00; the end

732 73 35
                                    

nothing lasts forever. i'm sorry i can't be perfect.

Druga szansa jest zazwyczaj iluzją, naszą próbą próżności, by osiągnąć coś ogromnym kosztem bólu, wspomnień i łez. Zdajmy sobie sprawę, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, nie będziemy mogli znaleźć się w tym samym miejscu w przeszłości. Błędy może i zostaną naprawione, ale nadal będą gdzieś w głębi nas rany. Możemy wybaczyć, ale przecież nie możemy ich wymazać. Dawanie kolejnej szansy nie zawsze oznacza, że zastanawiamy się nad tym. Czasem ją dajemy z rozpędu, z przyzwyczajania, z tej zależności, że przecież tak powinno być. Nagminnie naciągamy nasze własne zasady, światopogląd. Nasze własne odczucia. Kiedy możemy w końcu o czymś zdecydować, nie umiemy tego. Wydawałoby się, że ludzie powinni być wolni, ale bywają jednostki, którym dobrze, gdy się nimi stresuje. Większość walczy o własną autonomię, ale dopiero od jakiegoś czasu Aile znalazła się w tamtych szeregach. Kiedyś ktoś mówi nam, co mamy robić, buntujemy się przeciwko temu, ale kiedy już możemy decydować samo o sobie, zaczyna się problem. Aile tak naprawdę przez chwilę się nie zastanawiała nad tą drugą szansą. Gonitwa jej myśli obrała sobie za cel przypomnienia wyblakłych wspomnień, a nie podejmowania takich decyzji. Nie mogła poradzić się kogokolwiek, bo przez każdego ze swoich przyjaciół czuła się oszukana. Tylko Calum tego nie zrobił... Nie oszukał, przynajmniej nie w tym momencie, kiedy potrzebowała wyrozumiałości.

Brązowe oczy patrzyły wyczekująco na jej trzęsącą się wargę, jakby obawiała się wypowiedzianych słów. Calum powtarzał jak mantrę jedno zdanie: żeby tylko nie powiedziała „nie". Sekundy zamieniały się w minuty, a one wlekły się w nieskończoność, jakby chciały dodać tylko dramaturgii temu dramatowi, który rozgrywał się przed brunetem. Jego serce wręcz pękało z każdą milczącą chwilą. Przecież nie mógł jej ponaglić, zwrócić uwagę. Musiał to zaakceptować, mimo, że czuł, że traci oddech. W końcu to słowa zadają gwałt naszym umysłom, a czyny tylko to zjawisko potęgują.

Mawiają, że nawet i w bajkach nie zawsze wszystko kończy się szczęśliwie. Przecież te złe charaktery również mogą cierpieć. Również odczuwają skutki, również mają swoje cele, które zazwyczaj są zburzone przez bohaterów pierwszoplanowych. Wybieleni, powielani jako przykłady, czy naprawdę są tacy idealni? Czy osoba, która kiedyś popełniła błąd, nigdy nie będzie miała możliwości poprawy? Jest teoria, że powinno dawać się wtedy szansę. Jednak Aile całkowicie inaczej to widziała. Kiedy rozżalenie, że najbliższe jej osoby dopuściły się okłamania jej, jedyna nadzieja była w tym chłopaku, który stał przed nią. Życie polega na ciągłej nauce, na wyciąganiu wniosków, zrozumienia postaw innych. Tego się właśnie Calum nauczył. Bezapelacyjnie i całkiem skutecznie.

– Okej – wyszeptała, przegryzając po chwili wargę. Hood zmarszczył tylko brwi, jakby nie zrozumiał tego jednego słowa, które wypowiedziała. Przewracając oczyma, powtórzyła je. Cal nawet nie próbował się opanować, po chwili stania i niedowierzania, złapał brunetkę w talii i podniósł, tak, że pisnęła. Wydawało się, że zdobył w końcu cały swój świat. Że w końcu jest on w jego ramionach i już nigdy nie pozwoli mu uciec. Zapewne i Ails tego nie chciała. Miała nadzieję, że odnalazła swój azyl, a wraz z nim całą chmarę skrawków przeszłości. Kiedy czuła jego dotyk na swojej skórze, mogła przysiąść, że właśnie tego jej ciągle brakowało. Nie zdjęć, historii, które opowiadali Mike z Luke'iem, ale właśnie samej obecności Cala. Tylko i wyłącznie.

Każda historia kiedyś dobiega końca, albo przynajmniej pozornie kończy jakiś etap, żeby rozpocząć zaraz kolejny. Takie jest następstwo rzeczy. Nic nie trwa wiecznie. Nieważne czy jest to dobro czy nienawiść. Czy kogoś kochamy, czy ranimy. Wszystko ma swój własny koniec. Jesteśmy na niego przygotowani od startu, nie możemy od niego uciec, bo zawsze się do niego przybliżamy. Czas nie staje na nasze prośby ani krzyki, prze do przodu, a my razem z nim. Staramy się temu zapobiec, ale bezskutecznie. Wątpimy w niego, że przecież on nic nie zmieni, że wszystko jest zależne od nas samych. Otóż nie. Wszystko jest zależne od czasu. To on może, choć trochę, wygoić nasze rany, albo nieustannie przywoływać wspomnienia, nie pozwalając im zniknąć za kurtyną przeszłości. Niezaprzeczalnie wszystko zależy od niego. W końcu to on przyczynił się do tego, żeby Aile zrozumiała kilka spraw, a przede wszystkim, żeby była w stanie dać Calumowi drugą szansę i wybaczyć mu. Oboje chcieli wierzyć, że druga szansa będzie również synonimem ich samym. Że zakończy się wszystko na drugiej, bo nie będzie potrzeby dawać kolejnych. Tej drugiej. Prawdziwej. A nie tych kilku małych szans, które nie wniosły nic, a burzyły jeszcze ten minimalny porządek na ledwo stojących fundamentach. Teraz fundamenty miały być nowe. Zresztą jak oni sami.

second chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz