𝐎𝐬𝐢𝐫 𝐤𝐞𝐫𝐲𝐨𝐧 𝐬𝐭𝐞 𝐭𝐨𝐢𝐧𝐚

145 11 1
                                    

Siedziałam na fotelu, przeglądając swoje pierwsze wpisy. Nagle poczułam jak ramiona Lexy oplatają się wokół mojego ciała, a jej wargi dociskają się do mojego policzka. Zamknęłam pośpiesznie dziennik, po czym odchyliłam głowę do tyłu.

- Mam coś ci do pokazania w sali tronowej - szepnęła, spoglądając zaciekawiona na dziennik.

-hm- mruknęłam, odstawiając książkę na bok.

- Więcej nie mogę ci zdradzić - uśmiechnęła się brunetka, ciągnąc mnie za rękę.

Gdy dotarłyśmy do sali tronowej, Lexa przepuściła mnie pierwszą w drzwiach. W sali było ciemno, a jedynym źródłem światła były pozapalane świece.Odwróciłam się w stronę przymykającej drzwi brunetki. Podeszła w moją stronę, padając przede mną na dwa kolana.

- Kiedyś przysięgałam ci tu wierność, teraz zrobię to ponownie. Lecz nie jako dowódca, a po prostu Lexa - rzekła z powagą, nie spuszczając wzroku z moich oczu. - Niezależnie od wszystkiego, chcę spędzić z tobą resztę mojego życia i być z tobą na dobre i na złe.

Poczułam jak moje oczy stają się szkliste od łez, a dłonie drżą pod wpływem emocji. Wyciągnęłam do niej dłoń, pomagając jej wstać i od razu zamykając ją w ciasnym uścisku.

- Kocham cię, Lexa. I codziennie kocham cię jeszcze bardziej, a nawet nie sądziłam, że jest to możliwe. Bo kochać to znaczy przeżyć wiele początków i wiele końców z odpowiednią osobą. Z tobą. Miłość nie jest tylko kwestią przeznaczenia, bo samo przeznaczenie nie wystarczy, trzeba czegoś więcej. Wymaga poświęcenia. I ja zamierzam podjąć to ryzyko. Nawet jeśli wiązałoby się to ze śmiercią. Dla ciebie jestem w stanie umrzeć...

***

Słońce chyliło się ku zachodowi, a mrok zaczął ogarniać ziemię. Ciemności spowijająca horyzont zaczęła zmieniac wyglad świata. Właśnie wtedy życie zaczyna w pełni rozkwitać. W świetle gwiazd i księżyca, las wygląda jeszcze piękniej niż za dnia, a porozstawiane wszędzie świece dodają temu miejscu wyjątkowego nastroju. Pewnie ujęłam dłoń Lexy, prowadzącej mnie przez polanę. Na końcu drogi tworzonej przez rozchodzące się płomienie, czekała na nas uśmiechająca się dumnie Bekka. Ścisnęłam mocniej rękę Lexy, a nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały.

- Skąd wiedziałaś, że się zgodzę? - spytałam, widząc, że wszystko dookoła zostało już starannie przygotowane.

- W końcu wybrałaś życie tutaj. W płomieniu - uśmiechnęła się brunetka, rzucając mi krótkie spojrzenie.

Nie odezwałyśmy się więcej ani słowem, dopóki nie stanęłyśmy przed prowizorycznym ołtarzem. Dopiero teraz doszło do mnie, że zupełnie nie wiem co mam robić. Nie wiem jak wygląda ten obrzęd u ziemian i nie wiem co powinnam mówić. Lexa widząc moje zdenerwowanie, delikatnie potarła kciukiem wierzchnią część mojej dłoni.

- Nie stresuj się, jesteśmy tu tylko my. To jest dla nas. Wystarczy, że będziesz mówić zgodnie z tym, co podpowiada ci serce - szepnęła uspokajająco zielonooka, a ja skinęłam na to głową.

- Możemy zaczynać? - zapytała Bekka, spoglądając wyczekująco pierw na Lexę, a następnie na mnie.

- Tak, możemy

- Jesteśmy tu by złączyć na zawsze dwie kochające się dusze. Miłość od zawsze była niezrozumiała, nawet dla nas naukowców. Nigdy nie potrafiliśmy jej zdefiniować i może właśnie to był nasz główny problem - że w ogóle próbowaliśmy. Jedyny w wniosek, do którego doszliśmy przez te wszystkie lata to, że może nas albo zniszczyć albo ocalić. W niektórych przypadkach nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy podejmowane przez nas decyzje mają na nas dobry wpływ. Czy miłość ma na nas dobry wpływ...

- Czy miłość jest słabością - wtrąciła Lexa. - Nie, nie jest. Teraz już to wiem - dodała, spoglądając mi w oczy.

Lexa wyjęła zza pasa swój sztylet, obracając go nieznacznie w dłoni. Wystawiła swój nadgarstek, nacinając delikatnie skórę, a parę czarnych kropli krwi spłynęło na podłoże kiedy wyciągnęła rękę w moim kierunku.

- To takie nierealne, gdy osoba której najmniej się spodziewasz zostaje twoim sojusznikiem. Szczególnie gdy pewna blondynka z nieba sprawia nagle, że świat w ciągu sekundy nabiera barw. A światło w twoich oczach lśni bardziej niż kiedykolwiek.

Pewnie wyciągnęłam rękę w jej kierunku, dając jej przeciąć również mój nadgarstek.

- Tak, to przerażające, gdy stoimy przed drugą osobą z zupełnie odrębnego świata w pełni odsłonięci, a ona zamiast cię skrzywdzić, czuwa przy tobie i mówi "Jesteś przy mnie bezpieczny". I kiedy niezależnie od sytuacji, możesz powierzyć jej całą prawdę, a ona nigdy cię przez nią nie osądzi. To jest moja definicja miłości - powiedziałam, łącząc nasze nadgarstki.

- Lexo kom Trikru, Clarke kom Skaikru - zwróciła się do nas oficjalnie Bekka, biorąc z prowizorycznego ołtarza białą wstęgę. - Czy przysięgacie sobie kochać się, szanować, wspierać, pozostać wiernym i obdarowywać się czułością oraz żyć ze sobą i otaczać się wzajemną opieką?

- Tak, przysięgamy - odpowiedziałyśmy jednocześnie, gdy pierwsza komandor obwiązywała nasze złączone ręce razem.

Od teraz krew złączona z krwią, a dusza złączona z duszą. Dwie dusze zostały połączone w jedną świętym węzłem, zgodnie z obowiązującym prawem ziemian.

4 sierpnia 2150r.

Umarłam. Czułam, że moje ciało umarło. W każdej osobnej komórce. Wczoraj od rana czułam się okropnie, ale późnym popołudniej mój stan osiągnął prawdziwe apogeum. Gorączka przerodziła się w silne dreszcze, a ból głowy był tak silny, że miałam wrażenie, że rozsadzi mi czaszkę. Ale Lexa była cały czas przy mnie, trzymając mnie w ramionach. Lecz w pewnym momencie ból nagle ustąpił, a ciała przestało drżeć. To był koniec. Wpadłam w ramiona brunetki, rozpaczliwie zatapiając się w objęciu żony. W tym samym momencie, gdy wszystko ustało, nie odczułam, że umarłam. I prawdę mówiąc, nie było mi z tego powodu nawet przykro. Dotarło to do mnie dopiero w chwili, gdy usłyszałam łamiący się szept mojej ukochanej mówiący tylko jedno zdanie. "Przepraszam, kochanie". I to mnie załamało. Jej głos. Jej łamiący się, pełen wyrzutów sumienia głos. Musnęłam wargi Lexy, ocierając jej mokre od łez policzki i zaczynając powtarzać, że to nie jest jej wina. Mam szczerą nadzieję,że to zrozumiała.

5 sierpnia 2150r.

Ostatniego dnia Lexa zauważyła ten dziennik. Już wcześniej go widziała, ale dzisiaj o niego zapytała. Chciała go przeczytać i myślę że jej na to pozwolę. Myślę, że to ostatni wpis w tym dzienniku. Już go nie potrzebuję. Jestem szczęśliwa z moją kochającą żoną. Już na zawsze.

Die for you (clexa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz