3. Praca

79 7 5
                                    

Były z panią Mayne w ogrodzie. Kobieta robiła na szydełku kolejną serwetę, a dziewczyna leżała na idealnie skoszonej trawie, łapiąc letnie promienie słońca. Odpoczywała, bo od rana gospodyni zagoniła ją do pracy przy roślinach. Podlewała, pieliła i przystrzygała. Teraz leżała na brzuchu i sączyła zimną, domową lemoniadę.

Leta cały czas myślała o Demonie. Miała nadzieję, że nie zdąży się przyzwyczaić do obecności psa, ale stało się inaczej. Z głowy także nie mogła wyrzucić jego właściciela - Draco Malfoya.

Była niemal pewna, że to nazwisko już słyszała. A może było tylko podobne? Im więcej o tym myślała, tym mniej wiedziała i wszystko wydawało jej się prawdopodobne i jednocześnie niemożliwe.

- Czy myśli pani, że ten cały Malfoy mieszka tu od niedawna? - zapytała leniwie.

- Oj, moja droga, ja jestem tego stuprocentowo pewna. Mieszkam tu od zawsze i nigdy nie słyszałam tego nazwiska. Chłopak nie jest stąd - odpowiedziała pewnie, nie odrywając się od szydełkowania - Spodobał ci się?

- Co?! Nie... nie... Tak tylko pytam... - odpowiedziała nerwowo Leta.

- Widziałaś się z nim tylko chwilę, a codziennie o nim mówisz. Jestem za stara na to, żeby nie widzieć co się święci - powiedziała pani Mayne znad okularów - Może napisz do niego tego... semsa.

- Esemesa - poprawiła ją blondynka.

Pomyślała, że to nie jest głupi pomysł.

- Tylko co bym miała napisać? Przecież my się nie znamy, nie mamy wspólnych tematów...

- Demon jest waszym wspólnym tematem. Zapytaj o niego - westchnęła kobieta.

Nie zdążyła więcej nic powiedzieć, bo zerwał się wiatr. Kobiety w pośpiechu zaczęły zbierać rzeczy z dworu i chować je do domu przed nadchodzącą burzą.

- Od jakiegoś czasu te wichury zaczynają się tak nagle, że nigdy nie można być przygotowanym - skomentowała pani Mayne.

Leta poszła pod prysznic, a potem usiadła przed oknem w swoim pokoju i obserwowała ulewę. Znowu miała wrażenie, że widzi mroczny znak utworzony z chmur. W tym samym miejscu, co za pierwszym razem.

Tym razem już była pewna, że jej się nie przywidziało.

___

Była na zakupach, kiedy rozbrzmiał nagle jej telefon. Wyciągnęła go jedną ręką z torby zawieszonej przez ramię i nawet nie spojrzała kto to. Zresztą, i tak nie miała znajomych oprócz pani Mayne, więc co by jej dało popatrzenie na numer?

- Halo? - odezwała się.

- Cześć. Chciałbym się spotkać i porozmawiać. Miałabyś czas? - zapytał głos w telefonie.

Leta od razu poznała, że dzwonił Draco. Z wrażenia wypuściła z rąk siatkę z jabłkami, które rozsypały się na sklepowej posadzce. Uklękła aby je pozbierać, a telefon przydusiła ramieniem do ucha.

- Yyy... J-jasne, pewnie... Mam czas. Wiesz co, akurat jestem w miasteczku i...

- Świetnie. To za dziesięć minut tam gdzie wtedy - przerwał jej Malfoy.

- Okey...

Pozbierała owoce i pobiegła do kasy. Zapłaciła drżącymi rękami i wyszła na umówione spotkanie przy dworcu.

Gdy dotarła na miejsce, Draco już tam był. Stał z rękami w kieszeniach i rozglądał się w poszukiwaniu jej. Gdy zobaczył idącą szybko dziewczynę, ruszył z miejsca w jej stronę.

Gdy opadnie kurz | Draco Malfoy (18+). WZNOWIONA PO ROKU!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz