Rozdz 3 Piłkarska opona

195 5 8
                                    

POV JOE
Wczorajszy dzień był dla mnie najgorszy. Nic nie powiedziałem oczywiście w domu, że mi wybito ząb. Postanowiłem dziś sobie zrobić wolne i pójść oddać w końcu ten portfel .
Ubrałem czarną bluzę z kapturem i granatowe jeansy. Kaptur założyłem na głowę naciągając go i wyszedłem z domu.
Wczoraj jak tylko wróciłam do domu sprawdziłem jej portfel. Nie , że coś z niego ukradłem, ale była tam legitymacja czyli to co najważniejsze. Wiedziałem, który autobus i szkoła. Nie było dużego problemu znaleźć odpowiedni autobus.
Gdy jade do akademii zajmuje to więcej czasu , a teraz jak dobrze przeliczyłem zajmie to z 20 minut lub 25.
Więc wsiadłem w odpowiedni autobus i usiadłem przy jednym z okien.
Wybiła 8.00 , ale za ciepło to nie było.
Tak 10 minut później do pojazdu wsiadło z 5 osob. Nie zwróciłem na to zbytniej uwagi, lecz gdy usłyszałem znajome głosy lekko spojrzałem w ich stronę. Na środku autobusu stali chłopcy z wczoraj. Plus jeszcze jakiś, widocznie ich znajomy. Naciągnąłem mocniej kaptur odwracając wzrok.
-....więc?- usłyszałem- serio chcesz go zbić?
- Nikt nie będzie mącić mojej Alis w głowie. Uważa mnie teraz za potwora bo jej zrobiłem przez przypadek krzywde. A tego lalusia co jej ukradł portfel i mnie kopnął uważa za jakiegoś nieszkodliwego chłopaka co tylko się bronił - Saimon był bardzo na mnie wkurzony dlatego wstałem i skierowałem swoje kroki na tył autobusu gdzie było 3 wyjście- nie minie chwila i się powtórzy sytuacja z Hongkongu. Niech ja go tylko dorwe w swoje ręce- syknął
Z nerwów naciągnąłem mocniej kaptur. Gdyby wiedzieli , że tu jestem miałbym spore kłopoty.
No , ale los tak chciał. Mała dziecko siedzące na barana u swojego tatusia zaczęło mi szarpać za kaptur
- Zostaw- powiedziałam pół głosem wyrywając z małej rączki materiał mojego kaptura. Ale to nie pomogło. W końcu mały gówniarz wysiadł ze swoim ojecm na następnym przystanku,ale przed wyjściem oczywiście ściągnął mi kaptur.
Odprowadziłem ich wściekłym wzrokiem. Chwyciłem kaptur żeby go założyć, ale wtedy poczułem rękę zaciskającą się na jednym z moich nadgarstków.
- No proszę- powiedział niepokojąco znajomy głos. Spojrzałem w jego stronę. Tak ...no gorzej być nie mogło- a ja się martwiłem jak cie dopaść
- Odczep się- wyrwałem swoją rękę patrząc na niego poważnie- czego chcesz?- dobrze wiedziałem co, ale wolałem nie wyjść na podsłuchiwacza.
- Muszę z tobą porozmawiać- odpowiedział . Widziałam jak gestem ręki , którą miał prawie w kieszeni mundurka pokazuje na chłopaków by podeszli.
- A ja nie mam na to ochoty.
- Ale ja mam.
Obserwowałem jak Saimon zaciska prawą rękę w pięść , a drwiący uśmiech mu nie schodził z ust.
Gdy się zamachnął zdążyłem zrobić unik.
Z perspektywy podróżujących musiało wyglądać śmiesznie gdy przeskoczyłem przez jeden z foteli, a potem przez następne.
Na środku była rura pod sufitem więc się na niej podciągłem i jak tamci dobiegli kopnąłem ich rozbijając jednemu nos.
Widziałem jak autobus zjeżdża na przystanek. Puściłem się i unikając kolejnych ciosów Saimona przyciskałem tak szybko jak mogłem przycisk otwierania drzwi , ale w trakcie jazdy to bardziej znaczy stop . Znów schyliłem głowe będąc centymetry od pięści Saimona. W końcu pojazd stanął, a drzwi zostały otwarte. Wyskoczyłem z niego słysząc za sobą pościg, wprost w tłum wsiadających ludzi
- Gdzie on jest?!- warknął jeden z kolegów czarnowłosego.
Ja tym czasem zdążyłem wsiąść w autobus tuż przed zamknięciem się 3 drzwi. Spojrzałem przez szybe na 5 chłopaków rozglądających się za mną. Widząc mnie szeorko otworzyli oczy. Ja tylko się uśmiechnąłem z triumfem i zasalutowałem im dwoma palcami po sekundzie oddalając je od głowy szybkim ruchem . Schowałem rękę do kieszeni patrząc jak tamci biegną za jadącym autobusem. Miałem tylko nadzieję, że nie będą biec za mną, aż do następnego przystanku. I na szczęście odpuścili sobie , a ja usiadłem w jednym z foteli. Mogłem chwilę odpocząć.

POV DAVID
- Szlag - syknąłem gdy po raz kolejny Joe nie odebrał telefonu- znowu poczta głosowa. Przecież to ważny trening
- Znasz go. Pewnie zaspał- odpowiedział mi spokojnie Sharp jadąc wraz ze mną do Akademii.
- Ale bez przesady. Przecież trening jest pierwszy. Od kiedy on zasypia na trening?!
- David daj na luz. Joe jest jaki jest. Może coś mu wypadło.
- Tak. Może- przekręciłem okiem wpatrując się w widoki za szybą.

Przez rolki do piłki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz