II Trudności Poznawania Siebie

1.1K 84 39
                                    

     Korytarze Hogwartu były dziwnie opustoszałe, jak na tę godzinę. Obiad w Wielkiej Sali skończył się dopiero pół godziny temu, a uczniowie dziwnym trafem, zamiast zapełnić każdy zakamarek zamku, zniknęli w dormitoriach, uciekli do biblioteki albo zwyczajnie wyczuli, że nadchodzi niebezpieczeństwo i ulotnili się w inne miejsce.

     Profesor Minerwa McGonagall zmierzała właśnie w stronę gabinetu dyrektora i zdecydowanie nie była w dobrym humorze. Przez całą swoją drogę spotkała tylko parę obściskujących się Puchonów, którzy byli tak zajęci sobą, że nie zwrócili uwagi na powoli pustoszejące korytarze. Nie omieszkała odebrać im po dziesięć punktów od osoby i wysłać na szlaban u Filcha jeszcze tego samego wieczora.

     Wydarzenia mające miejsce przed obiadem wyraźnie wybiły nauczycielkę z równowagi, a zadanie, które przed nią stało, wcale nie poprawiało sytuacji. Dobrze wiedziała, że przekonanie Dumbledore'a do odebrania odznaki Prefekta Ronaldowi Weasley'owi będzie piekielnie trudne. Albus, od kiedy pamiętała, faworyzował Gryfonów, czego nie robiła nawet ona. Minerwa od zawsze stawiała na sprawiedliwość i zamierzała dopilnować, żeby dosięgnęła ona i tego mieszkańca jej domu. Chłopak zhańbił dobre imię Gryffindoru i zawiódł pokładane w nim zaufanie przyjaciela, a to, że tym przyjacielem był sam Harry Potter - Chłopiec, Który Przeżył, było w tym momencie największym problemem.

     McGonagall lubiła Harry'ego. Był dla niej kimś więcej niż tylko zwykłym uczniem, chociaż kobieta nigdy w życiu by się do tego nie przyznała. Pamiętała go jeszcze jako niespełna rocznego berbecia, śpiącego w ramionach Lily Potter w trakcie spotkań zakonu Feniksa. W głębi bardzo współczuła chłopcu. Wiedziała, że nie miał łatwego życia, a jako że przyjaźniła się z Dumbledorem, miała jakiś wgląd na plany dyrektora względem jego Złotego Chłopca i ilekroć sobie o nich przypominała, na jej twarzy pojawiał się zbolały wyraz. Oczywiście, nie wiedziała wszystkiego. Jedyną osobą w tym zamku, oprócz samego Albusa, która mogła mieć większe pojęcie niż ona o tym, co zamierzał ten szalony czarodziej, był Severus Snape. Jednak opiekun Slytherinu zdecydowanie był trudnym człowiekiem i Minerwie nie udało się jeszcze przełamać tej bariery, którą wokół siebie zbudował, choć skrupulatnie nad tym pracowała.

     Niestety, teraz miała inną, bardziej naglącą sprawę na głowie. Przekonanie Dumbledore'a, że Ron Weasley zasłużył na utratę odznaki Prefekta. Nie należało to do zadań łatwych, bowiem jej przyjaciel faworyzował swoje Lwy znacznie bardziej niż Slytherin był faworyzowany przez swoją Głowę Domu. No i Ronald należał do jego Złotej Trójcy. To było najcięższe do przeskoczenia.

     Minerwa stanęła wreszcie przed kamiennym gargulcem strzegącym przejścia do gabinetu dyrektora.

     – Likworowe pałeczki – powiedziała i posąg odsłonił jej przejście.

     Czarownica ruszyła ruchomymi schodami, przestępując żwawo stopnie. Nigdy nie lubiła czekać, aż te dowiozą ją na miejsce. Była wprawdzie cierpliwą osobą, ale gdy tylko mogła skrócić czas oczekiwań na coś, robiła to bez wahania. Nie widziała sensu w bezczynnym staniu w miejscu.

     Gdy dotarła do szczytu schodów, zatrzymała się przed drzwiami. Zapukała w nie i słysząc uprzejme, acz pewne wejść, przestąpiła przez próg.

     – Albusie. – Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciela na powitanie.

     Ten wstał z miejsca, widząc ją i sam uniósł kąciki swoich ust.

     – Minerwo, kochana, usiądź – powiedział, wskazując dłonią na krzesło naprzeciwko siebie. – Herbaty? Cytrynowego dropsa?

     Kobieta skinęła głową na pierwsze pytanie i zaśmiała się cicho pod nosem na drugie. Cały Albus. McGonagall już dawno, dobitnie wyjaśniła mu, że nie poczęstuje się jego dropsami, ponieważ ma silne uczulenie na cytryny. Po tym wywiązała się między nimi długa rozmowa o alergiach i niekompetencji uzdrowicieli w Mungu w całkowitej walce z nimi. Dumbledore nie przestał po tym proponować jej słodyczy, ale od tej pory zawsze w jego oczach lśniły figlarne iskierki. Uwielbiał się z nią droczyć, co czarownica zawsze odbierała z pewną dozą pobłażliwości.  

Memento MoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz