Rozdz 12 Kocham Cię?

117 4 2
                                    

POV JOE
Zrobiłem to... Pocałowałem ją...., ale... Jak to?! Odsunąłem w końcu głowę patrząc w oczy Alis. Była nieco zaskoczona, ale po krótkiej chwili uśmiechnęła się
- Dziękuję - szepnęła. Jej głosik taki słodki, a ten pocałunek.....był wspaniały. Niestety nie mogę tego przyznać bo to ona kazała mi się pocałować więc......raczej żadnego uczucia między nami nie ma.... Prawda?
- Nie ma za co - Też szepnąłem patrząc cały czas na nią . Odsunęliśmy się od siebie. Jednakże ona chwyciła mnie za dłoń i się dała znak lekko głową, aby się ukłonić przed zebranymi. Ehh no cóż niech jej już będzie. Więc ukłoniliśmy się. Znów oklaski niczym gdybyśmy właśnie skończyli świetne przedstawienie. W końcu poszliśmy do naszego stolika. Usiadłem i od razu nalałem sobie do szklanki soku z wielkiego szklanego dzbanka.
- Moje gratulacje! - krzyknął David podbiegając do stolika - No w końcu się pocałowaliście!
- Odczep się Samford - fuknąłem - to tylko jeden pocałunek
- Na początek tak. Jestem pewien, że będzie ich więcej - uśmiechnął się zadziornie. Ja tylko wywróciłem oczami.

POV Alis
Wciąż myślałam o pocałunku. Ahh cudowny był. Szkoda, że nie jest moim chłopakiem. Jesteśmy z różnych światów. Widzę, że jego kumpel porządnie go denerwuje. Widać muszę pomóc
- Nie wykluczone, że masz rację. Na nas czas prawda Joe? - spytałam wstając. Puściłam oczko, aby zrozumiał. On pokiwał głową i także wstał - Miło było - powiedziałam i odeszłam z Kingiem pod ramię.
- Co ty kombinujesz? - spytał gdy szliśmy do wyjścia z sali
-Chcesz mieć spokój od niego? To chodź - powiedziałam patrząc przed siebie. On zamilkł i wyszliśmy z sali, a potem przez korytarze ze szkoły. Na zewnątrz już się ściemniło. Zaczął wiać silny, zimny wiatr.

POV JOE
Zimno. Zaczęło kropić. Zdjąłem marynarke i ją ubrałem na ramiona Alis. Jej się to bardziej przyda niż mi. Chciała mi to oddać, ale sprzeciwiłem się
- Chodź zanim się rozpada bardziej - pociągnąłem ją za sobą. Doszliśmy do jakiejś restauracji. Tam usiedliśmy spokojnie przy stoliku obok okna -, ale się rozpadało
- Racja. Cały jesteś mokry...
- Nic mi nie będzie. Ważne żebyś Ty nie złapała jakiegoś przeziębienia.
- Nie musisz się o to martwić. Mam dużą odporność.
Pokiwałem głową. Zamówiliśmy dwie zupy. Zapadła między nami niezręczna cisza
- Czemu... - odezwałem się w końcu po paru minutach - kazałaś się pocałować?
-  A wtedy? Wiesz...
- To tylko dla zemsty na Saimonie prawda?
- No... Powiedzmy, że tak, ale...
- Więc nic nie czujesz do mnie? - ulżyło mi nieco
- No.... - zaczerwieniła się
- Ty to napewno robiłaś z zemsty?
- Ja..... Muszę iść do łazienki - szybko zrzuciła moją marynarke i pobiegła przez sale do łazienki. Ona... Się we mnie kocha? No... To by tłumaczyło jej zachowanie przy mnie plus ten pocałunek...., niby dla zemsty, a tak naprawdę miał drugie znaczenie. Ehh no tego się nie spodziewałem. Dobra też się czuje w jej towarzystwie miło, ale czy to coś znaczy? Ona się w we mnie zakochała, ale ja.....nie jestem idealnym kandydatem na to stanowisko. Owsem bardzo ją polubiłem, lecz... Eh. Mam mętlik w głowie. Zaskoczyła mnie, a ja siebie tym, że ją pocałowałem na tym całym balu przed tyloma ludźmi. Co ja mam zrobić? Wyśmiać ją? Nigdy. Powiedzieć prawdę co ja czuję? Może. Trudna ta sytuacja. Przyszedł kelner z talerzami zupy. Położył na stoliku i odszedł. Będę musiał porozmawiać na poważnie z Alis o tej sprawie.
Po paru minutach spojrzałem na zegarek. Ehh gdzie ona jest? Wstałem od stolika i poszedłem do łazienki. Oczywiście nie mogę wejść do damskiej, ale zza drzwi słyszałem płacz. Ona płakała..., ale przez co? Spytałem czy kelnerka może tam wejść. Weszła i wyprowadziła zapłakaną Alis, która od razu się we mnie wtuliła. Coś było się stało. Przytuliłem ją.

Przez rolki do piłki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz