20; human suffering

647 55 20
                                    

i think i've lost my chance.

Kiedy porażka boli nas najbardziej? Pewnie dokładnie wtedy, gdy nie tylko my w nią wierzyliśmy, ale wszyscy wokół. Albo kiedy my nawet nie byliśmy tego pewni, a inni już tak. To całkiem zabawne, że najbardziej boli nas to, co powinniśmy przewidzieć. Podobno poddanie się prowadzi większe straty niż ta cała klęska, ale co wtedy gdy już gorzej być nie może? Gdy pogorszenie się sytuacji powoduje, że zamiera nam serce, a my pozbywamy się całej chęci życia, bo przez nasze zachowanie tracimy osobę, za którą oddalibyśmy całego siebie? Podobno porażki są nieuniknione, bo przecież nie możemy wygrać każdej walki. Ludzie nie mają nadprzyrodzonej siły, aby nigdy się nie poddawać i nigdy nie wątpić. Mamy do tego prawo, bez pytań nie byłoby nas, bez zwątpienia nie ma nas. Często jest już za późno na zwycięstwo, ale końcowy wynik nie zawsze musi znaczyć dla nas porażki. [1] Zdawało się, że nawet Dea jest zadowolona z tego obrotu sprawy. Może nie chciała koniecznie, żeby Calum zrozumiał wartość swojego związku w takich okolicznościach, ale jego sama obecność tutaj sprawiała, że dziewczyna zaczynała mu minimalnie wybaczać. Jednak tylko minimalnie, dlatego siedziała w milczeniu na taborecie tuż przy  drzwiach, gdy chłopak zajął miejsce na łóżku, trzymając ciągle Aile za dłoń. Gdyby Fadea nie znała ich ostatnich przygód, pewnie mogłaby stwierdzić, że to urocze, że Cal tak o nią dba, ale przecież znała powody, więc szybko wyrzuciła z siebie te wszystkie ckliwe myśli, mrużąc natychmiastowo oczy.

Zastanawiałeś się, jaki to musi być ból patrzeć na osobę, którą się kocha, kiedy za chwilę może umrzeć? I to dlatego, bo ty nie pozwoliłeś jej żyć? Jaki ciężar musisz nieść na swoich barkach, żeby nie wybiec ze szpitalnej sali i znaleźć się w jakimś zacisznym miejscu, gdzie będziesz mógł się przekonać, że to wszystko to nieprawda, a że ukochana osoba jest całkowicie bezpieczna, i może nawet nią być bez ciebie? Jaki wielki ból rozsadza serce, kiedy oczy patrzą na zamknięty powieki — wydają się, że nawet nie drgną, a usta, które wypowiadały wszystkie zwroty miłości, a później wszystkie przekleństwa, już nigdy się nie otworzą? Palce nigdy nie dotkną policzka chłopaka, przyciągając jego wargi do swoich. W końcu Calum nie wytrzymał, wstał szybko i przelotnie spojrzał na Deę. Widziała w jego oczach łzy. Przecież nikt nie może być silny cały czas, nawet, a może i przede wszystkim on.

Zawsze doceniamy coś dopiero po fakcie. Gdy coś tracimy zaczynamy rozumieć, że nie umiemy bez tego żyć. Pozwalamy dobrowolnie wymsknąć się z naszych rąk uczuciom, sytuacjom czy osobom, nie zdając sobie sprawy z ogromnego znaczenia, jakie ono nadawało naszemu dotychczasowemu istnieniu. Przegrywamy wtedy już na starcie, nie łapiąc tak logicznych obrotów spraw. Calum przeklinał siebie, swoje zachowanie, absolutnie wszystko. Nawet to, że parkował właśnie pod blokiem samochód. Spojrzał na swoje okna, które zostawił otwarte. Teraz wiatr je domknął, przycinając firankę, która nerwowo kołysała się na wietrze. Westchnął tylko, kręcąc z rezygnacją głową, kiedy otwierał metalowe drzwi od klatki schodowej, a po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Włożywszy go do ust, natychmiastowo podpalił używkę znalezioną również w kieszeni zapalniczką. Doszedł tylko się na półpiętro, gdy zamarł. To było całkowicie niemożliwe. Nie w tym momencie! Chciał się odwrócić i odejść, ale osoba stojąca przed jego mieszkaniem mu to nie umożliwiła. Nadal wyglądała tak samo jak ją zapamiętał. Tlenione blond włosy, platformy i ulubiony sweter z Wildfoxa. Uśmiech na jej ustach był tak szczery jak modlitwa ateisty. Zapowiadało się na to, że dziewczyna nie miała najmniejszej chęci z niego zrezygnować, a szczególnie teraz, kiedy miała okazję zostać ważniejszą niż ta cała Aile.

— W końcu książę się pojawił — żachnęła, schodząc kilka stopni niżej, aby zatrzymać się może dwa przed Calumem. — Jak tam twoja najjaśniejsza gwiazda? Temat już skończony? Rozmyśliłeś się? Patrz, już nie musisz do mnie dzwonić, oto jestem! — Zaśmiała się, kładąc mu dłoń na ramieniu, która chwilę później mknęła po jego szyi przez żuchwę po pełne usta. — Mam nadzieję, że choć trochę się stęskniłeś — wyszeptała swoim rasowym tonem, który jeszcze kilka tygodni temu chłopak tak bardzo uwielbiał. — Bo ja bardzo... — Grała dalej, widząc dezorientację w oczach bruneta. Sam nie wiedział, czemu jej na to wszystko pozwalał. Nawet na to, żeby stanęła na palcach i wplotła swoje palce w jego gęste włosy. Oblizała ponętnie usta, wiedząc, a raczej mając nadzieję, że zaraz wejdą do mieszkania i zaczną robić te wszystkie brudne rzeczy, które od dawno przeplatały się w jej myślach, kiedy Calum wyszedł od niej ostatnim razem, obiecując, że już nigdy ich nic więcej nie będzie łączyć. Mimo wszystko, rzecz jasna.

second chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz