20. Iluzja.

246 17 12
                                    

jest to jeden z ostatnich rozdziałów tego ff. ale to dziwne. w każdym razie na mojej tablicy macie mini rozpiskę tych ostatnich rozdziałów. nie każdy mnie obserwuje więc wolałbym tutaj poinformować.

p.s: przepraszam. zrozumiecie gdy przeczytacie. :>

Miłego czytania! :)



Draco był wściekły. I to nieźle.

Mógł zauważyć to każdy uczeń, który szedł na swoje poranne zajęcia. Musieli nawet oglądać się za siebie, by sprawdzić, czy aby się im nie przewidziało.

Dracon Lucjusz Malfoy, arystokrata pierwszego stopnia, przechadzał szybko korytarze, cały czerwony ze złości. W spodniach od piżamy i czarnej bluzie. Ze zaciśniętymi pięściami i emocjami w oczach. Młody Malfoy był raczej spokojnym, chłodnym człowiekiem, który zaczął coraz więcej ukazywać, gdy Harry Potter dołączył do domu węża. Każdy to widział i każdy się lekko uśmiechał.

Bo to był duet Draco i Harry'ego.

Tymczasem blondyn szedł z zaciśniętą szczęką, nie przejmując się bólem jaki coraz bardziej emanował w jego pięści. Skręcił w kolejny korytarz i w końcu go dostrzegł. Rozmawiał z Victorią, lekko się uśmiechając, a raz nawet zachichotał z entuzjastycznej krukonki.

Pieprzone maski.

Malfoy podszedł do ich dwójki i bez ostrzeżenia chwycił młodego Riddle'a za przedramię, mocno je ściskając.

– Potter, musimy porozmawiać. – warknął, ciągnąc go w jakiś opustoszały korytarz. Wyczuł dokładnie drgnięcie bruneta i jego strach, lecz teraz miał to teraz bardzo gdzieś.

– Malfoy.. – mruknął cicho zdezorientowany Harry, rzucając w międzyczasie przepraszające spojrzenie równie zaskoczonej szatynce.

Mógł uwolnić się z jego uścisku dopiero gdy znaleźli się w oddalonym, pustym i lekko ciemnym korytarzu. Harry pocierał swój nadgarstek, bo drugi ślizgon naprawdę był sporo od niego silniejszy.

– Potter – powiedział spokojnie Draco, na granicy wybuchu. – Nie chcesz mi czegoś powiedzieć? – zapytał, dając ostatnią szansę drugiemu.

Ten zmarszczył brwi, patrząc na niego z niezrozumieniem. Oblizał swoje wargi i z wahaniem pokręcił głową.

– Nie – powiedział cicho z lekkim pytaniem w głosie.

Blondyn spuścił głowę, warcząc ostro pod nosem. Zawód miało okropny smak. Taki.. gorzki. Uniósł na byłego gryfona wzrok, a ten lekko drgnął, widząc jaką ostrością jest przepełnione jego spojrzenie.

– A to?

W końcu otworzył mocno zaciśniętą pięć. Wystawił w kierunku bruneta swą dłoń, która była poplamiona lekkimi strużkami krwi. Na jej środku prezentowała się żyletka ubrudzona krwią jak i Harry'ego, tak i Dracona.

Okularnik ledwie zauważalnie rozszerzył oczy, dając sobie w głowie plaskacza. Mocnego plaskacza, za swą własną głupotę. Jak mógł tego zapomnieć? Teraz stał w bardzo niewygodnej sytuacji bez wyjścia. Harry patrzył to na ostrze, to na ślizgona. Widział w jego oczach tyle złych emocji. Zawód był główną.

W tym momencie jego serce powinno zaboleć, lecz teraz nie miało co.

Przełknął wielką gulę w gardle i pokręcił szybko głową.

– To nie moje. – uparł się. Nie mógł pozwolić sobie krzyczeć. Nie mógł pozwolić, by go znaleźli w tej pustce. Nie mógł pozwolić, by demon małego kluczyka nim zawładnął. – Już z tym skończyłem. Przysięgam.

𝐄 𝐌 𝐏 𝐓 𝐈 𝐍 𝐄 𝐒 𝐒Where stories live. Discover now