and the memories i never can escape.
Obudziła się, gdy łóżko po stronie Caluma było pościelone i przede wszystkim puste. Sine z zimna nogi postawiła na drewnianych panelach. Objęła się delikatnie ramionami, bojąc się, że ból w żebrach jeszcze bardziej się powiększy. Chwiejnym krokiem doszła do dużego lustra, ostatnio zostało prawie stłuczone. Podniosła nieznacznie głowę, żeby zobaczyć dużego siniaka na szyi, kilka mniejszych na obojczyku i zadrapane kolana. Obciągnęła szarą, brudną koszulkę swojego chłopaka i westchnęła cicho. Za oknem już świtało. Może była czwarta, piąta nad ranem. Jakiś ptak zaczął cicho ćwierkać, ale gdy tylko się odwróciła, od razu przestał i odfrunął.
Niebo może pukać do twoich drzwi, ale strach, który tkwi w tobie, nie pozwoli ci ich otworzyć. Stała kilka sekund nieruchomo, czekając jak huki uderzeń w drewnianą płytę ustaną. Doczekała się. Chwilę później dźwięk kluczy uderzył jej do myśli. Ciemna postać weszła do środka, śmiejąc się głupio. Rozpoznała tą osobę. Właśnie ta osoba przysięgała jej, że nigdy jej nie skrzywdzi i że kocha ją jak nic na świecie. Aile się dopiero teraz przekonała, co Calum miał na myśli, gdy mówił o miłości.
Posłał jej krzywy uśmiech i już chciał się odezwać, gdy padł jak długi na łóżko. Czknął i momentalnie usnął. Dziewczyna chciała, żeby tak samo szybko rozwiązywały się wszystkie problemy. I rozwiązywały się już raz na zawsze, a nie do następnej imprezy. Nie chciała co dzień walczyć o coś, co jest i tak na przegranej pozycji. Dlatego szybko ściągnęła z siebie T-shirt i rzuciła go na śpiącego Caluma. Włożyła cienką sukienkę, a na nią sweter. Na stopy wciągnęła adidasy i chowając paczkę papierosów pod łóżko, wyszła, trzaskając drzwiami. Miała już go dosyć. I dosyć tej powtarzającej się sytuacji.
Sydney o tej porze nie przypominało tych amerykańskich miast, gdzie żyje się dwadzieścia cztery przez siedem. Kilka małych bloków i las, a w drugą stronę coraz większe budowle, szybszy ruch i lepsze życie. Skręciła w tamtym kierunku, nadal obejmując się ramionami. Było zimno, dopiero początek listopada. Temperatura sięgała dziesięciu, może dwunastu stopni, a ona z gołymi nogami szła do centrum, kuląc się z bólu żeber. Kolana bolały coraz bardziej i znów zaczęły krwawić, powodując czerwone ścieżki na bladej skórze Aile. Wzdrygnęła się tylko i lewą dłonią próbowała zatamować krew, gdy jednak okazało się, że to nie będzie takie łatwe, pozwoliła cieszy dalej spływać po nogach, farbując szare od kurzu buty. W końcu to było jej najmniejszy problem.
Ten większy śpi w domu.
Nazwałabyś mnie szalonym, a ja bym się tylko śmiał. Napisał to w swoim brudnopisie, który już kilka razy miał bliższe spotkanie z kawą albo piwem, jednak z gazowanym napojem częściej. Gdy Aile to przeczytała, uśmiechnęła się tylko. Powiedziała coś w stylu, że fajnie wiedzieć i krótko go pocałowała w usta, wracając do krojenia papryki. Kochała to warzywo i zapach, jaki roznosił się w całej kuchni.
Kiedy naprawdę do tej sytuacji doszło, wcale się nie śmiał. Nie zachichotał. Nie uśmiechnął się. Nie wywrócił oczami. Tylko od razu rzucił się na nią, że uderzyła plecami o ścianę pokoju. Ból był na tyle duży, że w jej pięknych, niebieskich oczach zalśniły łzy. Pisnęła cicho, gdy na marne próbowała szamotać się, żeby ją wypuścił. Patrzył się na nią, a to spojrzenie zadawało jej miliony ukłuć. Czuła, że zaraz albo stanie się workiem treningowym albo powie coś, co na pewno nie uspokoi chłopaka, a wręcz przeciwnie. Powiedziała, że jest damskim bokserem. Ułamki sekund później to poczuła. Uderzył ją w podbródek. Jego czekoladowe oczy przypominały ciemność, a z ciemnością mało komu do twarzy. Zachęcając go do kolejnego ciosu, myślała, że jakoś go wybudzi z tego transu. Łudziła się, że to poskutkuje, ale jak widać nie poskutkowało.
– Aile! – Zawołał ją jakiś męski głos, znała go, więc jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku. – Aile! Aaliyah! – Prawie biegła. Chciała już skręcić w jedną z nieuczęszczanych uliczek, gdy poczuła uścisk na przegubie. Musiała się odwrócić. – W końcu... – Wysoka sylwetka Luke'a wpatrywała się w nią, jakby jej nie poznawał. Zrobił krok do tyłu, nie był na siłach ustać normalnie. Poturbowana postać Johnson przeraziła go. Cofnął się jeszcze dwa kroki, gdy dziewczyna posłała mu smutne spojrzenie i właśnie odwracała się, żeby odejść. Znów pociągnął ją za ramię. – Co ci się stało? – Nie puścił jej, gdy to pytanie wyskoczyło z jego ust, zanim zdążył się zastanowić. – Ai...– nie dokończył.
– Nic mi nie jest, Luke, nie powinieneś teraz otwierać kawiarni? – Próbowała go jakoś zbyć i prawie jej to się udało. Podrapał się po karku, żeby spróbować sformułować odpowiedź, ale Aaliyah nie dała mu dojść do słowa. – Żyj swoim życiem, Lukey. Tak będzie lepiej – oświadczyła, wymijając go i niknąc w porannym tłumie.
Blondyn przez chwilę stał w miejscu, jakby to, co zrobiła dziewczyna, wcale nie miało miejsca. Ocknął się, gdy jakaś ciężarówka głośno zatrąbiła. Poprawił kaptur leżący płasko na plecach i ruszył do miejsca pracy. Aile widziała jak wchodził do beżowego budynku. Pewnie westchnął ciężko, szukając po kieszeniach pęczka kluczy. Zerknął przez ramię, a później jeszcze raz westchnął. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
Spójrz w moje oczy. Głos Caluma wszedł do jej głowy z ostrością sztyletu. Pozwoliła włosom, żeby opadały na jej twarz, tworząc pewnego rodzaju barierę. Nie chciała, żeby obcy jej ludzie patrzyli jak znów zanosi się łzami i krztusi się nimi na środku ulicy. Nie potrzebowała robić jeszcze większego przedstawienia, wystarczyło jej to, które rozgrywało się w jej sercu.
Kocham cię, rozumiesz? Czy rozumiała? Prychnęła pod nosem. Rozumiała, gdy powtarzał to pierwsze naście razy. Czuła, gdy mówił to jak modlitwę. Teraz? Stojąc na podwójnej ciągłej, słysząc trąbienie tira i krzyki nieznanych jej osób, nie zrobiła nic. Pozwoliła, żeby strach sparaliżował jej wątłe ciało, żeby umysł oczyścił się i wybił raniące słowa chłopaka. Pozwoliła, żeby ciężarówka niebezpiecznie hamowała. Pozwoliła na to wszystko...
x4I
CZYTASZ
second chance
Mystery / Thriller❝Każdy dostaje drugą szansę. Nie każdy umie ją wykorzystać.❞ © besaucy 2014-2015 / (book 1)