Rozdział 33 - Pomoc nadeszła niespodziewanie

244 28 14
                                    

Dwa tygodnie wcześniej...

~*~*~*~
pov Louis

Łzy płynęły po moich policzkach, gdyby nie deszcz, który zaczął padać paręnaście minut po ucieczce z domu Stylesów, wiele osób mogłoby zwrócić uwagę na mój beznadziejny stan. Deszcz zakamuflował coś, co nigdy nie przychodziło mi z łatwością. Uczucia..., okazywanie ich nigdy nie szło mi za dobrze, otwierałem się jedynie pod wpływem alkoholu. Nigdy o nich nie mówiłem, zawsze ukrywałem, że boli, że tęsknię, że potrzebuję, nadrabiając za to agresywnością.

Po raz pierwszy poczułem coś i to za jego sprawą. Ból, chodź niewielki mocno osadził mnie na ziemi. Zniewaga, której doświadczyłem uderzyła w dumę i nastąpiła niespodziewana skrucha. Moje usta przesiąkły słowem przepraszam, na łzy, które pojawiły się na jego rumianych policzkach, które mnie złamały. Nie mogłem znieść tego nurtującego uczucia beznadziejności. Uciekłem, chcąc zniknąć im z oczu, chcąc zakończyć karuzele nieszczęść, która była wyłącznie z mojego powodu.

Długo biegłem przed siebie, deszcz zamazywał drogę, łzy sklejały rzęsy, a serce łomotało jak szalone. Stanąłem na chwilę w strugach deszczu, wyciągając jedynym ruchem telefon. Nie pomyślałbym, że będę potrzebować pomocy od kogoś, kogo nawet nie znałem, ale był moją jedyną nadzieją.

- Mógłbyś mi pomóc? - zapytałem chłopaka, który na początku nie wiedział z kim rozmawia.

- Kim jesteś i skąd masz mój numer? - zapytał nieco zdenerwowany.

- Louis, ten od Zayna. Wiem, że się nie znamy, ale jesteś moją ostatnią nadzieją, Niall. Wysłuchaj mnie, proszę. - powiedziałem skrzypiącym głosem, który zaczął się załamywać w połowie zdania.

Opowiedziałem mu wszystko, nie wiem jak to się stało, że po raz pierwszy aż tak otworzyłem się przed zupełnie obcym człowiekiem. Może to kwestia, że chciał mnie wysłuchać i nie rozłączył się po pierwszych słowach, a może kwestia, że czułem, że jest tym typem człowieka, który może mi pomóc, wiedząc, że inaczej wyląduje na bruku. Stałem jak głupek w strugach deszczu i opowiadałem co odwaliłem w przeciągu tygodnia, komuś kto chciał mnie wysłuchać.

- Czemu mi to właściwie mówisz? - zapytał nagle po chwili ciszy, nie przerwał mi w trakcie całej paplaniny, nie przerwał, gdy przez nierównomierne oddechy co chwila przerywałem, próbując przez to przebrnąć.

- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie mam się gdzie podziać, wiem, że to chore, że proszę zupełnie obcą osobę o pomoc, ale nie mogę już nikomu ufać, nawet samemu sobie. Zrozumiem, jeśli odmówisz. - dodałem szybko.

- Louis, nie wiem co ci odpowiedzieć nawet. Wynajmuję mieszkanie sam, nie jest za duże... - odpowiedział spokojnie, czułem, że może mi odmówić, co nie byłoby niczym dziwnym.

- Przepraszam, że zawracałem głowę. - powiedziałem szybko, na nierównych oddechach, tak płakałem, czułem się taki zagubiony jak nigdy, będąc gotowy za kilka sekund się rozłączyć.

- ... nie jest duże, ale może uda się pomieścić nas dwóch. - powiedział szybko z delikatną ekscytacją w głosie, czego nie rozumiałem.

- Mówisz serio? Mógłbym... - sapnąłem.

- Louis słuchaj, to owszem nieco dziwna sytuacja, ale skoro dzwonisz do całkowicie obcego człowieka to musi być tragicznie, więc Ci pomogę. Ale spróbuj coś odwalić, to nie ręczę za siebie. - dodał optymistycznie ze śmiechem w tle. - Napisz mi adres, gdzie mam się udać. - dodał jeszcze, gdy nie potrafiłem z siebie wydobyć ani jednego słowa.

Your touch || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz