easy come and go, gonna go it alone.
Calum, gdy tylko przekręcił zamek i popchnął drzwi, stanął jak wmurowany. Pozwolił, żeby klucz wypadł mu z dłoni i spowodował nagły brzdęk. Nadal miał uniesioną rękę, jednak powoli zaczął ją opuszczać. Jego oczy patrzyły na postać Chelsea, a ta posłała mu szeroki uśmiech, zwlekając się z fotela. Stojąc przed nim, dzieliło ich ponad dwadzieścia centymetrów, jak nie więcej. Położyła mu swoje małe dłonie na biodrach, ale Hood od razu je strzepnął i ruszył w głąb salonu, rozglądając się za Aile. Nie było jej. Otwarte drzwi do sypialni i łazienki dawały prostą odpowiedź, że wyszła. Niemal natychmiastowo zauważył ten ketchupowy napis. Pocałuj mnie w dupę. Wiedział, że wykrzyknik jest tu zbędny. To wyjaśniało, dlaczego Wood była w ich mieszkaniu. Obstawiał, że wpuściła ją Aile i, nie mając do niej siły, wyszła. Trochę się zdziwił, nie sądził, że Aaliyah jest zdolna do takiego dynamicznego postępowania. Tym bardziej, że było już ciemno, a okolica nie należała do jakiś super bezpiecznych.
– Co jest, kocie? – spytała brunetka, ciągnąc go za rękę na sofę. Poddał się jej woli i usiadł ciężko, mrucząc coś pod nosem. – Pozbyłam się tej twojej dziewczyny. W końcu możemy być sami. – Usiadła mu na kolanach. Plan Hooda nie szedł po jego myśli, bo nawet nie pomyślał, żeby zrzucić blondynkę z kolan. – To co, pokażesz mi swoją sypialnię czy idziemy do mnie?
Ciężko dążyć do założonych sobie celów, ale głupotą jest zmieniać kierunek swoich planów, tylko dlatego, że nie umiemy sobie czegoś odmówić. Cala bardzo łatwo było zmanipulować i to trochę wyjaśniało, dlaczego pozwolił sobie na pocałunki z Che', która zaczynała próbować zdjąć chłopakowi koszulkę. Gdy poczuła pewien opór, odsunęła się niemal gwałtownie. Była blisko spadnięcia mu z kolan, ale na nieszczęście się tak nie stało. Chciała się zapytać, co zrobiła nie tak, ale uniemożliwił jej to dzwoniący telefon. Brunet zerwał się, ale pięćdziesięciokilogramowy bagaż mu to uniemożliwił. Wyciągnął z kieszeni komórkę, od razu akceptując połączenie. Słyszał głośną muzykę przede wszystkim, dopiero później wyłapał znajomy głos Luke'a.
– Stary, musisz odebrać stąd Aile. Jest pijana w chuj. Myślę, że już wyszła z tego klubu na St. Lucie, złap ją, zanim coś się jej stanie – rzucał z prędkością słowa, które z dość pokaźnym opóźnieniem docierały do głowy Caluma. Gdy chciał się zapytać, co ona właściwie tam robi, musiał zadowolić się sygnałem rozłączonego połączenia, a nawet później i ono ucichło.
– Ej, Che', muszę spadać, więc ty też. – Pociągnął ją tak, że znalazła się obok niego na kanapie. – Potrzebuję coś załatwić, a twoja obecność raczej nie jest wskazana. Czy coś – dodał, widząc zdziwienie w jej oczach, nie tego się spodziewała.
– Co, twoja księżniczka potrzebuję rycerzyka, a ty się na to piszesz? – prychnęła, krzyżując ręce. Calum podał jej tylko szpilki, które bardzo powoli założyła. Tak samo wolno podniosła się. – Myślałam, że już dawno skończyłeś z Aile i tą całą otoczką jaki to jesteś zły. Nie możesz uważać się za bad boya, gdy jesteś gotowy na jej każde skinienie. Co ci powiedziała, że cię bardzo kocha, potrzebuje i jak po nią nie przyjedziesz, to skoczy z mostu? Och, na boga, Cal, dorośnij i trzymaj się swojego imidżu, bo może się to dla ciebie bardzo niekorzystnie skończyć – zakończyła w końcu.
Hood podrapał się wymownie po karku. Dziewczyna miała trochę racji, ale tylko trochę. Troszeczkę. Przynajmniej w tym, że nie powinien być tak miękki. Może gdyby to Ails zadzwoniła, rzuciłby, że go nie obchodzi, ale Luke, mimo, że często go wkurzał, nie zadzwoniłby od tak, bo mu się podoba. Johnson musiała być mocno pijana, skoro zgubił ją z oczu. Nawet nie chciał myśleć, co mogła zrobić brunetka po pijanemu. Tym bardziej z Hemmingsem, który ostatnio zachowywał się jak wierny pies dziewczyny.
CZYTASZ
second chance
Mystery / Thriller❝Każdy dostaje drugą szansę. Nie każdy umie ją wykorzystać.❞ © besaucy 2014-2015 / (book 1)