Pozwól że zacznę od słów prostych
Nie będę cię wodził i bezsensownie słodził
Oddam królowej należny szacunek, bo jesteś dla mnie jak najlepszy trunek
Jak to jest, że ratując mnie z pustki i wybawiając mnie z cienia
przybliżyłaś mnie do nieuchronnej zguby ?
Cóż, wolę umrzeć mogąc być przy tobie
Niż cieszyć się tym nędznym spokojem
wiedząc że magii twojej nigdy nie doznałem
Jesteś jak Królowa Lodu
Łamiesz serca bez cienia skrupułów
Bierzesz w swe sidła te serca i przeglądasz je
Widzisz ich los i śmiejesz się donośnie
Wiesz przecież czego się boją
Twoje spojrzenie przenikliwe i jasne
bada moją duszę i moje pragnienia
Czuję te zimno, które mnie uzdrawia
Pójdę za tobą, pójdę twoim śladem
choćby miał zabić mnie odłamek lodu z twego płaczącego serca
Kochasz na zabój, i nienawidzisz na zabój
Ucz mnie, jak tworzyć piękno i chaos
Ucz mnie jak kochać prawdziwie
Bezradna i słaba czujesz się w tym świecie
choć czujesz przecież że większa powinna być twoja rola
Wrażliwa i bystra, nie chcesz dać się pokonać
Chcesz niszczyć i kontrolować
Robisz to, bo boisz się samej siebie
Samotność dręczy twe myśli, rozrywa cię kawałkami
Dlatego się nimi bawisz, choć nie chcesz ich zranić
Tak bardzo ich kochasz, że znów chcesz ich zabić
Widzę w tobie te niesamowite piękno, czaruj nim ludzi bez końca
Twój gładki policzek i zwodzący głos
Zabij ich i wyrwij im dusze
Niech krwawią i płaczą nad tym nędznym losem
Twoje usta niech złożą na ich policzkach ostatni pocałunek śmierci
Bądź wolnością i twórz nowe piękne światy
Oni są zranieni, więc będą za tobą biec
Ja jestem zraniony, więc będę za tobą biec
Kiedy zbudujesz ten nowy piękny świat, zatańcz ze mną ten jeden raz
Chce wpatrzeć się w twoje oczy ten ostatni raz
Chcę zobaczyć twoje łzy i prawdziwość w tych oczach
Zanim się rozejdziemy, uśmiechnij się do mnie i obiecaj, że to nie ostatni taniec
i że wrócisz, jak kolejna zima nastanie
A ja poczekam, choćbym był już wtedy wrakiem kochanego człowieka