Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam dobrze znaną mi salę tronową. Cień przysłaniał młodą komandor opierającą się o ścianę i gdyby Lexa nie nakierowała na nią mojego wzroku, to bym jej nie dostrzegła. Oczy Hedy obserwują coś uważnie, lecz na jej twarzy zauważyłam cień uśmiechu. Skierowałam spojrzenie w stronę, w którą ona patrzyła, dostrzegając małego złotowłosego chłopca. Spoglądam na moją ukochaną, by potwierdziła moje myśli. Aden, niemalże wymyka się z moich ust, ale zdołałam powstrzymać słowa. Powróciłam wzrokiem do zauroczonego płomieniem świecy dziecka. Jego oczy lśniły ciekawością, a sam chłopiec nie mógł mieć więcej niż 6 lat. Nagle malec wyciągnął drobną rączkę w kierunku ognia. Do tej pory niezauważona komandor, natychmiast zareagowała, znajdując się od razu przy chłopcu. Czujna Heda błyskawicznie odciągnęła chłopca od świecy, nim ten zdołał dotknąć płomienia. Dziewczyna usadziła zdziwionego czarnokrwistego na podeście, a ja niemalże mogłam dostrzec pełne ulgi westchnienie, gdy wstępnie oceniła czy sobie czegoś nie zrobił. Młoda Lexa przywdziała na siebie z powrotem bezemocjonalną maskę i przykucnęła przez Adenem.- Nigdy nie igraj z ogniem, Aden - przestrzegła go spokojnym pełnym autorytetu głosem. - Chyba że chcesz się sparzyć.
- Chyba że chcę się oparzyć? - powtórzył zdziwiony chłopczyk.
- Po prostu zgaś ten ogień - kontynuuje brunetka.
- Ale Hedo ty kochasz świece! Nie zgasimy ich! - zaprotestował złotowłosy, wyraźnie nie rozumiejąc dowódcy.
Młoda Lexa przeczesała złote włosy malca z niemalże matczyną troską i uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Heda nie igra z ogniem. Zawsze musi być ostrożna szczególnie, gdy walczy z czymś nad czym nie panuje - mówi spokojnie, a mały Aden z pokorą kiwa głową. - A teraz idź dołącz do reszty.
Aden pochylił głowę i wyminął komandor. Dziewczyna odprowadziła malca wzrokiem, po czym westchnęła ciężko.
-Wiedziałam, że za szybko się do nich przywiązałam. Jako komandor w ogóle nie powinnam była tego robić. Moja poprzedniczka, Raisa oraz wcześniejsi dowódcy inaczej podchodzili do szkolenia i relacji z czarnokrwistymi - odparła Lexa stojąca tuż za mną.
Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć że wychowała wiernych następców którzy ją kochali, lecz nie zdążyłam. Do młodszej wersji zielonookiej nagle podeszła Anya, a ja nawet nie zauważyłam kiedy pojawiła się w sali tronowej.
-Wiem, że chcesz mnie znowu upomnieć An - rzekła komandor nim jej mentorka zdążyła się odezwać.
- I tu się mylisz, mała Hedo
- Czyżby? Komandor ma zawsze rację - powiedziała Lexa z ledwo widocznym uśmiechem, gdy Anya położyła dłoń na jej ramieniu. - Co w takim razie?
- On przypomina mi ciebie w młodości - uśmiechnęła się mentorka do swojego byłego sekundanta. - Jest dokładnie taki sam jak ty.
Nagle wizja zaczęła się zamazywać, a ostatnim co zobaczyłam był lekki uśmiech mimowolnie pojawiający się na twarzy młodej Hedy, kiedy w oczach jej mentorka przebijała się duma.
Moment zajęło mi, by skojarzyć gdzie się znajdujemy. Komnata Lexy. Tylko dlaczego? Dlaczego tu znowu jesteśmy?
-Nic się nie zmieniło odkąd byłam tu ostatnio - powiedziałam, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu.
Podeszłam do zielonookiej, po czym złożyłam delikatny pocałunek na jej miękkich wargach. Brunetką objęła mnie w talii, odwzajemniając muśnięcie moich ust. Cholera, tak bardzo pragnęłam zabrać ją do jej łóżka. Pocałunek był bardzo delikatny, a brunetką nie pozwoliła mi przyspieszyć jego tempa.
CZYTASZ
Die for you (clexa)
أدب الهواةChyba naprawdę oszalałam. Co by wydarzyło się, gdybym wykonała na sobie rytuał przyjęcia płomienia? *** Dłużej tak nie wytrzymam *** Poczułam narastający ból karku, przechodzący przez każdy nerw mojego ciała. Moje mięśnie spięły się, jak na zawoł...