𝑍𝑎𝑔𝑖𝑛𝑖𝑜𝑛𝑦

169 22 57
                                    

W domu Jeager'ów panowało niemałe zamieszanie. Po pokoju młodego Eren'a krzątała się policja, szukając jakichś poszlak sugerujących, że chłopak mógł po prostu gdzieś uciec. Rodzice chłopaka siedzieli w salonie i rozpaczali. Pocieszyć ich próbowali przyjaciele szatyna.

Oczywiście ich policja także przesłuchała. Jednak żadne z nich nie wskazywało na to, by mogli zrobić krzywdę przyjacielowi. Od jego zniknięcia minęły cztery dni. Nikt nie dostał do niego żadnego znaku życia, więc policja musiała zainterweniować.

— Są państwo pewni, że syn nigdzie nie wyjechał? Nie mówił państwu o żadnym planie? — dopytywał funkcjonariusz.

— Ile razy mam powtarzać?! — załkała zrozpaczona Carla. — Gdyby mój syn miał gdzieś jechać, wiedziałabym! Rozumie Pan, czy mam przeliterować?!

— Carlo, uspokój się — odezwał się Grisha. — Panowie tylko wykonują swoją pracę, nie możesz się na nich denerwować.

— A może miał jakichś wrogów? Kogoś, kto chciałby go skrzywdzić?

— Nic nam o tym nie wiadomo — odpowiedział niepewnie Armin.

— Eren jest irytującym chłopem — kontynuował Jean. — Ale jest dobrą osobą i wątpię, by ktoś chciał go za coś skrzywdzić. Ma dużo znajomych.

— Dobrze — policjant zapisywał coś w notesie. — Zrobimy wszystko, by znaleźć Pani syna, Pani Jeager. Będziemy informować o każdym postępie. Na razie tylko tyle możemy zrobić — ściągnął czapkę policyjną, na znak szacunku i wyszedł, wraz z współpracownikami.

— Niekompetentni idioci! Imbecyle! — łkała kobieta, a Mikasa objęła ją pocieszająco. 


Głowa szatyna została wyjęta z impetem, a po twarzy spływały krople wody. Chłopak zanosił się kaszlem, a oczy miał zaciśnięte. Levi trzymał go za włosy, będąc gotowym znów zmusić Eren'a, by schował twarz pod wodą. Odchylił jego głowę bardziej do tyłu i zbliżył swoje usta do jego ucha. Ten zacisnął zęby z bólu, który był spowodowany długotrwałym ciągnięciem za włosy.

— No gadaj. Gdzie są pieniądze. Zaczynam tracić cierpliwość, Jeager — warknął czarnowłosy.

— Ile razy mam wam powtarzać! Nic nie — urwał w pół zdania, gdyż znów znalazł się pod taflą.

Nie zdążył nawet wstrzymać oddechu. Jego płuca piekły, a oczy zachodziły łzami. Ręce miał związane za plecami, nogi w kostkach. Był w pozycji klęczącej, a wiadro z wodą znajdowało się tuż przed nim. Ta pozycja była nader niewygodna, co potęgowało bezradność chłopaka.

— Starczy Levi. Najwidoczniej chłopak jest twardszy niż myśleliśmy — odezwała się Hanji, wchodząc do pomieszczenia.

Eren znów został postawiony do pozycji prostej. Oddychał szybko, co przerywał atak kaszlu. Ackermann rzucił nim o ziemię i splunął mu na twarz. Wstał i spojrzał na niego z góry, a oczy błyszczały mu wściekle.

— Jeszcze to z ciebie wyciągniemy.

Szatyn patrzył na swojego oprawcę zmęczonym i przerażonym wzrokiem. Kosmyki włosów opadały mu na twarz, a nogi trzymał podkulone. W ciągu tych godzin zdążyli pozbyć się jego brwi, rzęs, paznokci na dłoniach i stopach. A może to były dni? Sam już nie wiedział.

— Posadź go na krzesło. Zajmiemy się tym później. Erwin ma do nas sprawę.

Gdy chłopak znalazł się w tej samej pozycji, w której był od czterech dni, dwójka oprawców wyszła. Eren spuścił głowę i spojrzał na swoje stopy. Jego wzrok był pusty, a włosy tłuste. Zacisnął dłonie w pięści, bolało to niemiłosiernie, zważywszy na brak paznokci na palcach. Czuł, że za niedługo coś w nim pęknie. Nie jadł nic od kilku dni i czuł, że jest coraz słabszy. Nic także nie pił. Załatwiać musiał się w bokserki, gdyż nie mógł liczyć na takie luksusy jak toaleta czy prysznic.

Chciało mu się płakać, nie miał jednak na to siły. Miał ochotę zwymiotować, ale bał się, że zwróci wszystkie swoje wnętrzności. Próbował sobie poukładać co się w okół niego dzieje. Chciał sobie przypomnieć chociaż potencjalne miejsce, gdzie mógłby być ten pierdolony sejf. Zaczynał tracić zmysły i wiedział, że za niedługo oszaleje.

— Sprawa jest jasna — odezwał się blondyn, patrząc na przyjaciół. — Torturujecie go, a Levi się nim zajmuje po tym wszystkim. Oczyszcza rany, karmi, myje. Musisz zdobyć jego zaufanie — spojrzał brunetowi w oczy.

— Ale po co? Ten szczeniak i tak nic nie powie — przewrócił oczami.

— Jeśli ci zaufa to na pewno coś wyśpiewa. Zdobądź jego zaufanie. Niech cię polubi, zobaczy w tobie przyjaciela. Reszta zrobi się sama.

— A co, jeśli to też nie zadziała? — Hanji uniosła brew.

— Wtedy trzeba będzie skontaktować się z Grishą. Jest naiwnym głupcem. Pogrozimy trochę, że bez tych pieniędzy jego syn umrze i dostaniemy gotówkę praktycznie od razu.

Levi spojrzał przez okno. Nie widziało mu się myć tego bachora czy też udawać, że jakkolwiek się nim przejmuje. Jednak Erwin miał rację — zdobycie jego zaufania może sprawić, że w końcu dowiedzą się czegokolwiek. Będzie to robić stopniowo, by szczeniak nie nabrał podejrzeń.

— Wszystko jasne? — Smith uniósł swoją grubą brew.

— Jak słońce — odparł Ackermann, wracając do niego wzrokiem.

Dwójka wyszła z pomieszczenia. Zaczęli iść w swoją stronę, która przez krótką chwilę była w tym samym kierunku. Zoe spojrzała na niższego i poprawiła okulary.

— Masz już jakiś wstępny pomysł jak go do siebie przekonać?

— Zacznę od mycia go — parsknął. — Śmierdzi jak gówno.

— Nic dziwnego, nie pozwalałeś mu załatwić się nawet w kąt pokoju. To oczywiste, że jebie teraz swoimi własnymi odchodami — zaśmiała się.

— Nie jest w hotelu i musi być tego świadomy. To nie wakacje, a konsekwencje tego, że jego tatuś zadarł z niewłaściwymi ludźmi.

Po chwili rozeszli się. Hanji udała się do swojego pokoju, by kontynuować rozwijanie swojego hobby. Levi zaś udał się do Eren'a. Szedł pewnie, myśląc od czego zacząć. Jaki ton obrać. Co mówić.

Przy szatynie musi stworzyć zupełnie inną osobę. Patrzeć inaczej, zachowywać się inaczej. Nie było to takie proste. Wychowano go na skromnego i prostego człowieka. Mówił szczerze i robił co chciał. Udawanie będzie go dużo kosztowało. Wiedział jednak, że będzie warto. W końcu musi wykonać swoją robotę.

Stanął przed drzwiami pomieszczenia. Mordował je wzrokiem. Poprawił nonszalancko kosmyki włosów, opadające mu na oczy i westchnął. Nie miał żadnego planu na to, jak ma się teraz obchodzić z chłopakiem. Wcześniej rozkazy były proste i jasne — wyciągnąć informacje. Teraz sprawy się pokomplikowały i musiał główkować nad tym wszystkim bardziej.

— Pieprzony Erwin — warknął pod nosem i otworzył drzwi.

ᴍʏ ʟᴏᴠᴇ ғᴏʀ ʏᴏᴜ ғᴇᴇʟs ʟɪᴋᴇ sᴛᴏᴄᴋʜᴏʟᴍ sʏɴᴅʀᴏᴍᴇ || ʀɪʀᴇɴ {✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz