P. O. V. III Rzesza
Powiedziałem mu to. Wciąż przeżywałem ten moment, kiedy wyznałem mu swoje uczucia. Tylko nie wierzę, że przez tyle lat chciał abym był zazdrosny. Zawsze się chwalił swoimi "podbojami" oraz odwadze lub uroku, którym się nikt nie opiera. Zaczynam wątpić jednak w te cechy, ale nie będę mu tego mówić. W sumie ja też zawiniłem, bo mogłem wyznać mu swoje uczucia. Uznam to za obustronną winę.
- Jednak mam do ciebie pytanie. Czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?- było widać jego strach w oczach.
- A jak myślisz?- chciałem mu lekko zagrać na nerwach i zwiększyć jego lęk przed moją odpowiedzią.
- Że tak?- spojrzałem się na jego ręce. Zaczęły się one dziwnie trząść, więc natychmiast mu odpowiedziałem.
- Oczywiście, że tak- uśmiechnąłem się do niego.
Po chwili nie miałem już czym oddychać. Przez mocny uścisk zacząłem się powoli dusić. Natychmiast poklepałem go po plecach, aby go lekko uspokoić I przekazać mu, że nie mogę nic powiedzieć. Zrozumiał aluzję i momentalnie wypuścił mnie ze swoich ramion. Byłem zarumieniony, a w dodatku jego następny czyn pogłębił mój kolor policzków. Pocałował mnie. Czułem jednak emocję, które były w tym pocałunku. Tęsknota, szczera i trwała miłość oraz szczęście.
- Czyli teraz mogę Cię traktować jako chłopaka?- zaczynam wątpić w jego inteligencję.
- To chyba oczywiste, kochanie~- specjalnie przedłużyłem ostatnie słowo, spodziewając się jego reakcji. Zauważyłem jak zaczyna brakować mu miejsca blisko krocza. Zacząłem chichotać, co nie ucieszyło zbytnio drugiej osoby.
- Śmiej się, śmiej, ale to ty będziesz takie problemy rozwiązywał- stwierdził patrząc na mnie ze zboczoną miną. Wiedziałem, że to się źle skończy.
- Przecież masz rączki- stwierdziłem fakt oczywisty.
- Ale ty też masz gardło, język i dłonie- czy on mi coś insynuuje?
- Co przez to rozumiesz?- ciekawi mnie jego sposób wytłumaczenia.
- Chyba wiesz co- no geniusz po prostu. Odezwała się jego druga natura.
- Tam masz sypialnie- wskazałem na drzwi niedaleko nas.- Do roboty- uśmiechnąłem się perfidnie, widząc jego minę. Przedstawiała ona zbitego szczeniaczka, który tylko potrzebuje pomocy. Pasuje to do niego idealnie, ale wolałem nie komentować tego na głos.
- No ale nie pójdę bez ciebie- tupnął nóżką jak obrażona księżniczka.
- Księżniczka może potrzebuje swojego księcia?- ZSRR zabije mnie prędzej czy później.
- A nawet jeśli?- chciał się do mnie przybliżyć, ale odsunąłem się natychmiast i poszedłem bardziej w stronę schodów.
- To sobie musi poczekać cierpliwie i wykonać prace ręczną- pobiegłem po schodach.
Mój chłopak dopiero po kilku chwilach skapnął się jaki był sens mojej wypowiedzi. Zaczął pogoń za mną, ale był już daleko w tyle. Mój śmiech można było usłyszeć po całym mieszkaniu, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Musiałem się gdzieś na chwilę ukryć, aby mnie nie złapał aż tak szybko.
Nie wiem skąd on miał skrzynie w jednym z pokoi. Pomyślałem, że to byłby całkiem dobry pomysł, bo były tam ubrania. Zakopie się pod stertą rzeczy, przez co trudniej będzie mnie znaleźć. Oczywiście zrobiłem tak, jak myślałem. Na początku było ciężko, ale udało mi się.
Usłyszałem kroki w pokoju. Zaczął mnie nawoływać, ale nie chciałem mu dawać podpowiedzi. Słyszałem jego po kolei szuka w każdych zakamarkach, ale nie udaje mu się. W pewnym momencie otworzył skrzynkę, w której byłem. Nie wiem jak, ale udało mu się mnie zauważyć. Wyciągnął mnie stamtąd i zacząłem wisieć na jego ramieniu, wiedząc, że idziemy do sypialni, aby rozwiązać jego problem.