Dni minęły szybko i teraz trzeba było wracać do szkoły. Harry z niewiadomego powodu, czuł jakby jakieś wielkie brudne ręce ściskały go od środka. Jego wszystkie wewnętrzności. Nie rozumiał dlaczego, bo wziął wszystkie leki i nie powinien odczuwać niepokoju. Albo po prostu już ma taką paranoję, że żadna pomoc już się nie zdziała. Aktualnie, razem z Draco i jego rodzicami, czekali na pociąg na peronie 9 i ¾ . Rozglądał się z niepokojem, mając wrażenie, że ktoś go obserwuje. I tu nie chodzi o Parkera, a ogólnie o wszystkich tutaj zebranych, bo każda para oczu były skierowana na jego osobę. Przełknął ślinę i zacisnął jedną rękę na rączce kufra, a drugą na nadgarstku Draco, którego nie wiedział kiedy złapał. Nagle dostrzegł pewną brunetkę, która wbijała maślany wzrok w Draco, omal się nie śliniąc. Automatycznie zwęził niebezpiecznie oczy i wbijając morderczy wzrok w dziewczynę, mocniej zacisnął dłoń na nadgarstku blondyna.
Nie, żeby był zazdrosny.
– Co jest? – zapytał ślizgon, ściszając ton.
– Zamknij się. – warknął równie cicho, po czym się do niego uśmiechnął trzepocząc swoimi rzęsami.
– Nie rozumiem cię, czasami. – mruknął Malfoy, choć jego kącik był uniesiony i nic nie wskazywało na to, że mu to przeszkadza.
– Za to ty jesteś otwartą księgą. – ironizował Potter, prychając pod nosem.
– Siema, szmaty! – krzyknął Zabini z szerokim uśmiechem, który znikąd się obok nich pojawił. Krzyk ciemnoskórego sprawił, że kilka oczu na nich spojrzało. Lub pół peronu. Nieważne.
– Blaise, zamknij mordę. – syknęła Parkinson, która pojawiła się wraz z Nottem.
Mimowolnie na wargi Pottera wpłynął delikatny uśmieszek, a jego dłoń dalej zaciskała na Draco, będąc jego bezpieczeństwem.
Bo przy Draco czuł się bezpiecznie. On był jego bezpieczeństwem.
– Merlinie, ale ona się na ciebie ślini, Malfoy. – syknęła, równie obrzydzona co Potter, Parkinson wskazując na wysoką brunetkę brodą.
Ten tylko zeskanował ją obojętnym spojrzeniem i bardziej przyciągnął do siebie Harry'ego, przez co jego żołądek zrobił fikołka, a dziwne przyjemne uczucie zagościło w jego brzuchu. Wbił wzrok w swoje trampki, by ukryć lekką czerwień, która wpłynęła na jego policzki. Sam nie potrafił powstrzymać tego głupkowatego uśmieszku na swoich ustach.
Rozpływam się.
– O pociąg jest, chodźcie. – odezwał się Nott i razem udali się do środka. Zmniejszając swoje kufry, weszli do przedziału w którym siedzieli, jak jechali na święta. Już po chwili rozmowy się uaktywniły, lecz zostały one przerwane, przez otwierające się drzwi od przedziału.
Brunet powstrzymał się przed wykrzywieniem warg. W progu stała ta sama brunetka co śliniła się na widok Draco, choć równie to teraz robiła gdy dostrzegła blondyna. Była ubrana w obcisłą czarną sukienkę, która niemal odkrywała jej tyłek. Dekolt był większy od słonia, a na twarzy malował się mocny makijaż.
– Uhm.. przepraszam, mogę się dosią- – zaczęła, poprawiając swoje długie czarne włosy za ucho, lecz zostało to jej przerwane przez donośny, niemiły warkot ze strony Pansy i Harry'ego.
– Wypierdalaj.
Ta rozchyliła szeroko usta i tupnęła swoim czarnym szpilkiem o podłogę. Natomiast Harry poczuł czyjąś dłoń zaciskającą się mu na udzie. Mimowolnie wzdrygnął się i posłał niezbyt przychylne spojrzenie Malfoyowi.
– Czemu jesteście dla mnie niemili!? Draco, weź im coś powiedz! – niemal pisnęła, zaciskając swoje pięści, a ślizgon wywrócił oczami.
– Vanessa, daj spokój. – mruknął, a brunetka z oburzonym krzykiem, zatrzasnęła drzwi. Dało się jeszcze słyszeć jej stłumiony warkot i agresywne tupanie szpilkami, które z każdą sekundą się oddalało, a po chwili już kompletnie ucichło.
YOU ARE READING
𝐄 𝐌 𝐏 𝐓 𝐈 𝐍 𝐄 𝐒 𝐒
Fiksi PenggemarHarry Potter chciał zostawić coś więcej po sobie, niż pustkę i mrok. Chciał zapamiętać każdy pocałunek, każde spojrzenie, każdy śmiech. Chciał zatopić swoje krwawe skrzydła w toni miłości Dracona Malfoy'a. Niestety powinien się nauczyć, że jego życi...