Rozdział 4

812 49 39
                                    

P. O. V. III Rzesza

Po zjedzeniu posiłku musiałem chwilę pójść do łazienki. Czułem się słabo i brzuch mnie bolał. Wstałem z krzesła. Kiedy zacząłem powoli wychodzić z pomieszczenia przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Czułem się bardzo słabo. Czułem, że powoli tracę grunt pod nogami. Przez upadkiem na podłogę uratowały mnie czyjeś ramiona. Zanim straciłem przytomność usłyszałem coś na wzór przerażonego krzyku pomieszanego z troską.

Obudziłem się prawdopodobnie kilka godzin później. Zdziwiło mnie to, że byłem aż tak osłabiony. Myślałem, że jakoś mój stan zdrowotny się w jakimś sensie poprawił. Usiadłem na łóżku. Okazało się, że byłem w jakieś piżamie. Zdziwiło mnie to, bo wcześniej nie miałem żadnej takiej, więc musiała to być mojego byłego wroga i przyjaciela.

Spojrzałem na zegarek. Była godzina 4.04 w nocy co mnie lekko zdziwiło. Przypomniało mi się znaczenie tej godziny lustrzanej. Oznacza ona, że mam zadbać o swoje zdrowie. Zgadzałoby się to, bo coś jest z nim ewidentnie nie tak.

Zauważyłem, że jestem w kompletnie innym miejscu. Pamiętałem skądś to wszystko, ale często mam zaniki pamięci. Wiedziałem, że już kiedyś tu byłem. Pewnie za czasów naszej przyjaźni i to jest dom ZSRR. Zacząłem powoli wstawać, ale bałem się, że po chwili upadnę przez brak siły i wywołam jakiś głośny dźwięk.

Kiedy udało mi się ustanąć na nogach i czułem się dosyć pewnie poszedłem w stronę wyjścia. Powoli otwierałem drzwi, aby nie zwrócić na siebie zbyt dużej uwagi. Wyszedłem na korytarz, który miał minimum 15 metrów długości. Ten dom bardziej przypominał rezydencje swoją dużą wielkością.

Powoli otwierałem kolejne drzwi, których było przynajmniej 3 po każdej stronie. Była ładnie udekorowana łazienka i kilka sypialni. W pewnym momencie otworzyłem kolejny pokój. Okazało się, że spał sobie w nim mój były przyjaciel. Natychmiast wróciłem na korytarz. Zacząłem odchodzić od tych cholernych drzwi. Nie chciałem, aby się teraz obudził, bo miałbym przejebane, a tego nie chciałem.

Okazało się, że dalej są schody. Natychmiast zszedłem nimi na dół. Byłem ciekawy jak to teraz wszystko wygląda. Salon był sporych rozmiarów, co mnie nie zdziwiło. Dalej była kuchnia, która miała nowoczesny sprzęt. Wyglądała schludnie i w dodatku czysto.

Postanowiłem chwilę poszukać szklanki wody, bo suszyło mnie w gardle. Po dłuższym czasie udało mi się ją znaleźć. Nalałem sobie wody i prawie jednym duszkiem wypiłem. Stałem obrócony plecami do wyjścia co jak się później okazało nie było korzystne.

Po zaledwie kilku chwilach usłyszałem dźwięk za mną. Zanim zdążyłem się obrócić to zostało mi to uniemożliwione. Jakaś osoba za mną położyła swoje ręce na blacie, abym był między nimi. Zdziwiło mnie to, ale zacząłem się rumienić.

- Co się stało?- mruknął niedaleko mojego ucha znajomy głos.

- N-nic- powiedziałem jąkając się lekko.

- Na pewno?- jedna ręka zawinęła się wokół mojego brzucha.

- Tak- powiedziałem już pewniejszy.

- To czemu nie śpisz? Jest przed 5, a ty już wstałeś?- dopytywał wciąż bardzo dziwnym głosem.

- Sam nie wiem- przyznałem szczerze.

- Może doprecyzuje. Co ty robisz w kuchni?-

- Oddycham- idiotyczne pytanie, idiotyczna odpowiedź.

- Za takie odpowiedzi możesz przestać oddychać- zawiało grozą.

- Piję wodę- wolałem nie grać mu na nerwach, bo i tak jestem na straconej pozycji.

- Idź jeszcze spać- powiedział.

- Nie chcę mi się- stwierdziłem.

- To ci się teraz zachcę- złapał mnie i zarzucił sobie na ramię.

Przez całą drogę dyndałem mu na ramieniu co jakiś czas uderzając go w plecy, aby mnie uwolnił. Nie przyniosło to większych skutków, a tylko wszystko pogorszyło. Mogłem się tego spodziewać. Położył mnie na łóżku, przykrył dokładnie kocem i zagroził, że jeżeli przyjdzie za kilka minut i nie będę spał to będzie ,,źle". Dla swojego bezpieczeństwa zasnąłem.

Miłość na froncie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz