R 1. VII

640 58 0
                                    

-Poważnie? -Chwycił pierwszą koszulkę która została mu dostarczona w dużym czarnym worku. Wyglądała jakby została ściągnięta z bezdomnego a śmierdziała o wiele gorzej. Z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy rzucił ją na łóżko by wyciągnąć kolejną rzecz. 

-Musisz wyglądać no i pachnieć tak jak.. -Shaia na chwile zamilkła nie chcąc bardziej denerwować swojego kuzyna. Dobrze wiedziała że najczęściej to właśnie on dostawał te gorsze zadania. Już wylądował w kanałach, na wysypisku nawet na miesiąc w więzieniu, a teraz robił za ćpuna. -To tylko na parę godzin... a potem..

-A potem będę się szorował w wybielaczu. -Sapnął niezadowolony. Dostał wszystko, nawet bieliznę jakby zakładali że było tego za mało. Wrzucił wszystko do worka, kątem oka zerknął na Hallana który siedział cicho na łóżku. Wolał go nie zostawiać samego zbyt długo. Nowe tabletki brał od kilku dni, co prawda Quinn zauważył poprawę już po drugim dniu kiedy to nie został obudzony przez gwałtowne zmiany zapachu jego przeznaczonego, jego zachowanie również uległo zmianie, był bardziej spokojny, częściej udawało się z nim porozmawiać nawet o głupiej pogodzie choć jak próbował dowiedzieć się czegoś o nim to się zamykał. Uśmiechnął się lekko do niego kiedy omega na niego spojrzał, szybko odwrócił wzrok. -Mam nadzieje że to wszystko co muszę wziąć... -mruknął cicho, jak na zawołanie pojawił się przed nim Malik który trzymał w dłoni jedną bordową fiolkę oraz małą żółtą buteleczkę. Alfa powąchał zawartość obydwu substancji. Ta w żółtej buteleczce nie wydzielała żadnego. -To przecież.. -powąchał jeszcze raz by upewnić się.

-Homina. Twój naturalny zapach. -Malik wskazał kilka punktów na szyi oraz w innych partiach ciała by nakłonić alfę by to właśnie tam się popsikał. -Pierwsze użytkowania.. -spojrzał na omegę, ściszył lekko głos dalej nie wiedząc ile chłopak wie i ile może wiedzieć. -.. u alf może powodować zaburzenia w wydzielaniu swojego zapachu. Stwierdziliśmy z Verdanem że ty właśnie będziesz takim alfą. 

-Rozumiem.. a to? -Zaczął machać żółtą butelką. Malik szybko przechwycił przedmiot obawiając się że wypadnie i się rozbije. 

-Wypij. -Quinn popatrzył się na niego niepewnie. Zazwyczaj mówił mu co dokładnie mu daje, ba czasami nawet mówił za dużo opowiadając o całym składzie czy też prawie niemożliwych efektach ubocznych. Alfa posłuchał się lekarza, wypił wszystko. Spróbował wyczuć jakikolwiek smak, na marne. Po chwili poczuł co dokładnie dał mu beta. Malik uchylił drzwi do łazienki w której momentalnie się znalazł.  

-Co mu dałeś? -Shaia oddaliła się od drzwi słysząc co robi jej kuzyn. Spojrzała na omegę który pomimo że siedział na łóżku znajdującym się na drugim końcu pokoju to i tak słyszał cierpienia alfy.

-Odrobinę wilczej trawy zmieszanej z krwawym mchem. -Przygotował jeszcze jedną buteleczkę i postawił ją na stoliku. -W skrócie, błyskawiczny środek wymiotny. 

-Ale.. w sumie. -Szepnęła do siebie. Musiała przyznać że pomysł był nawet dobry, w końcu nawet w okropnych ciuchach będzie wyglądał jak normalna osoba, a musiał wypaść jak ktoś kto powoli żegnał się ze swoim zdrowiem. Quinn wyszedł po dobrych dziesięciu minutach, jego twarz całkowicie się zmieniła jakby przez te kilka minut całkowicie się odwodnił. 

-Weź jeszcze to. -Malik nawet na niego nie spojrzał tylko pchnął butelkę w jego stronę. Quinn podniósł ją lecz miał opór by wypić zawartość. Tak samo jak poprzednia nie wydzielała żadnego zapachu.

-Powinienem najpierw usiąść na klopie czy.. -Niebieskooki spojrzał na niego z nieukrywanym rozbawieniem. 

-Też mam takie ale nie. To tylko byś pozbył się tego smaku z ust. Oczywiście dalej będzie od ciebie.. delikatnie mówiąc śmierdzieć, ale przynajmniej nie będziesz musiał tego czuć. -Wypił zawartość, przez chwile był w gotowości by pobiec do łazienki lecz na jego szczęście beta mówił prawdę. Nie czuł już tego okropnego smaku. Szybko przebrał się w swoje nowe, ohydne ubrania i znowu walczył by się nie porzygać. Na szczęście nie miał już czym.

-To w takim razie, ja będę się zbierał.. przynajmniej zasmrodzę samochód Resmira a nie swój. -Shaia lekko się skrzywiła co mogło oznaczać że nie do końca ma racje. -Znowu jakaś zmiana?

-Zawiezie i będzie cię pilnował Rasa. Resmir ma gości.. tą walniętą.. -wzięła głębszy wdech by opanować się z powstałego w kilka sekund gniewu. 

-Shai chodziło o księżniczkę. -Quinn spojrzał na betę zdziwionym wzrokiem dalej nie wiedząc o kogo chodzi. Długo się zastanawiał by w końcu połączyć fakty. -Tak tą księżniczkę. -Wyraźnie zaakcentował przedostatnie słowo. 

W głowie alfy już pojawiały się wszystkie możliwe zmiany które niedługo mogły powstać w tym miejscu. Raz w swoim życiu spotkał "księżniczkę" i niemal miał wrażenie że gdziekolwiek nie pójdzie, cokolwiek dotknie zmieniało swój kolor na różowy. Dziwił się jedynie że Resmir nie nosił różowych ciuchów, choć kto wie co nosił za zamkniętymi drzwiami. 

Spojrzał na kuzynkę i doktora, oni również nie byli zachwyceni. Shaia głównie dlatego że i tak była postrzegana jako ta gorsza i to głównie przez swoją płeć, próbowała to zmienić ze wszystkich sił by traktowano ją na równi lecz przez takie osoby jak 'księżniczka' miała utrudnione zadanie. Beztroska, rozpieszczona błyskotka której jedynym obowiązkiem są zakupy. 

Za to nie wiedział dlaczego Malik trochę posmutniał, on akurat nie musiał obawiać się styczności z tą kobietą. Miała swoich prywatnych lekarzy dbający o nią jakby od tego zależało ich życie. Może obawiał się że będzie chciała zmienić kolor w jego śnieżnobiałej lecznicy?  

-Idź już -klepnęła kuzyna po ramieniu. -Powinni na ciebie czekać w podziemiach. -Usiadła po drugiej stronie biurka Malika. Miała swoją papierkową robotę do dokończenia a chciała mieć również oko na cichego omegę. Kilka razy odwiedziła go kiedy to Quinn musiał wyjechać i udało jej się zamienić z nim kilka zdań więc czuła swego rodzaju obowiązek by go pilnować dopóki nie będą pewni czy nic sobie nie będzie chciał zrobić.

Wyszedł z lecznicy żegnając się z Hallanem jedynie machnięciem ręką, nie chciał do niego podchodzić będąc w tak okropnym stanie, sama Shaia wydawała się obrzydzona kiedy go poklepała. 

Po kilku dłuższych chwilach zorientował się że 'księżniczka' musiała znajdować się w budynku. Ten denerwujący zapach jej perfum czuć było o wiele lepiej niż ten smród jaki wydobywał się z jego tymczasowych ubrań. Miał jedynie nadzieje że Bela jak i jej ojciec długo tu nie zostaną. Już od swojego ojca nasłuchał się wystarczająco dużo na temat Tana. 

Zszedł do podziemnego parkingu, przynajmniej tu nie było czuć jej zapachu, choć dosyć szybko dostrzegł pojazd który do niej należał. Wyróżniał się w morzu czarnych aut. 

Na szczęście nie musiał się teraz przejmować swoim omegą, wierzył że Malik jak i Shaia dadzą sobie radę w pilnowaniu chłopaka. W dodatku sam Hallan przez nowe leki był bardziej senny więc mieli ułatwione zadanie, dzięki czemu on mógł skupić się na swoim.  

Przystanął na chwile słysząc znajome głosy. Verdan i bliźniacy rozmawiali o czymś lecz nie mógł do końca zrozumieć słów. Zgadywał że znowu przyłapał ich na czymś czego nie powinni robić, zazwyczaj dostawali od niego ochrzan raz bądź dwa w miesiącu. Zauważyli go tak samo szybko jak on ich, Verdan zagroził im palcem jakby mieli mu niczego więcej nie mówić. 

-Nie chce nawet pytać co się stało.. -stanął przed nimi, Rasa znajdował się już w samochodzie. Nie wydawał się w ogóle zainteresowany jakąkolwiek rozmową. Za to bliźniacy jak i Verdan wydawali się inni, jakby zasmuceni. 

-Tu masz pieniądze -Verdan wyjął z kieszeni sporą ilość banknotów oraz małe urządzenia. -Spróbuj wyłudzić u niego jakąś zniżkę. Ma myśleć że ci się kończą pieniądze. -Quinn przytakiwał, słuchał uważnie wszystkich porad jakie dawał mu szef lecz co jakiś czas spoglądał na bliźniaków. Walczyli sami ze sobą by czegoś nie powiedzieć. -Nawet się nie ważcie. -Zwrócił się do bliźniaków którzy jedynie przytaknęli. -A ty.. wiesz co masz robić. -wskazał palcem wóz nakazując mu tak by wsiadł do środka a bliźniakom gestem nakazał się ewakuować. 

Wszedł do wozu obserwując jak szef z bliźniakami odchodzą. Popatrzył na Rase który miał ten sam, znudzony wyraz twarzy. Powoli odwrócił głowę w jego kierunku i zaprzeczył, co miało oznaczać że nie wie bądź nie może powiedzieć. 

Oparł się o szybę i spróbował trochę odpocząć wyobrażając sobie odrobine łatwiejsze i mniej skomplikowane życie ze swoim omegą. 

Lacrum |ABO| OMEGAVERSE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz