Rozdział 2

2.9K 80 24
                                    

Nabrałam głęboki wdech, czując zimną wodę na całym ciele. Gwałtownie otworzyłam oczy, rozglądając się po miejscu mojego przybycia. Przebywałam w tym samym opuszczonym magazynie, nic się nie zmieniło.

- Wstawaj. - usłyszałam głos Simone. Pomrugałam, orientując się, że nastał kolejny dzień.

Kolejny dzień bólu.

Kolejny dzień gwałtu.

Kolejny dzień tortur.

Kolejny dzień czekania aż mnie zostawią.

Kolejny dzień marzeń, że następnego dnia się nie obudzę.

Pociągnął mnie za łańcuchy za nadgarstkach, przez co byłam zmuszona podnieść się do pozycji siedzącej. Codziennie, gdy na niego patrzyłam pod powiekami wzbierały się słone łzy, a w myślach obrzydzenie. Obrzydzenie do samej siebie. Bo jak mogłam do tego dopuścić.

Chcieli mnie, a raczej mojego ciała. Chcieli piękności, a dostaną to czego się nie spodziewają.

Mężczyzna usiadł na krześle naprzeciwko mnie, przyciągnął sobie obok siebie stolik. Na którym położył jakąś ścierkę. Ubranie, prawdopodobnie dla mnie i woreczek z narkotykiem.

- Jesteś taka piękna.. - odparł, bardziej się pochylając w moją stronę. Unikałam jego spojrzenia jak tylko mogłam, jednak uniósł mój podbródek ku górze. - Dobrze, że do nas trafiłaś. - dodał, unosząc kącik ust.

Ja wręcz przeciwnie. Nie cieszyłam się z tego powodu. Blondyn wstał z miejsca, chwytając w dłoń woreczek z proszkiem. Wyglądał trochę inaczej niż poprzednio.

- Nie płacz. - wychrypiał. Zmarszczyłam brwi, czując na policzku łzy. Nie miałam możliwości ich wytrzeć, przez co same musiały wyschnąć.

- Nie chcę. - kręciłam głową w przeczeniu. Nie miałam zamiaru tego brać. Zacisnęłam zęby, tak aby nie zdołał wsypać mi nic do buzi.

- Będziesz bardziej szczęśliwsza. - mruknął, uśmiechając się. Chwycił w dwa palce, moją twarz, otwierając mi usta. Otworzył biały proszek o strukturze kryształów i wsypał mi buzi.

Narkotyk zaczął działać odrazu.

Heroina.

Czułam się błogo. Euforia wstąpiła w moje ciało. Wcześniejszy ból ustąpił, a wszystkie głosy dochodziły do mnie, jak bym była za ścianą.
Gdybym tą całą sytuacje przemyślała, dziękowałabym za ten proszek. Uśmierzył moje cierpienie. Sprawiając, że chociaż na jakiś czas nie myślałam o wszystkim, jak i o niczym.

Ponownie podszedł do telefonu, klikając kilka przycisków. Z głośników zaczął wydobywać się dźwięk. Zawsze ta sama, pieprzona piosenka, której tekst już znałam na pamięć.

,, And all the kids cried out, "Please stop, you're scaring me" I can't help this awful energy Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
I paced around for hours, on empty I jumped at the slightest of sounds And I couldn't stand the person inside me I turned all the mirrors around''

Ostatni raz na mnie spojrzał, biorąc w dłoń czerwoną, krótką sukienkę. Rozłożył ją, oddalając trochę bardziej od siebie. Przyglądał się jej, jakby znalazł w niej siódmy cud świata. W kilku krokach podszedł do mnie, wyjmując klucz z kieszeni spodni. Zdjął łańcuchy z moich nadgarstków, ukazując czerwony ślad po nich. W nocy za bardzo szarpałam nimi. Kątem oka spojrzałam na nie, widząc zaschniętą krew, jak i tą nową. Dopiero spływającą po ręce.

- To twoja wina. To ty wszystkiego dopuściłaś. Gdybyś się tylko na tamtej sesji rozebrała.. Żyłabyś normalnie. - wzruszył ramionami. - A teraz jesteś tutaj, zdana tylko na mnie. - dodał.

- Gdybyś mi nie składał absurdalnych propozycji, to także tutaj bym się nie znalazła. - podkreśliłam. Złapał moje ramię o wiele za mocno, przez co syknęłam. Był też w tym mój występek, jednak żaden szmaciarz nie będzie mną rządził.

W znacznym stopniu pociągnął mnie, tak abym leżała jak i siedziała tyłem do niego. Opierałam się o jego kolana, a on patrzył na moje nagie ciało. Nienawidziłam tego uczucia, gdy czułam się jak nic niewarta szmata. Chwycił w dłoń materiał sukienki, przykładając ją do mnie. Rozmiar był bardzo podobny do tamtych, które nosiłam.

- Załóż. - podał mi materiał. - Albo zrobię to siłą.

Wolałam nie testować jego cierpliwości, więc wsunęłam tkaninę na siebie. Lekko się chwiejąc, wstałam z materaca, obciągając krwistoczerwoną materię na uda. Teraz mogłam się z nim zgodzić. Wyglądałam jak dziwka.

Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Za wiele czasu spędziłam leżąc na tym pieprzonym materacu.

Pomóż mi, ściany się zapadają Czasami mam ochotę się poddać Ale po prostu nie mogę

- Pomóż mi.. - szepnęłam widząc Nicolasa. To były moje ostatnie słowa nim zapanowała ciemność.

***

Pomrugałam, jednak zbyt gwałtownie, aby przed oczami nie pojawiły się małe gwiazdki.
Chciałam wolności, dostałam niewolę.

Zaczynam wyobrażać sobie świat, w którym się nie zderzamy.

- Co będzie dalej? - spytałam Nicolasa. Jako jedyny ze mną został. Miał mnie przygotować. Czułam się źle. To wszystko mnie przerosło. Nie wiem już nic. Będę się potykać i upadać. Dopóki nie spadnę na samo dno.

- Milczenie jest złotem w twoim przypadku. - wypomniał, patrząc przez zbite okno. Westchnął, a następnie podszedł do sportowej torby. Podszedł do mnie, wysypując wszystkie rzeczy na materac. Przymknęłam oczy, spodziewając się najgorszego.

- Spójrz na mnie. - wychrypiał. Pokręciłam głową, przez co złapał mój podbródek i uniósł ku górze. Otworzyłam powieki, przenosząc wzrok, jednak nie na niego, a na wszystko co wypadło z torby.
Uniosłam brew, widząc różne kosmetyki i akcesoria do włosów. W tym momencie zrozumiałam, że nie byłam pierwszą dziewczyną, którą porwali. Jedynie mogłam się zastanawiać co się z tamtymi stało. Nie słyszałam żadnych rozmów czy krzyków innych osób.
W tym magazynie byłam sama.
Skazana tylko na siebie.

Jednak jak nie ufałam innym ludziom, to jak miała zaufać sobie?

Momentalnie po moim lewym policzku popłynęła jedna, samotna łza. Nie mogłam jej zatrzymać, a może nie chciałam. Spłynęła po dłoni Nicolasa, przez co przeniósł wzrok na nią. Zmarszczył brwi, patrząc na mnie pytająco. Jedyne co zrobiłam to wzruszyłam ramionami. Nie chciałam litości czy współczucia. Chciałam wolności albo chociaż aby pomógł mi uciec.

Uciec jak najdalej stąd.

- Dzisiaj w nocy wypływamy jachtem. Jedziesz z nami, dlatego musisz się przygotować. - wyjaśnił powoli. Przytaknęłam na jego słowa, choć wcale nie byłam ich pewna.

- Nie możecie mnie tutaj zostawić? -spytałam złamanym głosem.

- Nie, bo uciekniesz.

- Nie ucieknę. - przysięgałam.

- Ja na twoim miejscu bym uciekł. - mruknął, jednak tak cicho abym tego nie słyszała.
 
- Jak mam się pomalować? - zmieniłam temat.

- Tak, żeby cię nie poznał. Użyj czerwonej szminki na usta. - odparł, wyjmując telefon z kieszeni. Gdybym wyrwała mu ten telefon i uciekła. Wyrwałabym się z tego koszmaru.
W miarę szybkim tempie wytuszowałam rzęsy, nałożyłam puder i krwistoczerwoną pomadkę.
Nadal miałam na sobie sukienkę, którą musiałam założyć przy Simone. Brakowało mi jeszcze szpilek i diamentowej torebki. Wyglądałabym jak kopciuszek po roku w Rosji. Mający wewnętrzną i zewnętrzną przemianę swojej osoby w bardziej mroczny klimat.

Oznaczona 18+ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz