𝐄𝐩𝐢𝐥𝐨𝐠

189 14 3
                                    




Abby po raz pierwszy od dawna wzięła głęboki wdech. Od razu poczuła osadzający się w jej płucach pył, lecz dla niej nie miało to żadnego znaczenia. Zaciągnęła się tym nie smakującym metalem powietrzem, będąc zadowolona z tego faktu. Starsza kobieta wychodząc na powierzchnię, nie wiedziała ile minęło od kiedy ostatni raz oddychała nie przefiltrowanym, ziemskim powietrzem. Od momentu przebywania w bunkrze czas przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyło się jedynie to, kiedy będą mogli z niego wyjść. Otwierając oczy, jej szczęście natychmiast zostało przysłonięte przez ogarniającą pustkę. Abby nie spodziewała się, że kiedykolwiek ujrzy ziemię w tak złym stanie. Zniszczenie sięgało aż po horyzont. Gruz skrzypiał pod ciężarem jej ciała, gdy stawiała pierwsze kroki na nierównym podłożu. Nagle jej wzrok przykuł nietypowy kształt między gruzami. Starsza kobieta niepewnie ruszyła w kierunku sylwetki, mimo że jej przeczucie podpowiadało jej zupełnie co innego. Obejrzała się za siebie, spoglądając na pozostałych członków wonkru, opuszczających bunkier. Powróciła wzrokiem do przykrytej pyłem postaci, niepewnie wyciągając dłoń w jej kierunku. Paraliżujący stres przeszył jej ciało, wraz z dostrzeżeniem znajomych blond kosmyków. Mimo trzęsącego się dłoni, pośpiesznie zaczeła odgarniać resztek kurzu. Abby opadła na kolana, rozpoznając znajome rysy twarzy córki.

- Clarke! Powiedz coś! Clarke!- wykrzyczała, desperacko potrząsając za ramiona dziewczyny.

Nic. Żadnej odpowiedzi. Ani najmniejszego cienia reakcji. Wyciągnęła drżącą dłoń, by sprawdzić jej puls. Jej ostatni przebłysk nadziei zgasł tak szybko jak Praimfaya sprowadziła zniszczenie na świat. Cisza. Żadnych parametrów życiowych. Przyciągnęła do siebie bezwładne ciało córki, a po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy.

Ciekawość Octavii wzięła górę, gdy zauważyła pochylającą się nad czymś Abby. Jej powolne kroki rozbrzmiewały po pustej przestrzeni. Starsza kobieta czując za sobą czyjąś obecność, odwróciła się w jej kierunku, natrafiając na spojrzenie Blodreiny, w którym po raz pierwszy od paru lat przebijało się wyraźne współczucie. Czarnowłosa odwróciła wzrok od martwego ciała przyjaciółki, obkrążając jej matkę. Jej uwagę przykuł leżący na ziemi dziennik, wyglądający niemal identycznie jak ten należący do Lincolna. Powolnym ruchem sięgnęła po notes, strzepując z niego resztki brudu. Octavia przewertowała dziennik, otwierając go na losowej stronie. Jej wzrok zatrzymał się na wpisie z 18 kwietnia, rozpoznając pochyło pismo Clarke. Przeleciała po nim wzrokiem, lecz jej uwagę przykuło pierwsze zdanie wpisu. "Bardzo brakuje mi Lexy. Od dnia jej śmierci nie było ani jednej chwili, w której o niej nie myślałam" Przejechała opuszkami palców po schludnych literach, po czym zamknęła dziennik, łącząc ze sobą fakty. Powróciła wzrokiem do zrozpaczonej matki ściskającej desperacko martwe ciało córki. Dopiero teraz Octavia dostrzegła, że blondynka trzyma w dłoni metalowe pudełeczko, a na jej bladej twarzy widoczny był lekki uśmiech.

- Abby... - czarnowłosa dotknęła ostrożnie ramienia kobiety.

Słysząc swoje imię, kobieta obróciła nieznacznie głowę. Octavia nie powiedziała nic więcej, podając starszej dziennik.

- Ona jest szczęśliwa. Tam. Z nią- odparła półgłosem.

Abby skinęła głową, akceptując bolesną prawdę. Objęła Clarke mocniej, pociągając cicho nosem.

- Obyśmy znów się spotkali - wyszeptała kobieta, powstrzymując kolejne słone łzy.

Die for you (clexa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz