Rozdział 12

1.3K 63 18
                                    

Zemściłam się, jednak został mi jeszcze Nicolas. Jego nie chciałam zabijać. Wszystko mi o nim mówiło.

Spojrzałam w dół, na swój dekolt. Widniał na nim złoty wisiorek z małą literką N i niebieskim motylem, był od niego. Nadal go nie zdjęłam, choć powinnam.

Weszłam niezauważalnie do budynku, wjeżdżając windą na odpowiednie piętro.
Wyłączyłam wszystkie kable, odpowiadające na wypadek włamania. System całego apartamentowca był strasznie pokręcony, jednak po kilku dniach mi się udało.
Z czego byłam dumna.

Był późny wieczór, jego nie było w domu. Wyjęłam z barku w salonie najdroższego szampana jaki miał. Skierowałam się do kuchni po kieliszek i otwieracz. Otworzyłam alkohol, po czym wróciłam do salonu. Położyłam wszystkie rzeczy na stoliku kawowym.

Rozsiadłam się wygodnie, patrząc na całe pomieszczenie. Prawie nic się nie zmieniło, jedynie brakowało mi w tym życia, a nie kolorów
czarno-białych. Przekręciłam głowę, słysząc przekręcanie klucza w drzwiach. Nie zapalił światła, jak również tego nie zrobiłam. Nie widział mnie, jednak ja doskonale widziałam jego. Miał na sobie kurtkę skórzaną i czarne, podziurawione jeansy.

- Myślałam, że będę czekać wieczność. Zauważyłam, że punktualność nie jest twoją mocną stroną. - powiedziałam, biorąc niewielkiego łyka alkoholu.

- Maripossa? - spytał.

- Myślałam, że już o mnie zapomniałeś. - przyznałam.

- Nie zapomniałem. - wszedł do salonu, wciąż w ciemności. - Jak tu trafiłaś? - dodał.

- Pamiętałam drogę. - margnęłam.

- Jaki jest cel tej wizyty? - dopytywał się.

- Wiesz.. Za każdym razem zastanawiałam się
co u ciebie. Ale zauważyłam, że nic się nie zmieniło. Nadal jesteś takim skurwielem jak wcześniej, jednak wtedy byłam zamroczona miłością do ciebie. Dzisiaj mi już przeszło. - wzruszyłam ramieniem. Stawiając na szczerość.

- Nie spodziewałbym się.

- Domyślam się. Chciałam poczuć przy tobie choć namiastkę szczęścia, którego nie otrzymałam.

- Maripossa..

- Chciałabym wiecznie żyć ze śnie, gdzie twoja postać była wykreowana pozytywnie i przychylnie. Przez jakiś czas mi się udawało, wiesz?

- Nie. - przewrócił oczami. Patrząc na mnie, jak na idiotkę.

- Potrzebowałam takiej odskoczni od realnego świata.

- Doskonale o tym wiem. - zacisnął usta w wąską linię.

- Pamiętam dzień, gdy uciekłam z tamtego magazynu. Biegłam tak szybko, abyście mnie nie znaleźli. Aż w końcu znalazłam się w mieście. Prosiłam o pomoc.. Nikt mi nie pomógł. Ludzie pewnie sobie pomyśleli, że jestem wariatką, która uciekła ze szpitala psychiatrycznego, jedynie w koszulce i pełnym, rozmazanym makijażu. Dopóki ktoś nie zadzwonił na policję. Przyjechali aby mnie zabrać.. przesłuchać. Dokładnie mnie wypytywali. Powiedziałam, że zostałam porwana... Ale specjalnie udawałam, że nie znam moich oprawców. Chciałam krwawej zemsty, a policja pewnie by nic nie zrobiła. Te kilka miesięcy stało się cholerną udręką. Starłam się obmyślić plan idealny w każdym calu. Pochwalę się.. Udało mi się. Chciałam sprawiedliwości na was, a szczególnie na Simone, Emanuelle i tobie. Konsekwentnie do tego dążyłam, dopóki nie osiągnęłam celu.

- Zabiłaś ich? - spytał zdezorientowany.

- Tak. Zasługiwali na śmierć. - przyznałam szczerze.

- Zasługiwali. - zgodził się ze mną.

- Ty też na nią zasługujesz, ale nie z mojej ręki. Szczerze mówiąc, sama nie mogłabym tego zrobić. - wymamrotałam.

- Chcesz? - wyjął dwie tabletki z kieszeni. Zmienił temat. Nie odpowiedział. Szukał odskoczni w narkotykach.

- Nie. - burknęłam.

- Jak za dawnych czasów. - namawiał mnie.

- Nicolas..

- Kilka minut cię nie zbawi.

- Trafię do piekła, nic mnie nie musi zbawić.

- Maripossa.. - zaczął.

- Przestań. - warknęłam. Czując przypływające łzy, spojrzałam w okno. Byleby na niego nie patrzeć. Przywoływał wspomnienia. Te dobre jak i te gorsze, złe, smutne. 

- Wiem, że tego chcesz.. - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.

- Nie prowokuj mnie. Znam twoje gierki na pamięć. - syknęłam, wytrącona z równowagi.

- Doprawdy? - uniósł brew.

- Tak. Wszystko co robiłeś było zamierzone.

- Nie wszystko. - wychrypiał, odwracając wzrok od moich tęczówek.

- Nie kłam. - powtórzyłam jego słowa, które kiedyś do mnie wypowiedział.

- Nie kłamię. - szepnął.

- Cytuje twoje słowa. Nie lubię jak ludzie kłamią. Ty jesteś tego żywym przykładem.

- Maripossa..

- Nie wymawiaj mojego imienia. Już nigdy tego nie rób.

- Dobrze wiesz, że to zrobię. Co chcesz zrobić? - spytał, przymykając powieki. Wziął głęboki wdech, po chwili wypuszczając wstrzymywane powietrze.

- Chciałeś abym była tylko i wyłącznie twoja.. Dobrze, doskonale to rozumiem. Jednak gdyby tak było, to byś mnie wtedy nie wsypał do Simone. Mogłeś powiedzieć, że mnie nie ma. Miałeś możliwość! - krzyknęłam. - Ale tego nie zrobiłeś. Wolałeś, żebym wróciła z nim do magazynu, aby mnie bił i gwałcił. To nie jest normalnie, Nicolas. Do kurwy, porwaliście mnie ze zwykłej sesji zdjęciowej i poniżaliście. Dawaliście pieprzone narkotyki, żebym tylko większości chwil nie pamiętała. - warknęłam, wciąż nie opuszczając z tonu.

- Skończ...

- Nie przerywaj mi. Chcieliście mnie sprzedać! Rozumiesz co to znaczy? Brakowało wam kasy, to  musieliście się wziąć za radykalne kroki. I kto na tym ucierpiał? Ja, zawsze ja.

- Zabiłem go... - po raz kolejny się odezwał.

- Nie rozumiesz jak się czuje? Jak pierdolona szmata, którą byłam przez tamten czas.

- Zrozumiałem to, jak odeszłaś. - wychrypiał.

- Nie zapomnij o mnie. - szepnęłam na odchodne, nim wstałam z fotela.

Wyszłam z jego mieszkania, kierując się w stronę windy. Kliknęłam przycisk, przywołujący dźwig. Weszłam do środka, spoglądając na duże lustro.
Moja cera była blada, jak pobliska ściana.

Zupełnie straciłam wszystkie kolory z twarzy. Dolna warga drżała mi od emocji, a z oczu wypływały po raz kolejny nowe łzy. Nie mogłam ich powstrzymać, a może nie chciałam?

Spojrzałam minimalnie w dół na swój dekolt. Oczywiście widniał tam owy wisiorek. Podniosłam dłoń, chwytając za niego. Przymykając powieki, mocno go szarpnęłam. Zerwałam łańcuszek, który po kilku sekundach rozpadł się na podłodze, wraz z motylem i pierwszą literą imienia Nicolas.

Czas zacząć nowe życie.

Życie bez niego.

Byliśmy, jesteśmy i będziemy dla siebie tylko marnymi wspomnieniami, rozwiewanymi przez wiatr.

Zabierz mnie z powrotem do nocy, kiedy się poznaliśmy..

Oznaczona 18+ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz