12. ,,Góra Thomasa"

223 19 1
                                    

Cichy wieczór, ciemny pokój oświtlony pomarańczowym światłem lamp stojących. Zasłonięte okna, i stolik z pustymi opakowaniami po jedzeniu. Ciche odgłosy całusów na ustach, i dwie osoby na kanapie.

Nicolle gładziła rękami szyję Lancea oddając swoją w jego pocałunki. Czuła lekka brodę ocierającą się o jej podbródek. Nie zamierzała kończyć chwili rozkoszy z osobą którą kochała i czuła zaufanie.

- Może pójdziemy do sypialni? - Zaproponował Lance przestając całować i patrząc w oczy młodszej.

- A może zrobimy to tutaj?

- Na kanapie?

- Yhm... albo w kuchni...

Lance uśmiechnął się uwodzicielsko po czym zaczął ponownie całować szyję dziewczyny. Nie przestawał czując coraz większy dyskomfort z powodu braku tlenu. Przeniósł pocałunki na usta dziewczyny która zaczęła je oddawać. Lecz ich rozkosz przerwał dźwięk telefonu ze stolika. Chłopak zirytował się i położył ręce na policzkach Nici.

- Ymmm... Lance... - Mruknęła przez pocałunki. - Odbiorę...

- Nie... proszę... - Powiedział wbijając usta mocniej.

- Lance, a jeśli to coś ważnego?

Chłopak niechętnie odsunął się od dziewczyny.

Nicolle sięgnęła telefon, odebrała patrząc na ekran.

Thomas...

Przyłożyła telefon do ucha.

- Hej, co tam?

- Hej Nici... przeszkadzam ci?

- Nie... a co?

- Możemy porozmawiać? Na osobności?

- No dobra, a gdzie?

- Wiesz gdzie jest góra Thomasa?

- Ta. - Parsknęła śmiechem.

- No to tu jestem, przyjedziesz?

- Nie mam samochodu... ale ogarnę taksówkę, za pół godziny powinnam być.

- Okej... dzięki, do zobaczenia.

- Na razie. - Rozłączyła się i wyszła z pod ciała Lancea.

- Co się dzieje? - Zapytał zdziwiony.

- Muszę gdzieś pojechać.

- O tej godzinie? - Zapytał patrząc na zegarek, 21:02.

- Tak... wrócę jak najszybciej, obiecuje.

- No dobra... - Westchnął siadając na kanapie.

- Ej... wrócę, dokończymy co zaczęliśmy i powtórzymy to jeszcze jutro okej?

- Myślisz że ja chcę tylko seksu?

- Nie... ale co mamy robić?

- Nie wiem... myślałem nad jakimś urlopem... na plaży...

- Zastanowię się. - Uśmiechnęła się, pocałowała chłopaka w usta po czym udała się do przedpokoju. Założyła swój ulubiony czarny płaszcz. Buty na koturnie i małą czarną torebkę. Wyszła z mieszkania, zamówiła taksówkę po czym pojechała na umówione miejsce.

- 25 minut później -

Droga długa, kręta i ciemna pośród b ogatych domów Vinewood. Przejechała całe miasto, góry i rzeki aż w końcu dotarła na górkę ,,Thomasa". Nazwa wzięła się od tego że Shelby zawsze na niej przesiaduje by móc odpocząć, pomyśleć czy wyżyć się emocjami.

Thomas był osobą uczuciową, humorystyczną i przyjacielską. Uwielbiał poznawać nowe osoby, żyć w gronie osób, rozmawiać i mieć kontakt cielesny z innymi. Przytulanie, zbijanie piątek czy uśmiechanie się było czymś co uwielbiał nad wszystko.

Wszystko to skrywało się w mężczyźnie, z wysportowaną sylwetką, o jasnej karnacji i ciemnymi włosami.

Nicolle wysiadła z taksówki poprzednie płacąc za przejazd. Poszła kamienną ścieżką w stronę okrągłej platformy z widokiem na miasto. Widok stąd był piękny, widać stąd całe miasto, wieżowce, molo, lotnisko, port i fabryki.

Podeszła do mężczyzny stojącego nad urwiskiem z rękami w kieszeniach czarnych dżinsów. Patrzał na miasto, na wysokie wieżowce które zawsze oświetlały niebo miasta.

Zbliżyła się do niego na parę metrów od jego pleców.

- Hej Thomas. - Odparła w jego stronę po czym przełknęła ślinę i rozejrzała się po okolicy.

- Hej Nici. - Odpowiedział po czym obrócił głowę w jej stronę.

Brązowe oczy Thomasa odbijały światło lampy przy ulicy.

- Chciałeś porozmawiać to jestem...

- Ta... - Podszedł powoli do kobiety patrząc na kamienie pod jego stopami. - Chciałem ci coś... dać.

- Co takiego? - Zdziwiona spojrzała na Thomasa podchodzącego coraz bliżej do niej.

Thomas pokręcił coś po swoim palcu, zdjął to coś i trzymał w palcach drugiej ręki.

- Weź to. - Powiedział wystawiając dłoń w stronę młodszej a w niej złotą obrączkę... - Mi to już nie jest potrzebne... wyrzuć... czy zostaw... co chcesz...

- Nie... Nie! Nie wezmę tego!

- Nicolle proszę...

- Nie! Nie wezmę czegoś co jest dla ciebie ważne!

- Ale nie jest mi to już potrzebne...

- Jak nie?! Nie myślisz o żonie?! By to naprawić?

- Za późno... chce rozwodu, wystawiła mi pozew...

- I trudno... naprawię to... obiecuje Thomas.

- Nie masz czego naprawiać.

- Czemu jesteś taki uparty?

- Bo mówię prawdę. - Odwrócił się w stronę miasta. - Za niedługo będę mógł mówić do siebie rozwodnik...

- Dobra... ale co miałabym zrobić z obrączką? Powiesić na ścianie i podpisać ,,Jak zniszczyłam życie przyjacielowi"?!

- To nie była twoja wina.

- Moja wina Thomas! To ja cię uwodziłam...

- A to ja cię pocałowałem... - Obrócił się w jej stronę. - To ja stoję za tym że obydwoje teraz o tym gadamy.

Nicolle stała szukając słów które mogłaby wypowiedzieć.

- Gdy... będziesz zeznawać w sądzie, nie kłam, powiedz wszystko o co cię zapytają, z najszczerszą prawdą okej?

- Thomas... ja-

- Obiecujesz? - Przerwał jej.

Do oczu Nicolle napłynęły łzy które Shelby od razu zobaczył.

- Obiecuje... - Odparła wycierając łzę na jej policzku.

Wszystko było w jej rękach.

Cała reszta życia Thomasa.

Który chciał je zniszczyć, bo uznał się za winnego...

Hierarchia ~ Rodzina Montanha / Gregory MontanhaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz