Rozdz 8 Zbierz się na odwagę

98 7 0
                                    

POV Alis
Usiadłam w kawiarni i zamówiłam herbatę. Ahhh bal...,ale czy Joe serio chce na niego iść czy to tylko wymysł mego przyjaciela? Nigdy nie byłam na takim wydarzeniu. Ahh to będzie super.

POV JOE
Usiadłem w sali. Na szczęście była otwarta podczas przerwy. Muszę chyba powiedzieć Alis, że nie pójdę bo jestem chory. Nie nadaje się do towarzystwa dla dziewczyny. Rany czemu wybory muszą być tak trudne?! Westchnąłem krzyżując ręce na klatce piersiowej i patrząc przez okno. Z drugiej strony....ona się tak bardzo ucieszyła. Nie mogę jej zrobić przykrości. David mnie w to wkopał i mi z tym pomoże.
W końcu przyszedł i usiadł obok mnie w ławce.
- No mądralo? Ty mnie wkopałeś w bal to teraz ty mi pomożesz to wszystko na niego ułożyć.
- W sensie?
- Wszystko powiedzieć - wzruszyłem ramionami - jakie najlepsze ciuchy... No co? - spytałem widząc jego uśmieszek
- Komuś tu zależy - powiedział z zadziornym uśmiechem
- Zależy mi na tym, żeby tylko dobrze na tym wyjść bo przez ciebie ćwoku muszę iść na ten bal.
David tylko wywrócił oczami.
- Nie zrzędź. Pomogę Ci wybrać odpowiedni stój, powiem jak należy się zachowywać........
- Znawca się znalazł. Jestem ciekaw z skąd ty tyle wiesz?
- Ty unikałeś jak ognia odkąd cie znam takich imprez, a ja nie zatem odpowiedź sama ci się nasuwa.
- Heh no w sumie racja. Dobra to kiedy mi z tym pomożesz?
- Do czwartku jest czas. Ale dziś przyjdę do ciebie do domu i pokaże ci co nieco jak trzeba się na takich wydarzeniach zachowywać.
- Jasne o nauczycielu Davidzie - zaśmiałem się
- Ja ci nie odpuszczę. Zobaczysz i to po lekcjach
- Tak, tak wiem

𓆉︎SKIP TIME𓆉︎

POV David
Odstawiłem szklankę soku na stolik kawowy w salonie Kinga
- Dobra jeszcze raz.
- David no błagam cię. Robimy to już z godzinę...
- Nie chcesz przecież jej zrobić przykrości, że od tak nie przyjdziesz? To rób co mówię i się skup. Pomyśl, że ja to ona - westchnąłem. Przerzuciłem włosy przez barki do tyłu - bardzo piękna noc nie sądzisz? - udałem piskliwy głos
- David to się nie uda....- za tą uwagę uderzyłem  go w głowe torebką  jego mamy znalezioną w przedpokoju- ej!
- Nie jęcz tylko wczuj się w rolę leniu jeden - powiedziałem swoim głosem. Joe tylko wywrócił oczami
- Tak przepiękna jak.... - zrobiłem gest ręką, aby kontynuował - cała ty?
- Ty się mnie pytasz? Chłopie masz być pewny tego co mówisz
- Daj mi spokój - usiadł na sofie - Nie chce mi się tego ćwiczyć. Lepiej opowiedz jak trzeba się ubrać i tak dalej
- Eh, ale z ciebie leń jest - usiadłem obok niego - cóż musisz mieć garnitur, lub poprostu coś eleganckiego, można wyjść kiedy się chce......
-Trzeba tańczyć?
- Nie trzeba, ale wypada chociaż raz zatańczyć przykładowo taniec wstępny czyli zaczynający bal.
Wywrócił oczami
- Zrobiłem zdjęcie tego plakatu. Bal zaczyna się o 19.00 i trwa do 23.00. Będę musiał jej to przekazać...
- Dasz radę. Wiem, że to będzie trudne, bo nigdy nie byłeś na takim balu, ale chłopie. Cały nasz klub tam będzie - widziałem jak na ostatnie zdanie prawie się zakrztusił swoją wodą
- Coś ty powiedział?! Przecież ja się skompromituje!
- Joe nie przesadzaj. Jeden taniec i posiedzenie tam z godzinę dwie to nic strasznego
- Po pierwsze nie lubię takich wydarzeń, po drugie będzie dużo ludzi...
- Co z tobą jest? Grasz zazwyczaj przed większą widownią. Nagle się boisz uczniów z nas je szkoły? No mi rozśmieszaj mnie
- Ale to nie będzie mecz tylko taniec tyloma.....,a jak się przewrócę podczas tańca? Albo zrobię jakiś błąd i będą mi to wytykać do końca ukończenia akademii?
- Ale ty histeryzujesz. Już zakładasz co się będzie działo. Joe jakby każdy myślał jak ty to nikt by nie poszedł na bal albo jak już to z poduszkami przywiązanymi na klatce piersiowej, na plecach i na zadku. Weź się w garść. Nie poznaje cie
- Nie dobijaj mnie. To mój pierwszy bal....
- I co z tego?
- To z tego, że mam tremę
Wstałem i wziąłem swoją szklankę soku i się napiłem
- Wiem jak to jest. Kiedyś miałem podobną sytuację, ale wyobraź sobie, że jesteś w niewiedzialnej bańce i nikt cię nie widzi
- Hmm postaram się. Dzięki stary - powiedział do mnie
Ja tylko pokiwałem głową i dopiłem sok
- Będę się zbierał. Do jutra w szkole - poklepałem go po barku i wyszedłem z salonu. W przedpokoju ubrałem buty i po zabraniu swojej torby wyszedłem z jego domu.

POV JOE
Zostałem sam. Eh muszę poprosić Camile o numer do tej dziewczyny.
Dopiłem wodę i odniosłem szklanki do kuchni i poszedłem na górę do swojego pokoju. Zadzwoniłem do Camili

POV Camila
Siedziałam na łóżku gdy mój telefon zawibrował. Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu pojawił się mój kuzyn. Od razu odebrałam
- No siemka Joe. Udała się randka?
- Nie żartuj sobie. To nie była żadna randka. Jakbyś mogła mi podać numer do Alis byłbym wdzięczny
- A co ty nagle chcesz do niej numer? Sam nie możesz spytać jej o to?
- Nie denerwuj mnie tylko podaj to. Nie mam jak jej spytać
- Jak mi powiesz po co ci to podam - usłyszałam po drugiej stronie westchnięcie
- Idę z nią na bal szkolny i potrzebuje z nią pogadać
Zapiszczałam ze szczęścia
- Już Ci podaje ty Romeo! - zaczęłam dyktować mu numer gdy tylko odszukałam go w telefonie - to teraz...
- Potem ci poodpowiadam na pytania - rozłączył się. Ahh. Cudownie

POV JOE
Westchnąłem i wpisałem w telefon cyferki. Patrzyłem na zielony przycisk. Po to mi był ten numer. Wybrałem i oo chwili usłyszałem dźwięk sygnału. Oby odebrała. W końcu usłyszałem jej głos
- Hej... To ja. Joe...
- O super! No to opowiadaj mi wszystko o tym balu co wiesz!
Słyszałem u niej radość.
Zacząłem jej opowiadać co wiem. Coraz mniej niepewnie, ale tak jakbyśmy się znali wieki. Jej głos był jak miód dla moich uszu......Co?!
- Świetnie. Nie mogę się doczekać tego dnia. Zadzwonię potem. Do usłyszenia - zaświergotała i się rozłączyła. Ja odłożyłem telefon obok na łóżko... Nie było tak źle.

Przez rolki do piłki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz