11. Draco.

436 38 25
                                    

Widział.. dwie sylwetki. Nie potrafił ich rozpoznać, bo obraz miał całkowicie rozmazany. Jednak, wiedział, że się całują. I to namiętnie. Jedna postać obejmowała niższą w talli, łapczywie macając jej ciało. Poczuł lekkie pieczenie pod powiekami. Czy on zamierzał płakać?! Niczego nie rozumiał, lecz zaczął szybkimi krokami odchodzić, by potem biegiem rzucić się w jakimś kierunku. Nie mógł znowu kontrolować swojego ciała. Nie mógł znowu kontrolować swoich czynów. Nie mógł znowu siebie kontrolować..

Nie wiedział kim są ci ludzie. Lecz z nieznanego powodu je kojarzył. Wiedział, że był to chłopak i dziewczyna. Pewnie byli parą, lecz dlaczego on tak zareagował? Nagle sobie przypomniał, że wyższa postać miała rzucające się w oczy blond włosy. Wysoki blondyn..

Ból.

To było pierwsze co poczuł, gdy z głośnym oddechem zerwał się do siadu. Pulsujący ból w czaszce rozrywał go od środka. Rozejrzał się dookoła i ze strachem dostrzegł, że nie jest on w swoim dormitorium. Przełknął swoje przerażenie i zaczął rozmyślać nad wczorajszym dniem. Nie no przecież..

Impreza..

Leki..

Alkohol..

Jesteś idealny, Harry Jamesie Potterze.

Gra w butelkę.

Pocałunek z Draco.

Draco..

Pocałunek z jakimś typem.

Draco..

Proszę, pieprz mnie..

Mdłości wstrząsnęły jego ciałem, a wymioty podeszły, aż do gardła. Bez chwili namysłu wybiegł z łóżka i pobiegł do drzwi. Całe szczęście okazała się to łazienka. Upadł na kolana przed muszlą i zaczął zwracać cały alkohol zmieszany z lekarstwami.

Męska dziwka.

Obrzydliwy.

Ohydny.

Wykorzystany..

Czuł do siebie obrzydzenie po raz setny. Szloch wstrząsnął jego ciałem, podczas gdy łzy mieszały się z wymiocinami. Gdy poczuł, że nie ma już czym wymiotować, szybko spuścił wodę i podkulił się pod toaletą. Z całej siły podkulił kolana do piersi i zacisnął na nich ramiona. Boleśnie wbijał paznokcie w nagie kolana, aż do krwi, a szloch powoli zmieniał się tylko w ciche łkanie, które jedynie oznaczało bezradność. Bo Harry był bezradny. Nie wiedział kompletnie co robić. Gubił się w tym wszystkim i po prostu miał wrażenie, że jego całe życie to labirynt bez wyjścia, a on zgubił się już na początku.

Nie wiedział ile czasu leżał martwo pod toaletą, ale czuł jak jego ciało kostnieje i nawet malutki ruch ręką przyprawia go o piekielny ból. Z cichym jękiem bólu, podniósł się na przedramionach i rozejrzał się, przez mglisty wzrok. Ściany zdawały się teraz tak blisko.. Z westchnieniem, oparł ramię o deskę klozetową i schował w nie twarz. Wszystko go bolało. Już nie płakał, a na jego policzkach pozostały zaschnięte łzy. Te łzy to były jego emocje. Wcześniej lały się litrami, a teraz, a teraz jedynie został po nich jedynie mały, ledwo widoczny ślad.

Pustka.

Cały obolały podniósł się do pozycji stojącej i na delikatnie chwiejnym kroku wyszedł z łazienki, uprzednio gasząc światło. Podszedł do łóżka i na nim usiadł z głośnym westchnieniem. Czuł jakby przebiegł maraton, mimo, że to kilka, marnych kroków. Przeczołgał się pod ścianę i oparł o nią plecami z cichym pomrukiem. Podkulił kolana i oparł o nie brodę.

𝐄 𝐌 𝐏 𝐓 𝐈 𝐍 𝐄 𝐒 𝐒Where stories live. Discover now