Podczas rozmowy Levi'a i Eren'a, bardzo polecam puścić sobie, na pętli, piosenkę z mediów, tytuł ''Running up that hill'' od Loveless, klimat gwarantowany, mega powstrzymywałem się, by musicalu z tego nie zrobić xDDD
------------------------------------------------------------------------------------
Klimat w więzieniu nie należał do najlepszych. Szare, zimne ściany. Kroki, które echem odbijały się korytarzem. Kraty w oknach. Sytuacji nie ocieplał fakt, że Jeager szedł zobaczyć po raz ostatni osobę, do której należało jego serce. Eren nie był w stanie rano nic przełknąć. Przygotowywał się na tą rozmowę od ostatniego tygodnia. Bał się, co było zrozumiałe. Po takim długim czasie, wynoszącym półtora roku, znów zobaczy na oczy swojego oprawcę. Osobę, która krzywdziła go przez dwa miesiące. Osobę, która stworzyła tyle ran i blizn na jego ciele oraz psychice. Osobę, którą kochał mimo to i musiał się z tego wyleczyć, jak najszybciej.
Idąc za strażnikiem, w końcu doszedł do odpowiedniej celi. Serce biło mu tak szybko, że czuł jak robi mu się niedobrze. Miał go zobaczyć, po tylu miesiącach. Moment, w którym strażnik wyjął klucze, włożył je do zamka i otworzył drzwi, trwał dla niego niczym wieczność.
Mężczyzna w mundurze, wpuścił go przodem. Eren wziął głęboki wdech i wkroczył do środka. Pomieszczenie było oświetlone światłem zza okien. Sam pokój był dość duży, a na jego środku stał stół. Na jednym z krzeseł siedział on. Skuty, z rękami za plecami. Od siebie oddzielało je oparcie krzesła. Nawet nie drgnął na dźwięk otwieranych wrót, ani nie spojrzał w ich stronę.
— 20 minut — usłyszał za plecami, a po chwili drzwi zamknęły się za nim.
Zostali sami. Na miękkich nogach ruszył w stronę wolnego krzesła. Czas jakby zatrzymał się w miejscu, gdy chłopak przemierzał pokój w stronę swojego przyszłego rozmówcy. Jego kroki odbijały się echem od ścian pokoju. Stanął przy krześle. Zaczął się zastanawiać, czy to aby na pewno dobry pomysł, jednak teraz już nie było odwrotu. Odsunął je więc trochę, od stołu, i usiadł.
Nastała cisza. Patrzyli na siebie. Levi ze znużeniem, a Eren z lekkim przerażeniem i niepewnością. Jednak żadne z nich się nie odezwało. A minuty mijały. Nagle, w powietrzu, zawisło ciche westchnięcie starszego mężczyzny, którego zaczynało to powoli irytować.
— Więc? — zaczął znudzony. — Chciałeś się spotkać, by na mnie popatrzeć? A może podnieca cię to, że jestem skuty, przed tobą?
— Skończ. Te twoje teksty już na mnie nie działają, Levi — odparł pusto. — Przyszedłem po wyjaśnienia.
— Wyjaśnienia? — czarnowłosy uniósł brew. — A co jest niezrozumiałego w relacji między nami? Porwaliśmy cię bo chcieliśmy informacji, a koniec końców okazałeś się bezużyteczny, a twój ojciec wpakował nas do więzienia.
— A więc jedyne, co robiłeś, to mydliłeś mi oczy? To wszystko, co się tam działo, to była twoja pieprzona gierka na moich uczuciach, by wyciągnąć ze mnie informacje, których nigdy nie miałem?
— A czego się spodziewałeś, szczeniaku? — parsknął rozbawiony Levi. — Że to jakaś tania komedia romantyczna?
Zabolało. Owszem, Jeager był przygotowany na każdą ewentualność. Ale choroba powodowała w nim nadzieję. Nadzieję, że ten obrzydliwy typ, o ładnej twarzyczce, zwany Levi Ackermann ma jakieś uczucia. Uczucia, które kierowałby do wyższego. Zawiódł się i zabolało, ale wyszło mu to na lepsze. Dzięki temu będzie mu teraz łatwiej wyleczyć się z tego chorego uczucia i zapomnieć o tym człowieku.
Uśmiechnął się żałośnie pod nosem i poprawił włosy. Dalej nikomu nie pozwalał ich dotykać, po tym jak mężczyzna przed nim brutalnie mu je obciął. Bał się także dużych i pustych pomieszczeń, ciemności rozświetlanej małą lampką, bądź nie oświetloną wcale czy spania w samych bokserkach. Jedyny sposób, w jaki mógł myć swoje ciało to wanna, gdyż zlatująca na niego woda go przerażała, choć te kąpiele także nie trwały długo. Włosy mył pod czujnym okiem Armin'a, gdyż bez przymusu był w stanie nie robić tego nawet dwa tygodnie, gdyż polanie ich wodą wzbudzało w nim panikę.
Nie był w stanie zasnąć w ciszy, bo gdy tylko zamykał oczy, widział ten przeklęty magazyn. Puszczał więc muzykę na głośnikach, tak by nikomu nie przeszkadzała, ale też by nie było cicho. Nie mógł wręcz patrzeć na słuchawki, bez których kiedyś nie mógł się rozstać. Paznokcie obcinał bardzo rzadko, nie mogąc usunąć ze wspomnień momentu, gdy mu je wyrywano, a widząc kolor czarny czy niebieski, który zbliżony był kolorem do tęczówek Ackermann'a, czuł jak robi mu się niedobrze. Ten człowiek przyprawił go o tyle traum, z których będzie leczył się latami, a z niektórych nie wyleczy się do końca życia. A jednak jego umysł wzbudził w nim miłość do niego.
Eren wstał w końcu i ostatni raz zerknął na swojego byłego oprawcę. Fryzura dalej nienaganna, choć dłuższa niż pamiętał. Nie wyglądał na wychudzonego czy dręczonego, więc w celnej hierarchii był kimś szanowanym. Albo po prostu nie pakował się w kłopoty, a to one znajdowały jego i gorzko tego żałowały. Może, w innych okolicznościach, mogliby być sobie bliscy. Ale nie w tej rzeczywistości. W tej konkretnej, miejsce Levi'a jest w zimnej celi, nie w sercu szatyna.
— Gdyby tylko Bóg mógł zamienić nas miejscami, zadbałbym o to, byś poczuł to samo, Ackermann — rzekł pusto, odchodząc w stronę drzwi, które jak na znak otworzyły się przed nim.
— Z chęcią wymieniłbym się z tobą przeżyciami, Jeager — usłyszał za sobą kpiący głos, a potem drzwi za jego plecami zamknęły się.
Szatyn szedł przed siebie, zamykając za sobą pewien rozdział w swoim życiu. Rozdział najbardziej bolesny. Rozdział, który przyprawił go o tyle lęków, ilu nigdy w swoim 21 letnim życiu nie zaznał. Ale w końcu uwolni się od nich, krok po kroku. A pomoże mu w tym świadomość, że ten człowiek zgnije w tym więzieniu, nieważne jak dużą miłość czuł do niego.
Gdyż ta miłość była tylko wyimaginowana. Była miłością przypominającą coś na wzór Syndromu Sztokholmskiego, który zresztą ją spowodował. Nie była prawdziwa czy szczera. Prawda?
CZYTASZ
ᴍʏ ʟᴏᴠᴇ ғᴏʀ ʏᴏᴜ ғᴇᴇʟs ʟɪᴋᴇ sᴛᴏᴄᴋʜᴏʟᴍ sʏɴᴅʀᴏᴍᴇ || ʀɪʀᴇɴ {✔}
Fanfiction!WAŻNA NOTKA W PROLOGU! Dwudziestoletni Eren będzie musiał zmierzyć się z pewną mafią, która porwała go z pewnego powodu. Zawsze, jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Najwięcej czasu Jeager spędzi z torturującym go Levi'em Ackermann'em...