Taki obrót wydarzeń trwał przez następne 8 dni. Tortury, omawianie domu Eren'a, sex. Trwało to tyle dni, ile pomieszczeń znajdowało się w mieszkaniu Jeager'ów. Gdy Levi miał gotowy całe rozmieszczenia pokoi, wszystko wróciło do normalności. Wmówił szatynowi, że Erwin był nieugięty i jak bardzo Ackermann'owi jest przykro. 20-sto latek oczywiście spijał każde słowo z ust starszego. Zapewniał go, że to nie jego wina i wytrzyma do znlezienia pieniędzy.
W siedzibie Libertà piena di sangue zrobiło się niemałe zamieszanie. Otóż z wizytą miał pojawić się szef całej mafii — Kenny Ackermann. Gdy się zjawiał, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Wszyscy latali, panikowali oprócz Levi'a. Nie rozumiał ich strachu. Przecież ten staruch, który jest już w podeszłym wieku zaraz, nie miałby siły na skrzywdzenie muchy. Niski wiedział też, że ten staruch będzie chciał zobaczyć syna Grishy. Gdyby miał serce, współczułby młodszemu.
Równo o godzinie 14:00, zaskakując tym wszystkich członków mafii, którzy byli w wirze przygotowywań, przez drzwi przeszedł wysoki facet. Zdjął swój brązowy kapelusz, a dźwięk jego kroków odbijał się po ścianach. Na włosach, jak i lekkim zaroście, odróżniała się delikatna siwizna, świadącza o jego wieku. Przybył i on.
— Ale co to za burdel się tu dzieje? — rzekł donośnie, przyjmując zaskoczony ton. — Kilka miesięcy mnie nie ma, a tu jakby jakiś zlot dziwek się odbywał. Levi!
— Tu jestem, nie musisz się tak drzeć, staruchu — odezwał się, stojąc za nim. — Zawsze musisz wejść, oznajmując to wszem i wobec? — warknął zirytowany.
— Szefie! — rozległ się głośny krzyk, a po chwili przez Ackermann'em seniorem stała niezastąpiona Zoe.
— Jest i moja ulubienica! — uśmiechnął się. — Jak twoje badania?
— Wszystko zgodnie z planem, szefunciu — poprawiła okulary z ekscytacją.
— A nasz więzień? — spojrzał na Erwin'a, który dopiero zjawił się przy nich.
— Levi robi co w jego mocy, by wyciągnąć co może. Jak na razie ma tylko tyle — wręczył mu papier z planem domu Jeager'ów.
— A co to za kawał papieru do podcierania dupska? — zmarszczył brwi, na chwilę uniósł wzrok znad kartki i spojrzał na pozostałych członków. — Czego tak tu stoicie jak ladacznice pod latarnią? Do roboty!
Na te słowa, wszyscy jak jeden mąż wrócili do swoich obowiązków. I tak oto Kenny został sam na sam ze swoim siostrzeńcem, Hanji i Erwin'em. Starszy znów spojrzał na kartkę. Był na nim rysunek jakiegoś mieszkania, dokładnie zilustrowane pokoje i kilka pozaznaczanych miejsc.
— A więc na co patrzę?
— To jest rozmieszczenie domu Jeager'ów. Tu — Zoe pokazała na zaznaczone miejsca. — są domniemane miejsca, gdzie może znajdować się sejf.
— Domniemane przez kogo? — warknął.
— Przez gówniarza — odezwał się młodszy Ackermann.
— I tylko tyle z niego wyciągnąłeś w ciągu tych dwóch miesięcy? — spojrzał chłodno na niższego.
Nastała cisza. Dwóch czarnowłosych cisnęło w siebie piorunami, w czasie gdy Hanji i Erwin próbowali się cofnąć. Po chwili Kenny pokręcił głową i parsknął śmiechem. Nie wierzył, że jeden dzieciak sprawia im tyle trudu, że wyciągnięcie od niego głupiego rozmieszczenia mieszkania zajęły im dwa pieprzone miesiące.
— Naprawdę, czasami się zastanawiam czemu jeszcze tu jesteście — ruszył pewnym krokiem w stronę celi Eren'a.
Cała trójka ruszyła za nim. Był to czas, gdy Jeager był w trakcie tortur. Po spotkaniu z Ackermann'em seniorem, na pewno będzie już wolał te piekielne słuchawki. Levi westchnął tylko, dość zirytowany. Ten staruch powinien już kopnąć w kalendarz.
Gdy Eren'owi poraz kolejny zdjęto słuchawki, ten spodziewał się zobaczyć ukochanego. Tak się cieszył na myśl o spotkaniu z nim. Jak wielce zdziwiony i przerażony się stał, gdy zobaczył przed siebie obcego mężczyznę. Przynajmniej 50 lat, widoczne zmarszczki na twarzy, dość siwy. Levi był do niego podobny, zupełnie jakby był jego synem. 20-sto latkiem wstrząsnął dreszcz i przełknął nerwowo ślinę. Spojrzał za mężczyznę gdzie stali Erwin, Hanji i Levi. Czarnowłosy nawet nie obdarzył go spojrzeniem, co bolało. Jeager wiedział jednak, że przy nich musi grać. Wrócił wzrokiem do osoby przed nim.
— Więc to ty jesteś ten cały Eren. Z takim gówniarzem nie możecie sobie poradzić, serio? — spojrzał kpiąco na trójkę za nim, po czym znów skierował wzrok na przerażonego chłopaka. — Wyciągnę z ciebie wszystko co wiesz, Eren'ie pieprzony Jeager.
Szatyn wydobył z siebie kolejny agonialny krzyk, gdy rozgrzany pręt tym razem spotkał się z jego żebrami. Z oczu leciały mu łzy, był to niekontrolowany odruch organizmu. Czuł, że z bólu zraz będzie rzygać. Jednak jego żołądek był prawie pusty. Jedzenie dostawał co trzy dni, a picie co dwa. Nie zaliczał tego małego kubka wody od Levi'a. Czarnowłosy robił to tylko po to, by młodszy mógł mówić. Na ciele chłopaka zostawały mocne ślady po oprzeniu. Było ono przynajmniej drugiego stopnia. Wiedział, że opatrzenie go będzie cholernie bolesne.
— Powiedz, pókim grzeczny. Gdzie są te pieniądze.
Jeager nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa. Za karę pręt spotkał się z jego policzkiem, na co wręcz wypluł swoje płuca podczas krzyku. Hanji ptrzyła na to dość zafascynowana, Erwin obrzydzony, a Levi. On to nawet nie potrafił opisać jak się czuje. Poniżej jego brzucha pojawiło się znowu to przyjemne uczucie. Nie potrafił oderwać wzroku od cierpiącego chłopaka. Podniecał go ten widok i nie mógł się doczekać, by zostać z nim sam na sam, omamić go i ponownie wejść w tą jego ciasną dziurkę. Poprawił nonszalancko włosy, nie dając po sobie nic poznać. Widział te błagalne spojrzenia Eren'a w jego kierunku, ale odpowiadał mu obojętnością.
— Więc nie chcesz gadać? Uparty jesteś — warknął Kenny.
Jeager łapał oddechy, jakby miał zaraz umrzeć. Bolało go wszystko n zewnątrz i w środku. Każdy centymetr ciała. Chciało mu się wymiotował i wiedział, że jeśli oberwie takim bólem jeszcze raz to obrzyga starszego mężczyznę, co mogło się dla niego bardzo źle skończyć. Miał spuszczoną głowę, a przerażony wzrok utkwił w podłodze. Próbował nie popaść w panikę. Po chwili do jego uszu doszły kroki, które się od niego oddalały. Kenny mówił coś do trójki towarzyszy, ale Eren nie był w stanie tego zarejestrować. Patrzył rozszerzonymi i czerwonymi oczami w ziemię. Czuł, że zaczyna szaleć. Uśmiechnął się pod nosem, hamując parsknięcie. Po chwili w pomieszczeniu rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Został sam.
Z jego ust wyrwał się cichy chichot, który zmienił się w rozpaczliwy śmiech. Miał halucynacje, coś na wzór wspomnień tortur. Widział to przed oczami, czuł na skórze, a jednak śmiał się dalej. Ciało bolało go od tego, ale nie zważał. Z oparzeń zaczęła lecieć ropa i krew, czego nawet nie poczuł. Nie widział w okół siebie już nic. Głosy jego oprawców, ich śmiechy i szyderstwa, w jego głowie, stawały się coraz głośniejsze. Rozsadzały jego umysł, doprowadzały do słodkiej, psychicznej agonii. A on ani na chwilę nie zamilkł. Wyrzucał z siebie swój ból, strach, panikę i bezsilność tym głośnym i łamanym śmiechem. Jego tłuste włosy lepiły się do jego spoconego czoła, a ciało drżało od zadanego mu bólu. Jednak dla niego nic się już nie liczyły.
Był tylko on, ten ciemny pokój i śmiech. Jego szaleńczy śmiech. A gdzieś z tyłu głowy cicha nadzieja, że Levi wróci i ukoi jego cierpienie. Uciszy te głosy, szyderstwa i śmiechy, by zastąpić je kojącą ciszą.
On jednak nigdy nie przyszedł.
—————————————————————
Przypominam o serwerze na dsc! Warunki są na mojej tablicy! Stay safe!
CZYTASZ
ᴍʏ ʟᴏᴠᴇ ғᴏʀ ʏᴏᴜ ғᴇᴇʟs ʟɪᴋᴇ sᴛᴏᴄᴋʜᴏʟᴍ sʏɴᴅʀᴏᴍᴇ || ʀɪʀᴇɴ {✔}
Fanfiction!WAŻNA NOTKA W PROLOGU! Dwudziestoletni Eren będzie musiał zmierzyć się z pewną mafią, która porwała go z pewnego powodu. Zawsze, jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Najwięcej czasu Jeager spędzi z torturującym go Levi'em Ackermann'em...