Ackermann przemierzał korytarze budynku. Musiał znaleźć tą wariatkę i załatwić sprawę z Eren'em szybko. Inaczej Erwin go zabije. Owszem, to Levi jest prawą ręką głowy mafii, jednak Smith, jako prawa ręka kobaltookiego, dostał zadanie trzymania oka na czarnowłosym. Tak więc 25-cio latek podlega rozkazom blondyna. Plus jest taki, że nie każdego musi słuchać i wykonywać. Ostatecznie mógł robić to, co uważał za słuszne, by zrobić.
I choć nigdy by się do tego nie przyznał, w tym momencie słusznym było zawołać okularnicę do pomocy. Gdy znalazł się pod drzwiami jej tymczasowego pokoju, zapukał w nie głośno. Odczekał dwie sekundy i wszedł z impetem. Widok, który zastał sprawił, że Levi'owi powieka zadrgała kilka razy.
— Zoe, do cholery jasnej, zostaw te biedne zwierzę i chodź ze mną — warknął, marszcząc brwi.
Hanji Zoe, prawa ręka Smith'a. Jest dziewczyną od brudnej roboty i załatwiania zaopatrzenia. Często pomaga Ackermann'owi w torturach. Według szefa są bardzo zgranym duo i powinni ze sobą częściej pracować. Brunet podzielał jego zdanie, choć za Chiny ludowe by się do tego nie przyznał. Zoe jednak miała swoje poboczne hobby — eksperymentowanie na zwierzętach, w celu zdobycia różnego rodzaju trucizn, jak i leków, które potem sprzedawaliby na czarnym rynku.
— Levi, jestem blisko odkrycia ostatniego składniku, do naszego nowego leku. Nie przeszkadzaj mi teraz — mruknęła szatynka, dalej wpatrzona w mikroskop.
Na biurku, obok jej sprzętu, leżała martwa surykatka. Stanowisko było we krwi, co wywołało w Ackermann'ie ciarki obrzydzenia. Po wszystkim, każe jej to wszystko posprzątać. A on będzie stał nad nią i pilnował, by nie została żadna mała plamka.
— Możesz zostawić to na potem, robota jest — oparł się o framugę drzwi nonszalancko.
Okularnica spojrzała na niego, jakby szukając na jego twarzy kłamstwa. Jednak, gdy takowego nie znalazła, westchnęła tylko rozczarowana i kiwnęła głową twierdząco. Poprawiła okulary, ściągnęła swoje rękawiczki do eksperymentów i oboje wyszli z pomieszczenia.
— Czyżby chodziło o tego nowego? — zapytała podekscytowana, gdy szli w stronę pokoju tortur.
— Eren Jeager, lat 20. Synalek naszego kochanego Grishy.
— Ah, Jeager! To będzie zabawa, podobno wiszą nam dużo hajsu.
— Tak, jednak szczeniak nie chce gadać — warknął.
— Zacznie gadać, nie bój się. Mam smykałkę do młodych dorosłych — puściła mu oczko.
Szatynka była starsza od Levi'a o 4 lata. Oboje jednak nie czuli tej różnicy, ba nawet kobieta zachowywała się, jakby była młodsza od czarnowłosego. Z tej okazji Ackermann czasami odzywał się do niej odzywkami takimi jak ''młoda'', ''gówniaro'' czy ''smarkulo''. Na to wszystko jednak Zoe reagowała niczym więcej, niż śmiechem. Bawiła ją złość niższego.
— Jest uparty. Upiera się, że zupełnie nic nie wie. Sądzi, że jestem idiotą.
— Bo najwidoczniej pozwoliłeś mu tak sądzić — spojrzała pocieszająco na towarzysza. — Wszystko z niego wyciągniemy.
Po chwili stanęli przed drzwiami. Czarnowłosy przepuścił przyjaciółkę. Był sukrwysynem, ale nie chamem. Wychowano go na bandziora, ale nie szczędzono mu nauk kultury. Jego wujek wykonał dobrą robotę, gdy siłą wbijał mu szacunek do kobiet. Nawet tych pokroju Hanji, to znaczy szalonych ma się rozumieć.
— Eren Jeager — powiedziała radośnie, a zawtórował jej dźwięk zamykanych drzwi. — Miło cię poznać! Liczę, że nasza współpraca będzie owocna, inaczej się pogniewamy — kontynuowała, podchodząc do chłopaka.
Gdy tylko stanęła w zasięgu światła, szatyn mógł się jej przyjrzeć. Długie włosy spięte w kitkę, prostokątne okulary na nosie. Była wyższa od Levi'a. Mimo jej kobiecej sylwetki, była dość umięśniona. Jej twarz zdobił uśmiech, jednak w jej brązowych oczach iskrzyło szaleństwo. Usiadła na krześle, które wcześniej zajmował kobaltooki i pochyliła się do niego. Łokcie oparła na kolanach, a dłonie złożyła w słynną piramidkę.
— Słuchaj, bardzo nie lubimy pierdolić się z łatwymi sprawami. A sprawa jest wręcz dziecinnie prosta. Ty mówisz nam co chcemy wiedzieć, a my cię wypuszczamy. Układ warty świeczki.
— Mówiłem wam, nic nie wiem!
Zoe opuściła głowę z głośnym westchnieniem. Zaczęła stukać stopami o podłogę, jakby się nad czymś zastanawiając. Zmarszczyła brwi i delikatnie przygryzła wargę.
Eren'a zaczęła niepokoić ta cisza. Przeniósł wzrok na Levi'a, który patrzył cierpliwie na towarzyszkę. Nagle ich spojrzenia się spotkały. Oczy tego niższego zabłysły gniewnie, na co te zielone wycofały się.
— Dobrze więc! — głos Hanji przerwał ciszę. — Może zaczniemy od początku. Współpraca będzie trudna, jeśli nie znamy się za dobrze.
Czarnowłosy tylko przewrócił oczami. Nie kwestionował metod przyjaciółki, jednak sądził, że niektóre kroki są zbędne. Przecież szczeniak wiedział, że ona zna jego tożsamość. Dlaczego więc Zoe bawi się w kotka i myszkę? Jakby nie mogli przejść do rzeczy.
— Nazywam się Hanji Zoe, mam 29 lat i jestem prawą ręką Erwin'a Smith'a. Na pewno go poznałeś, gościu z dużymi brwiami — przyłożyła palce do brwi, w taki sposób by imitować wielkość tych należących do blondyna. — Teraz ty. Jak się nazywasz?
Eren patrzył na nią jak na wariatkę. Przed chwilą weszła tu, wrzeszcząc jego imię. Dlaczego teraz o to pyta? Zupełnie jakby dostała amnezji. Spojrzał zdezorientowany na Ackermann'a.
— Języka ci jeszcze nie wyrwałem. Mów, póki możesz — warknął niższy.
— E-Eren Jeager, mam 20 lat — odpowiedział jej niepewnie.
— Świetnie! Widzę, że dobrze ci idzie odpowiadanie na pytania. To teraz powiedz mi, gdzie twój tata ma sejf. No chyba, że chcesz stracić paznokcie? — kiwnęła głową na jego dłoń, nawet na nią nie patrząc.
Cały czas patrzyli sobie w oczy. Hanji z przerażającą wesołością, Jeager z przerażeniem. Jego zielone oczy mieniły się w świetle lampy, wiszącej nad nim. Zmarszczył delikatnie brwi i spuścił wzrok, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Zoe siedziała spokojnie i wpatrywała się w młodszego. Była cierpliwa, jeśli więzień chciał współpracować — była skłonna dać mu troszkę czasu do myślenia.
— J-ja naprawdę nie wiem — odezwał się w końcu i spojrzał przerażony na kobietę.
Jej wyraz twarzy z wesołego, zmienił się na poważny. Westchnęła tylko i kiwnęła głową na przyjaciela. Ten, rozumiejąc doskonale jej komunikat, wziął pincetę i stanął przy lewej ręce szatyna. Złapał ją mocno w nadgarstku, jakby pasy to było za mało i złapał za paznokieć u małego palca.
— Wiesz Eren, naprawdę nie chcemy tego robić. Nie bawi nas krzywdzenie ludzi — zaczęła spokojnie. — Sytuacja jednak wygląda inaczej, jeśli ludzie nie chcą z nami współpracować.
Jak na znak, brunet wyrwał pierwszy paznokieć. Bardzo powoli i dokładnie. Jeager zaniósł się bolesnym krzykiem i zaczął wiercić się w krześle. Próbował szamotać nogami, jednak na próżno. Kobieta patrzyła na niego pusto.
— Zacznijmy jeszcze raz, dobrze? — zapytała, gdy Levi dał paznokieć do małej miseczki. — Nazywam się Hanji Zoe i mam 29 lat. Jestem prawą ręką Erwin'a Smith'a.
— J-Jestem Eren Jeager, mam 20 lat — wysyczał przez zaciśnięte zęby. — I za cholerę nie wiem gdzie są te zasrane pieniądze!
Czarnowłosy wyrwał kolejny paznokieć. Rozmowa się powtarzała i ciągle kończyło się tak samo. Słowa Hanji, odpowiedź Eren'a. Wyrywany paznokieć i towarzyszący temu agonalny krzyk. Zoe pomasowała nasadę nosa, tracąc cierpliwość.
— Eren - westchnęła. — Musisz zacząć współpracować, inaczej skończysz bez paznokci. Nie masz już siedmiu. Naprawdę chcesz kontynuować swoją agonię? — spojrzała mu w oczy.
— A może jesteś masochistą? — zadrwił Levi, nachylił się do ucha młodszego. — Powiedz Jeager, jesteś pierdolonym masochistą? Podoba ci się, gdy robię tak? — warknął głośno, wyrywając mu ósmy paznokieć.
CZYTASZ
ᴍʏ ʟᴏᴠᴇ ғᴏʀ ʏᴏᴜ ғᴇᴇʟs ʟɪᴋᴇ sᴛᴏᴄᴋʜᴏʟᴍ sʏɴᴅʀᴏᴍᴇ || ʀɪʀᴇɴ {✔}
Fanfiction!WAŻNA NOTKA W PROLOGU! Dwudziestoletni Eren będzie musiał zmierzyć się z pewną mafią, która porwała go z pewnego powodu. Zawsze, jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Najwięcej czasu Jeager spędzi z torturującym go Levi'em Ackermann'em...