15; i would be

769 72 18
                                    

when you told me you'd leave i felt like i couldn't breath.

Każdy dzień rozpoczynamy w pewien, tylko nam znany, sposób. Niektórzy nie wyobrażają sobie nie wypić czarnej kawy, siłując się na dowcip, że ich dusza ma taki sam kolor, oglądając sportowe wiadomości, a jeszcze inni nie spoczną dopóki do ich ręki nie wpadnie napój energetyzujący lub nie zapalą papierosa przy świetle poranka. Wszyscy mamy jakieś przyzwyczajenia. Nasz świat zostałby zburzony, gdyby nie nasze małe nawyki, gdyby nie to, że uśmiechamy się na wyburzałe wspomnienia lub, gdy kręcimy nosem, czując nielubiany przez nas zapach. To działa mechanicznie, nie mamy wpływu na te zachowania. Możemy zapanować tylko nad tymi, które sami kształcimy. Ale ciężką pracą możemy zdobyć wszystko.

Jednak Aile myślała całkowicie inaczej. Nie mogła, a może i po części nie chciała wpływać na to, żeby Calum wyparował z jej myśli. Żeby obraz jego ciemnych, gęstych włosów został zastąpiony przez cokolwiek. Czekoladowe spojrzenie pojawiało się za każdym razem, gdy zamykała oczy, a jego głos słyszała nawet wtedy, kiedy towarzyszyła jej cisza. Ciężko wymazać z pamięci coś, co kiedyś było synonimem naszego szczęścia. Kiedy tylko ta osoba mogła sprawić, że nasze wargi wykrzywiały się w niecodziennym uśmiechu, a melodia naszego śmiechu wypełniała całe pomieszczenie. Nie możemy panować nad naszymi wspomnieniami tak samo jak nad tym, kogo darzymy miłością oraz czy kiedykolwiek się ona wypali. To nie my decydujemy, kto stanie przed nami, przed kim otworzymy serce i kto wyjdzie z tego cało, a kto zostanie złamany. Czyje rany zostaną wygojone, a czyje się nigdy nie zabliźnią i będą podatne na każde otwarcie. Miłość to wojna, zawsze ktoś zostanie ranny, a drugi wyjdzie z tego zwycięsko. Przecież wszyscy wiemy, że miłość jest jak uzależnienie. Na początku odczuwamy radość, wszystko jest piękne, a my patrzymy na świat przez różowe okulary. To, co dzieje się obok, schodzi na drugi plan, bo przecież ta wspaniała osoba i otoczka wokół jest na pierwszym miejscu. Przechodzimy przez fazę, że potrafimy nad wszystkim panować, że wcale się nie uzależniliśmy, że w każdej chwili możemy to przerwać. A potem zaprzeczamy, że nie możemy przerwać, aby za chwilę złapać się na tym: cholera, wpadłem, jestem uzależniony. Darząc kogoś tym uczuciem, stajemy się bezbronni, z łatwością zamieniamy się w cel i pokazujemy wszystkie nasze rany, wierząc, że ukochana osoba nie będzie tego chciała użyć przeciwko nam. Ufamy, nie biorąc pod uwagę tego, że druga osoba wcale nie musi być tym, za kogo się podaje, prawda?

Wiatr za oknem hulał, a deszcz wygrywał irytującą melodię o metalowy parapet w mieszkaniu niedoszłego państwa Irwin. Czerwony budzik, który pewnie widział jeszcze czasy, gdy mama Gillmore uczęszczała do liceum, wskazywał wpół do ósmej, więc blondynka pewnie już dawno wyszła do pracy, a Ashton? Ashton musiał odsypiać właśnie swoją karierę w nocnym klubie, bo słyszała jak wrócił kilka minut przed szóstą rano, prawie zabijając się w przedpokoju. Dea obudziła się na tyle przerażona, że wyskoczyła z sypialni z kijem baseballowym. Stwierdziła, że mógłby być to Calum, więc przezornie się zaopatrzyła, gdyby nie chciał wyjść po dobroci. Fadea wzięła sobie za cel zrobienia z życia Caluma podróbki niskobudżetowego horroru, nawet gdyby miała ryzykować związkiem z Ashtonem, który mimo wszystko był przyjacielem Hooda. Jednak na szczęście Gillmore wydawało się jej, że Irwin coraz bardziej się odsuwał od bruneta. I tak całkowicie go nie przekreślił, mimo, że nie mógł zrozumieć zachowania chłopaka. Było całkiem absurdalne i nikt nie potrafił nawet w jakiś pokręcony sposób tego wyjaśnić. Cal też dziwnie milknął, kiedy się ktoś go o to pytał albo ucinał temat wiele urażony, że ktoś chce żyć jego życiem, co było zwyczajną nieprawdą.

Aile włożyła stopy w puchate kapcie blondynki, która ich wręcz nie znosiła. Amerykanka nie była fanką różowych papci kupionych przez Asha. Cóż... Przyznał się, że nie był w tym momencie trzeźwy, dodał, że niezbyt bardzo, ale to niezbyt było całkowite zbędne. W każdym bądź razie poprawiła ten piżamowy T-shirt z nadrukowanym 96 na plecach i przeciągnęła się, leniwie ziewając. Nie chciało się jej nawet wstać z kanapy, żeby przygotować się do pracy. Dopiero cicha muzyka dochodząca z kuchni jakoś dziewczynę zachęciła. Związała włosy w wysokiego kucyka, ruszyła do tamtego pomieszczenia. Irwin siedział na blacie, ubrany w starą koszulkę i dresowe szorty, łokieć opierał na kolanie, czekając jak woda w czajniku w końcu się ugotuje. Nawet nie zauważył jak brunetka weszła. Podniósł dopiero głowę, gdy ta przywitała się z nim, klepiąc go po ramieniu. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jej ekscytacji, więc odburknął coś na kształt „cześć" i powrócił do zadumy. Spał, choć nawet te dwie godziny ciężko nazwać byłoby snem, więc pewnie był wykończony.

second chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz