Były z panią Mayne w ogrodzie. Kobieta robiła na szydełku kolejną serwetę, a dziewczyna leżała na idealnie skoszonej trawie, łapiąc letnie promienie słońca. Odpoczywała, bo od rana gospodyni zagoniła ją do pracy przy roślinach. Podlewała, pieliła i przystrzygała. Teraz leżała na brzuchu i sączyła zimną, domową lemoniadę.
Leta cały czas myślała o Demonie. Miała nadzieję, że nie zdąży się przyzwyczaić do obecności psa, ale stało się inaczej. Z głowy także nie mogła wyrzucić jego właściciela - Draco Malfoya.
Była niemal pewna, że to nazwisko już słyszała. A może było tylko podobne? Im więcej o tym myślała, tym mniej wiedziała i wszystko wydawało jej się prawdopodobne i jednocześnie niemożliwe.
- Czy myśli pani, że ten cały Malfoy mieszka tu od niedawna? - zapytała leniwie.
- Oj, moja droga, ja jestem tego stuprocentowo pewna. Mieszkam tu od zawsze i nigdy nie słyszałam tego nazwiska. Chłopak nie jest stąd - odpowiedziała pewnie, nie odrywając się od szydełkowania - Spodobał ci się?
- Co?! Nie... nie... Tak tylko pytam... - odpowiedziała nerwowo Leta.
- Widziałaś się z nim tylko chwilę, a codziennie o nim mówisz. Jestem za stara na to, żeby nie widzieć co się święci - powiedziała pani Mayne znad okularów - Może napisz do niego tego... semsa.
- Esemesa - poprawiła ją blondynka.
Pomyślała, że to nie jest głupi pomysł.
- Tylko co bym miała napisać? Przecież my się nie znamy, nie mamy wspólnych tematów...
- Demon jest waszym wspólnym tematem. Zapytaj o niego - westchnęła kobieta.
Nie zdążyła więcej nic powiedzieć, bo zerwał się wiatr. Kobiety w pośpiechu zaczęły zbierać rzeczy z dworu i chować je do domu przed nadchodzącą burzą.
- Od jakiegoś czasu te wichury zaczynają się tak nagle, że nigdy nie można być przygotowanym - skomentowała pani Mayne.
Leta poszła pod prysznic, a potem usiadła przed oknem w swoim pokoju i obserwowała ulewę. Znowu miała wrażenie, że widzi mroczny znak utworzony z chmur. W tym samym miejscu, co za pierwszym razem.
Tym razem już była pewna, że jej się nie przywidziało.
___
Była na zakupach, kiedy rozbrzmiał nagle jej telefon. Wyciągnęła go jedną ręką z torby zawieszonej przez ramię i nawet nie spojrzała kto to. Zresztą, i tak nie miała znajomych oprócz pani Mayne, więc co by jej dało popatrzenie na numer?
- Halo? - odezwała się.
- Cześć. Chciałbym się spotkać i porozmawiać. Miałabyś czas? - zapytał głos w telefonie.
Leta od razu poznała, że dzwonił Draco. Z wrażenia wypuściła z rąk siatkę z jabłkami, które rozsypały się na sklepowej posadzce. Uklękła aby je pozbierać, a telefon przydusiła ramieniem do ucha.
- Yyy... J-jasne, pewnie... Mam czas. Wiesz co, akurat jestem w miasteczku i...
- Świetnie. To za dziesięć minut tam gdzie wtedy - przerwał jej Malfoy.
- Okey...
Pozbierała owoce i pobiegła do kasy. Zapłaciła drżącymi rękami i wyszła na umówione spotkanie przy dworcu.
Gdy dotarła na miejsce, Draco już tam był. Stał z rękami w kieszeniach i rozglądał się w poszukiwaniu jej. Gdy zobaczył idącą szybko dziewczynę, ruszył z miejsca w jej stronę.
CZYTASZ
Gdy opadnie kurz | Draco Malfoy (18+). WZNOWIONA PO ROKU!
FanfictionMłoda dziewczyna postanawia zmienić swoje życie, odciąć się od rodziny i wyprowadzić... dla ich dobra. I tak od pewnego czasu nie była uważana za godną aby nosić nazwisko rodowe ojca. Przez przypadek, a może zrządzenie losu dostaje pracę u pewnego a...