Wziąłem parę głębszych oddechów i postanowiłem udać się z powrotem do klubu, zobaczyć co z Zaynem. Wszedłem do środka, przebijając się przez kołyszące się ciała, a duszna atmosfera migających świateł, alkoholu i potu mieszała się ze sobą. Podszedłem do baru, lecz go tam nie zastałem. Na wysokich, barowych krzesłach siedziały dwie dziewczyny, popijając swoje drinki. Były dość mocno zafascynowane sobą, więc wolałem im nie przeszkadzać.
Szybszym krokiem udałem się do łazienki, w której również nie zastałem nikogo, a przynajmniej tak mi się wydawało na pierwszy rzut oka. Zupełne pustki, białe płytki i woń alkoholu to jedyne co zobaczyłem i poczułem, gdy wszedłem do środka. Nachyliłem się nad umywalką, obmywając sobie twarz chłodną wodą. Chciałem pozbyć się zbyt mocnego pobudzenia i wypieków na twarzy, gdy nagle usłyszałem ciche szepty.
Podszedłem do pierwszej kabiny, pukając do niej, zero odzewu, potem do drugiej, również nic. Dotarłem też i do trzeciej, ale drzwi były delikatnie uchylone, zapukałem nie chcąc wpakować się komuś tak bezpośrednio do kibla.
- Jest tam ktoś? - zapytałem głośno, gdy nie odpowiedziano, postanowiłem wejść do środka. Gdy ujrzałem osobę w środku, prawie zszedłem na zawał. Ciemnowłosy chłopak klęczał przed pisuarem, opierając się o niego całym sobą, pół przytomny. Biały proszek był równiutko ułożony na małym skrawku papieru, podzielony na dwie porcje, po trzech widać było jedynie ślady i zbyt mocne dociskanie karty do papieru.
- Żartujesz sobie, Zayn?! Kurwa! - krzyknąłem, potrząsając nim dość mocno, ale jedyne co zrobił to uniósł głowę znad muszli i spojrzał się na mnie nieprzytomnym wzrokiem, po czym wrócił z powrotem do poprzedniej pozycji. - Idioto, obiecałeś! Ja pierdole! - krzyknąłem ponownie, pociągając jego całkowicie bezwładne ciało do góry i zarzucając sobie jego dłonie na kark. - Złap się, kurwa! - krzyczałem w dalszym ciągu, lecz jego dłonie jedynie znikomo zacisnęły się na moim karku. Podniosłem go do góry i chwiejnym krokiem zaczęliśmy powoli iść do wyjścia. Jakimś cudem przecisnęliśmy się przez tłumy i dotarliśmy do mojego samochodu, w którym na całe szczęście siedział Harry. Zapukałem w szybę, a chłopak w środku po omacku otworzył ją.
~*~*~*~
pov HarryGdy ktoś nagle zaczął pukać w szybę samochodu, szybko otarłem łzy. Na czuja wyszukałem na bocznych drzwiach odpowiedni przycisk, wciskając go.
- Harry, dasz radę otworzyć drzwi od swojej strony? Zayn się urządził. - zachrypiał, a w jego głosie było słychać mocne zmartwienie i przenikający go strach.
- Tak. - odpowiedziałem krótko, wyczuwając bok drzwi nacisnąłem na klamkę.
- Przejdź na drugą stronę. Koniec imprezy na dziś. Kurwa, koniec... - powiedział rozwścieczony, a potem rozbrzmiał dźwięk pasów zapinający ciało obok.
- Loueh, przeotrsszamm... - zaczął bąkać głos Zayna, który mnie nieco zaniepokoił. Musiał mocno przyspieszyć z piciem, gdy nas nie było.
- Zayn, wszystko dobrze? - zapytałem nie mając wiele nadziei na odpowiedź, i tak też nie nadeszła.
- Jedziemy do namiotu. Nie mam kurwa pojęcia jak my się tam pomieścimy we trójkę, ale nie mam wyjścia. Zayn nie będzie dziś nocował w domu. - powiedział nadal podniesionym tonem.
- Jesteś pijany. Nie powinieneś prowadzić. - zacząłem, martwiąc się o nas wszystkich.
- Chcesz poprowadzić, curly? - powiedział bardzo chamskim głosem, wracając do tego co było sprzed parunastu chwil w tył. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, więc zamilkłem. - Nie? Tak myślałem. - sapnął pod nosem i uruchomił samochód.
~*~*~*~
pov LouisMinęło zaledwie paręnaście niespokojnych minut, kiedy próbowałem zachować spokój i skupić się na drodze. Owszem byłem pijany, ale nie mogłem zostawić ich tam na pastwę losu. Spodziewałem się, że to może się tak skończyć, no może nie do końca aż tak, ale na prawdę nie chciałem być tego świadomy, do momentu w którym to jednak się wydarzyło. Byłem wściekły i zmartwiony jednoczenie. O jednego jak i o drugiego chłopaka.
Zjeżdżając z drogi, wjechałem na pola i zaparkowałem samochód w gęstej trawie na łące nieopodal ulicy, niedaleko od naszego namiotu. Zabrałem klucze ze stacyjki samochodu, a z tyłu dało się słyszeć ciche sapanie obu. Odwróciłem się i ujrzałem dwa ciała leżące prawie, że na sobie. Głowa Zayna opierała się o tą Harrego i oboje spali.
Westchnąłem poirytowany, mając świadomość, że muszę ich jakoś przetransportować do namiotu. Otworzyłem drzwi od strony Zayna i odpiąłem go, złapałem go w pasie i przysunąłem bliżej wyjścia. Na całe szczęście nie obudził się przy tym Harry, który zacząłby swoje wywody, które nie były mi potrzebne w tamtej chwili.
- Zayn, obudź się. - klepnąłem go po twarzy, może nieco mocniej niż zamierzałem, zaczął się poruszać, po czym jego powieki delikatnie drgnęły, żeby po paru sekundach zacząć się otwierać. Włożyłem jedną dłoń pod bok i ostrożnie wyciągnąłem go z samochodu. - Przebieraj nogami, jedynie o co Cię dziś proszę. - powiedziałem, próbując ustawić jego ciało w pionie. Po chwili się nieco spiął i niemrawo, ale jednak zaczął ruszać nogami, co nieco ułatwiało sprawę.
Podszedłem z nim do namiotu i powoli kładąc dłoń na jego karku, zmusiłem go do schylenia się. Weszliśmy do środka, akurat w idealnym momencie, gdyż jego nogi odmówiły posłuszeństwa i padł na materac. Ułóżyłem go na swoim miejscu, udając się w następnej kolejności po Harrego. Czułem jak pod wpływem stresu i wysiłku, ulatują ze mnie wszystkie wypite procenty. Spojrzałem na zegarek, który pokazywał dobrze po 23.
Podszedłem do samochodu, przedzierając się ponownie przez gęsta trawę. Otworzyłem drzwi od strony Harrego, dostrzegając, że wcale nie był zapięty, na co głośno westchnąłem zły na samego siebie, że tego nie dopilnowałem. Chwyciłem chłopaka w pasie, ale ten automatycznie wtulił się w mój tors, szepcząc coś pod nosem, coś całkowicie niezrozumiałego.
- Harry, obudź się. - szepnąłem cicho, tuż nad jego uchem. Ten jedynie delikatnie się poruszył, ale nie otworzył oczu. - No nie rób mi tego no, obudź się. - powiedziałem nieco głośniej, lecz nie dostałem odpowiedzi, a jedynie ciche pociągnięcie nosem, które było swojego rodzaju urocze. Nie byłem pewny co i przede wszystkim jak mam to zrobić, ale musiałem go wynieść z samochodu. Nie wiedziałem nawet czy go uniosę. Włożyłem dłoń pod jego długie, szczupłe nogi i wysunąłem ciało bliżej frontu. Poprawiłem dłoń w pasie i pod nogami, stabilizując chwyt, wyciągając go na zewnątrz. Nie był wcale taki ciężki jak mogłoby się wydawać. Tak oto wtulonego w moją pierś, zaniosłem prostu do namiotu.
CZYTASZ
Your touch || Larry
FanfictionPIERWSZA CZĘŚĆ - YOUR TOUCH Chłopak mieszkający w Holmes Chapel, borykający się z bólami życia codziennego. Był inny, niż chciałby być, potrzebował kogoś by zrozumieć siebie i wyjść do świata. Co się stanie, jeśli jego psycholog będzie niejaka pani...