⚠️Rozdział 4⚠️

389 23 7
                                    

Piekielny ból skroni, szumiąca krew w uszach, podchodząca do gardła żółć, ze swoim charakterystycznym , gorzkim smakiem. Uchyliła oczy, biel i rażące w oczy światło, więc szybko zamknęła powieki. Trwało to, kilka sekund a może kilka minut kiedy powoli wracała do siebie, czuła...dziwne uczucie którego nie mogła opisać. Czuła ciężar na swojej klatce piersiowej, jakby ktoś tam położył ciężki kamień. Miała też wrażenie, jakby coś się zaciskało na jej szyi, utrudniając oddychanie. Zerwała się do siadu, od razu tego pożałowała czując zawroty głowy. Otworzyła oczy, rozejrzała się i poznała że to skrzydło szpitalne, obok łóżka na którym się znajdowała, była Pansy. Słyszała też jak Severus kłóci się z panią Pomfrey nieopodal. 

-Ocknęłaś się? Świetnie! Nie musze cię już niańczyć. -Burknęła ślizgonka, obserwując ją uważnie, zbyt uważnie. -Blada jesteś, jak się czujesz Snape? -ostatnie słowo wyrzuciła jakby z odrazą, jednak w jej oczach można było dostrzec cień zainteresowania jej stanem zdrowia. 

-jesteś nienormalna?! Jesteś impertynencką ,egocentryczną, narcystyczną Kobietą! -oparł obok niej na materac i przyciągnął do siebie, by ją zamknąć szczelnie w swoich ramionach. -nie znoszę kiedy się tak zachowujesz. Niepokoiłem się. Moje ty strapienie.

-też cię kocham- przymknęła oczy, wtulając się w jego ciepłą pierś. Przyjemna temperatura, sprawiła się poczuła się lepiej pod względem psychicznym, ale fizycznym. Była osłabiona, wiedziała że Minerwa i Severus będą kazali jej odpoczywać co będzie znaczyło więcej pracy dla jej ukochanego. -Co z dzieckiem?

-Jakim dzieckiem? -ślizgonka spojrzała na nich, po czym ją olśniło. Skrzywiła się i schowała twarz w dłoniach. -Nie kurwa nie. Czemu? Nie, przepadłam. Wyobraziłam to sobie... 

-Masz 18 lat, a zachowujesz się jakbyś była na pierwszym roku. -wywrócił oczami i oparł się brodą o głowę brunetki. -Wracając do twojego pytania, Poppy sprawdziła. I powiesz mi kretynko ostatnia, czemu się tak przemęczałaś? 

Po kilkunastu minutach słuchania wykładu od swojego najdroższego męża, który ją zirytował i którego wywaliła z sali, mogła w końcu spróbować usnąć, jednak to było cięższe niż myślała. Dużo uczniów kręciło się po korytarzu, w drodze na lekcje lub błonia. Otworzyła oczy, usiadła i wymamrotała zaklęcia wyciszające jednak nic to nie dało. Za to czuła pulsowanie skroni.  Po chwili namysłu, wstała z łóżka i ruszyła na zaplecze po którym kręciła się szkolna pielęgniarka. 

-pani Pomfrey. -widząc krzywe spojrzenie kobiety, westchnęła cicho. -Mogę iść do lochów? jest tam ciszej, obiecuję że będę odpoczywać a nie pracować. -spojrzała na nią wręcz błagalnie, za to starsza czarownica lustrowała ją wzrokiem, znała ją już w końcu kilka lat i zdążyła poznać zachowanie podczas choroby. Brunetka nie umiała wysiedzieć na miejscu, zawsze musiała coś robić, ale zwykle była współpracującą pacjentką, można rzec że bezproblemową. 

-Minerwa chciała z tobą porozmawiać, była zła. -Mruknęła pod nosem, po czym zaczęła szukać czegoś w szufladzie z lekarstwami. Podała je fiolkę, po czym uśmiechnęła dobrodusznie. -Nie muszę ci mówić co to, sama ważyłaś. Ostatnia buteleczka jaką mam. pij dwa razy dziennie przez tydzień, dużo odpoczynku. Potem na kontrole i zobaczymy co dalej, pamiętaj dwa razy na dzień. Masz też należycie się odżywiać. ZERO PRACY, rozumiemy się? 

-Tak, dziękuję -uśmiechnęła się ciepło do kobiety, po czym ruszyła w drogę do lochów, które wydawały się dalej niż zwykle. 

-Mionka? Wyglądasz okropnie! -Spojrzała na przyjaciółkę, Rudowłosa właśnie wychodziła z sali eliksirów.  Może chcesz iść do skrzydła szpitalnego? -widząc zmęczone spojrzenie, piknęła zaniepokojona, odgłos był spowodowany dotknięciem jej ramienia. 

Nowe życie |Sevmione||ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz