Rozdział 1

474 25 5
                                    

Brunetka przeszła się po klasie, uśmiechnęła przyjaźnie do pierwszorocznych. Odwróciła się w stronę tablicy, by zapisać wszystkie potrzebne informacje na eliksir Zapomnienia. Poczuła jak ktoś coś jej wrzuca we włosy. Westchnęła, po czym odwróciła się I omiotła chłodnym spojrzeniem grupę składającą się z gryfonów i ślizgonów.

-po pierwsze, sądziłam że jesteście na tyle inteligentni i rozważni że nie będziecie robić takich rzeczy. -oparła się dłonią o biurko i wyjęła z włosów samolocik. - kto to zrobił niech się przyzna, bo każdy, podkreślam każdy poniesie konsekwencje.

-A co, pójdzie pani do swojego męża się poskarżyć? -prychnęła ślizgonka siedząca na tyle klasy z gryfonem.

-otoż dla pani i pana wiadomości, pani Parkinson i panie Brown, to raczej wy będziecie się skarżyć u profesor Mcgonagall na mnie. Bo jakie to nie sprawiedliwe. -uśmiechnęła się dalej mając zimne spojrzenie.- minus 40 punktów od Gryfindoru i Slytherinu.

-To nie sprawiedliwe! Dlaczego ja?!-warknął oburzony gryfon.

-za współudział. Widać że to ty robisz samoloty a ona je rzuca. Widzę też wasze zestresowane miny. Wracając do tematu lekcji. -znowu miała przyjazne spojrzenie i ton głosu. Spojrzała w notatki, machnęła różdżki reszta instrukcji znalazła się na tablicy.

***

Jadła wraz z resztą nauczycieli obiad w wielkiej sali, była cichsza i nie dawała wkładu w rozmowy naukowe, wręcz je ignorowała. Uważnie lecz dyskretnie obserwowała ta dwójkę która siedziała teraz właśnie przy stole Ślizgonów i o czymś rozmawiali. Zmrużyła oczy i wzdrygnęła się Czując dłoń na ramieniu.

-Co się dzieje Hermiona? -Spojrzał na nią z wyczekiwaniem.-Coś się może stało?

-nie, wszystko jest w porządku. -uśmiechnęła się lekko do niego i wróciła do dziobania widelcem sałatki z indykiem.

-bzdura. Dostałem dziś na ciebie dwie skargi, od panny Parkinson i panny Brown. -Spojrzała na niego i odłożyła widelec.-podobno ich rodzeństwo nic nie zrobiło, a ty im odjęłaś punkty i groziłaś im.

-Kłamstwo -upiła łyk herbaty z filiżanki.-nie groziłam im. Jeszcze- dodała to o wiele ciszej. -rzucili we mnie samolocikiem i lekceważyli, powinni się cieszyć że skończyło się tylko na tych punktach.

-Oho, kolejny postrach Hogwartu. Czyżbyś robiła mi za konkurencję pani Snape? -uśmiechnęła się do niego lekko.

-a żebyś wiedział panie Snape.

Po obiedzie, wyszli na korytarz gdzie podszedł do nich Harry. Przytulił przyjaciółkę na powitanie, i złapał za rękę. A zdezorientowane spojrzenie obojga zignorował i pociągnął ją za sobą w sobie znanym kierunku.

-Potter. -odwrócił się przez ramię i pokazał język nietoperzowi z lochów, na co ten delikatnie mówiąc się wkurzył. -20 punktów od Gryfindoru za zniewagę.

-Harry, gdzie idziemy? -dziewczyna spojrzała na niego, a on wzruszył ramionami.

-Mionka, nie pytaj a chodź bo to ważne. Idziemy zorganizować oświadczyny. -uniosła brew do góry, a on pacnął ja lekko w ramie. -No moje, chce się oświadczyć fretce.

-Harry kochanie, ale chyba wiesz że ja do tych romantycznych osób nie należę i nie zdam się za bardzo w takich sprawach. -wywrócił oczami i stanął przed "drzwiami" do pokoju prefekta naczelnego aka Dracona. -Co tu robimy?

-więc, musisz tu wejść. Jako profesor masz uniwersalne hasło do takich pomieszczeń. -dziewczyna wywróciła oczami, nachyliła się do ściany i coś szepnęła, po czym pojawiły się drzwi, które się uchyliły.

-Wiesz że to włamanie? I że powinnam ci dać szlaban? -bliznowaty nie robiąc sobie nic z jej słów, wszedł do środka i kiedy chciał sięgnąć do włącznika światła, poczuł różdżkę na szyi.

-co jest...-kiedy światło się zapaliło, zobaczył twarz swojego chłopaka który, jak tylko się zorientował, schował różdżkę. -Miłe powitanie. Co masz na usprawiedliwienie? Nikt nie atakuje tak ludzi nie wiedząc kto idzie.

-Co chcesz -przeczesał swoje blond włosy do tyłu są pomocą dłoni i spojrzał mu w oczy. -więc?

-em...przez wakacje znów stałeś się dupkiem...ale dobra. Więc, mógłbyś mi dać uprawnienia bym mógł tu wchodzić?

-o nie nie nie, nie znowu. -Spojrzał na niego, po czym pociągnął w swoją stronę.

-okej więc, miłego dnia? -dziewczyna odwróciła się i poszła w głąb korytarza, by zniknąć za zakrętem gdzie była już niezbyt ciekawa niespodzianka. -Nie macie teraz przypadkiem lekcji, panno Parkinson z tego co kojarzę powinnaś mieć teraz transmutację.

-"Panno Parkinson" -ślizgonka prychnęła śmiechem i spojrzała na nią. -nagle uczysz i uważasz się za lepszą ode mnie? -Spojrzała na nią z nie ukrywana nienawiścią.- wielka Granger, ulubienica nauczycieli, męczennica i bohaterka wojenna. Taka idealna, taka ważna. Taka ułożona -spuściła na chwilę głowę, zaciskając pięści, po czym znów na nią spojrzała. -ciesz się że masz pierdolony immunitet jako pracownik szkoły bo inaczej już byś leżała z rozwaloną mordą.

-Pansy, słuchaj- położyła dłoń na jej ramieniu. -jeśli masz jakieś problemy, chodź do gabinetu, porozmawiamy jak cywilizowani ludzie. -Dziewczyna odepchnęła jej rękę i popchnęła na pobliską ścianę.

-Co ty możesz wiedzieć, co?! Jesteś pierdoloną szlamą, szmatą która puściła się z kim trzeba dla stanowiska. -warknęła i uderzyła ją w policzek.

-Parkinson! -Spojrzała w stronę opiekuna swojego domu który właśnie przyszedł. -Ostrzegałem cię.

-Zostaw -Hermiona delikatnie przesunęła dziewczynę i spojrzała na nią ze współczuciem. -Słuchaj, rozumiem że przeżywasz teraz ciężkie chwile ale zapamiętaj że nie jestem twoim wrogiem. -westchnęła cicho i spojrzała na nią poważnie- wiesz że będę zmuszona wyciągnąć konsekwencje? Szlaban u Filcha do końca semestru, i minus 30 punktów dla Slytherinu.

***

-Nie rozumiem cię! Ona cię obrażała i uderzyła, a ty potraktowałaś ja tak łagodnie!- uniosła na Niego wzrok znad referatów które zadała uczniom z drugiego roku. -No co się tak patrzysz!

-Siadaj i się uspokój. -nalała sobie melisy do filiżanki i upiła kiła łyków. -Herbatki?

-Hermiona do cholery jasnej, to poważna sytuacja. -usiadł na fotelu przy kominku i nalał sobie ognistej. Dziewczyna wywróciła oczami, podeszła do niego i delikatnie objęła.

-skarbie, wiesz że jej chodziło tylko o to by mnie zdenerwować. -musnęła jego policzek, po czym lekko przekręciła jego głowę w swoją stronę pocałowała delikatnie w usta.-Poza tym, tyle co mi Poppy ziół na uspokojenie przepisała, sprawiają że jestem kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora. -uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała w jego ciemne tęczówki. -nie przejmuj się ta sytuacją, nie powinna się już powtórzyć, a jak nawet , to trzeba zachować spokój. Rozumiemy się? Jestem dużą dziewczynką i sama dam radę z tym  wszystkim, nie potrzebuje ochrony i ty doskonale o tym wiesz.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc tak, sprawdzę kiedyś na pewno ten rozdział i popracuje nad prologiem. Może jutro to ogarnę. Miłego wieczoru wszystkim co czytają moje wypociny XD.
~Sophie

>>Więc tak, sprawdziłam rozdziały które wstawiłam tu i  pisze kolejny. Od razu przepraszam, ale dysleksja nie wybiera i no. Jak pisałam na telefonie nie widziałam takich błędów jakie się ukazały na laptopie, więc z góry przepraszam. buziaczki <3

Nowe życie |Sevmione||ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz