XI Prawdziwe wspomnienia

171 23 6
                                    

     Harry w jednej chwili dopadł do mężczyzny, odbierając od niego czerwone pudełko. Remus osunął się po ścianie kompletnie blady. Wyglądał w tej chwili, jakby dopiero skończyła się pełnia. Dłonie trzęsły mu się widocznie, kiedy chwytał palcami za swoje włosy, ciągnąc je boleśnie. Jego oczy kryły w sobie obawę i wstyd.

     Ktoś właśnie odkrył jego sekret i Lupin bał się, jakie przyniesie to za sobą konsekwencje. Nie chciał podnosić wzroku, byle tylko nie zobaczyć w tych jasnozielonych oczach obrzydzenia. Był pewien, że Harry nie zechce spędzić z nim reszty przerwy świątecznej.

     Lily nigdy nie spojrzała na niego z obrzydzeniem. Nie spojrzała tak na nich. I dzięki niej i James zrozumiał. On też nigdy tak na nich nie spojrzał. Dlatego też Remus tak bardzo bał się zobaczyć ten wyraz w oczach ich syna. W oczach takich samych jak te, które miała Lily. Ta Lily, która jako pierwsza go zaakceptowała. Która zaakceptowała ich i Remus był jej za to dozgonnie wdzięczny.

     Przez lata obserwował uprzedzenie czarodziejskiej społeczności. Odkrywanie swojej seksualności było dla niego czymś przerażającym w trakcie jego szkolnych lat. Pamiętał samobójstwo Puchona z ich roku, kiedy wyszedł na jaw jego homoseksualizm. Czarodzieje byli bezlitośni, nikt nie opłakiwał chłopaka, a Remus był przerażony tym, co zaszło. Jak mogli do tego doprowadzić? Jak mogli się godzić na takie zgnębienie drugiego człowieka, że ten postanowił odebrać sobie życie? Najbardziej przerażało go to, że ludzie wokół niego nie tylko zdawali się nie przejmować tym wydarzeniem, a cieszyli się z tego, że ten zboczeniec zniknął z tego świata.

     Lupin wolałby, żeby jego lykantropia wyszła na jaw, niż aby ujawniona została jego orientacja seksualna. To pierwsze niestety się spełniło i miał nadzieję, że nigdy nie doczeka dnia, w którym wydarzy się to drugie.

     Tylko Lily patrzyła potępieńczo na swoich współdomowników, kiedy ci rozprawiali po raz kolejny o tym sukcesie dla Czarodziejskiego Społeczeństwa. To dlatego się jej zwierzył. Nie miał wtedy pojęcia, że ich rozmowę podsłucha Syriusz.

     Harry odstawił pudełko na podłogę, samemu ostrożnie kucając obok drugiego czarodzieja. Złapał go delikatnie za nadgarstki i pewnie odciągnął ręce starszego od jego głowy, żeby tamten przestał ciągnąć się za włosy. Kiedy już zmusił Remusa, żeby ten na niego spojrzał, posłał mu szczery uśmiech.

     – Jak mniemam, powinienem się do ciebie zwracać "wujku"? – zapytał niby żartobliwie, powodując tym samym, że całe napięcie zeszło z wilkołaka.

     Ta niewinna odpowiedź była tak naturalna, tak zwykła, że Remusowi zaparło dech w piersiach. Harry przyjął to tak normalnie, że... no właśnie, starszy czarodziej nie wiedział, co "że". Nagle przyszło do niego niezrozumienie, dlaczego obawiał się reakcji chłopaka. Dlaczego wykształciła się w nim tak gwałtowna reakcja.

     Pieprzone, uprzedzone społeczeństwo.

     Lupin odwzajemnił uśmiech Harry'ego i zaśmiał się nieznacznie, nie wiedząc, jak inaczej zareagować. Powoli wstał z podłogi na wciąż trzęsących się z emocji nogach i spróbował podnieść pudełko. Zachwiał się przy tym niebezpiecznie, sprawiając, że Harry poderwał się na nogi, żeby go podtrzymać.

     – Chodź, zrobię ci kawę, ochłoniesz i opowiesz mi, jak to było z tobą i z Łapą – powiedział, samemu zabierając drewnianą skrzynkę.

***

     – No cóż, powiedziałbym, że Łapa był bardzo nieustępliwy po tym, jak odkrył, że ma u mnie jakiekolwiek szanse – zaśmiał się Remus, podnosząc kubek z parującym napojem do ust.

Memento MoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz