykłą szarą bluzę.
Siedział tak ponad dwie godziny, cały trzęsący i przemoczony gdyż dzięki szczęściu młodego alfy zaczął padać deszcz. Z każdą sekundą coraz bardziej tracił nadzieje w sukces swojego zadania. Postanowił że zostanie tu jeszcze trzy godziny. Po tym czasie miał dość. Nie wyczuwał w tym miejscu nikogo, nikt nie zamierzał się pojawić a nawet jeśli, to zapewne spłoszyli się przez upiorne dźwięki trzęsącej się szczęki.
Poddał się po kolejnych bezowocnych godzinach. Skulony ruszył w stronę ulicy, chciał jak najszybciej zrzucić z siebie przemoczone ciuchy i usiąść, nawet cały goły w aucie gdzie było ogrzewanie. Cieszył się z żółtych promieni lamp nocnych które ledwo przebijały się przez mgłę. Lepsze ledwo niż wcale. Rozglądnął się po okolicy próbując przypomnieć sobie gdzie dokładnie zaparkował. Stał kilka minut w miejscu przysięgając sobie że w końcu nauczy się tajemnej techniki zapamiętywania miejsca w którym zostawiał swój wóz.
Ruszył w kierunku który wydawał mu się bardziej znajomy. Udało mu się, czarny, ubrudzony wóz wciąż stał na swoim miejscu. Nie zatrzymał się przy nim, czuł się obserwowany. Pierwszy człowiek jakiego wyczuł od wielu godzin. Nie chciał się rozglądać by nie spłoszyć tajemniczej osoby. Zwolnił krok i wyostrzył swoje zmysły, nauczył się tego od ojca. Przeszło go dziwne, pulsujące uczucie i w kilka chwil namierzył osobę która za nim szła. Był to beta który znajdował się jakieś trzydzieści metrów za nim. Tajemnicza postać przyśpieszyła, wyprzedził alfę który przyglądał mu się spod łba. To nieznajomemu w zupełności wystarczyło. Uśmiechnął się na sekundę pokazując swoje zepsute zęby.
-Witaj przyjacielu -zagadał radośnie wyciągając ręce jakby chciał go uścisnąć. -Potrzebujesz pomocy? -Czarnowłosy zaprzeczył zwykłym kiwnięciem i spróbował wyminąć nieznajomego. Ten mu na to nie pozwolił, chwycił go za dłoń i z całych sił przyciągnął do siebie. Normalnie, alfa nawet nie cofnął by się o milimetr, lecz musiał udawać słabego. Spojrzał najżałośniejszym wzrokiem na zadowolonego betę. -A ja myślę że potrzebujesz. -Objął go ramieniem. Powstrzymywał się z całych sił by nie zrzucić ramienia, smród jaki wydobywał się spod pachy nieznajomego był na tyle mocny by wywołać wymioty. Z czarnego rękawa wyleciał mały plastikowy woreczek z niebieskim proszkiem. Dobrze wiedział co to jest. Lacrum. Udało się, plan bliźniaków nie był tak głupi jak mógł się wydawać. -Co powiesz na chwile radości? Taki alfa jak ty -beta stłumił parsknięcie oceniając alfę po jego nędznym wyglądzie. -dobrze wie jakie przyjemne są alfie ruje, albo daj to jakieś pięknej omedze. Mówię ci -cmoknął ustami plując przy tym na twarz drugiego -nie ma nic przyjemniejszego jak pieprzenie omegi podczas jej rui. -Wcisnął worek w dłoń alfy. -na początek za darmo. Wróć tu za tydzień jeśli ci się spodoba, ale wtedy -uniósł krzywy palec -weź gotówkę. Pięć stów za woreczek. -klepnął go w plecy. -Miłej zabawy alfo. -Dziwny beta zniknął we mgle. Alfa wyostrzył swoje zmysły, chciał tak długo jak się da śledzić go, wyczuwał go przez kilka minut.
-Macie go? -spytał się szeptem. Skrzywił się na nieprzyjemny hałas, po chwili usłyszał twardy męski głos.
-Bliźniacy... -stuknął kilka razy w słuchawkę która zaczynała szumieć -nadajnik działa. Przejdź przez park, Shaia czeka na ciebie w małej furgonetce, twój samochód wezmę osobiście. Zrozumiałeś?
-Tak szefie. -Mruknął cicho. Przeszedł przez park i szybko zlokalizował furgonetkę. Już miał otwierać drzwi gdy znowu to poczuł. Przyjemny, zniewalający, słodki zapach bzu. Wyostrzył zmysły na tyle na ile potrafił, nikogo żywego nie było w promieniu ponad stu metrów.
-Wchodzisz? -Warknęła Shaia, wyglądała jakby naprawdę gdzieś się jej śpieszyło.
-Ta -powiedział zawiedzionym głosem, miał nadzieje że w końcu uda mu się znaleźć źródło tego zapachu. O dziwo tylko on go wyczuwał, Shaia, bliźniacy a nawet Rasa nie czuli nic. Wszyscy uważali że mu odbija bądź ma poważny problem ze swoim węchem. Zrezygnowany wszedł do środka licząc na to że wkrótce uda mu się znaleźć to tajemnicze źródło.
CZYTASZ
Lacrum |ABO| OMEGAVERSE|
FantasyNarkotyki wywołujące sztuczne ruje stały się prawdziwą plagą miast Neharmus. Co roku odnotowuje się tu zwiększone ilości przestępstw popełnianych na omegach, zdarzają się nawet przedawkowania co może prowadzić do psychotycznych ataków, depresji czy...