Poranek, godzina 5:41, słońce dopiero wschodziło. Ludzie pobrzebudzali się ze snu i zaczynali kolejny dzień w słonecznym Los Santos.
Nicolle leżała na boku już od kilku minut, pod białą i miłą w dotyku kołdrą. Nie spała, leżała wpatrzona w białe drzwi na korytarz. Poczuł się głodna i niewyspana, jej żołądek zżerała ją od środka domagając się pożywienia. Kobieta nie chciała wstawać i leżała dalej nie czując już ręki która niedawno jeszcze była na jej brzuchu. Powoli obróciła się w drugą stronę i zobaczyła wysportowane plech które wczoraj pieściła opuszkami palców, teraz mogła je zobaczyć.
Lance spał na boku w stronę okna, drzemał jak zabity, nic go nie mogło obudzić, nawet trąbienie samochodów. Przyzwyczajenie do życia w mieście uodporniły go od antysennych dźwięków miasta i sąsiadów.
Nicolle przybliżyła się do jego szyi, pocałowała jego bok i wróciła na swoje miejsce. Leżała jeszcze chwilę patrząc czy chłopak się nie budzi, lecz Lance leżał jak kłoda. Usiadła na krawędzi łóżka, poprawiła czarną koszulkę na sobie i wtedy zauważyła że ubranie jest na nią za duże. Wczoraj w nocy pomyliła koszulki i założyła T-Shirt Lancea zamiast swojej szarej. Wstała na nogi, ułożyła kołdrę i wyszła po cichu z sypialni. Zamknęła cicho drzwi i poszła do kuchni. Podeszła do szafki nad zlewem, wyjęła dwa kubki i postawiła na blacie.
Gdzie jest kawa?
Szukała po szafkach i półkach opakowania po kawie lecz nie mogła znaleźć. Nalała wody do czajnika, postawiła na płytę i włączyła. Woda się gotowała a ona ponowiła szukanie kawy. Sprawdziła szafkę z przyorawami, makaronem, garnkami, nawet tą gdzie jest czekolada lecz nie było tam kawy. Nagle usłyszała szelest papierowego opakowania. Odwróciła się w stronę regału przy wejściu z którego dobiegł dźwięk. Zauważyła Lancea z paczką kawy podchodzącego do niej.
- Tego szukałaś? - Odparł kładąc opakowanie na blacie obok. - A tak w ogóle to dzień dobry...
- Dzień dobry. - Zbliżyła się do niego, Lance lekko uchylił głowę w dół i złączyli się w pocałunku.
Mężczyzna był wyższy od niej o 11 centymetrów, i starszy o osiem. Pomyśleć można że pod tym względem nie pasują do siebie, lecz wygląd i wiek dla obojga to najmniej ważna rzecz.
Nicolle cieszyła się że ma Lancea, zakochała się w nim szybko, bo jedynie przez dwa tygodnie się znali. Kochała jego charakter, zachowanie. A jego wygląd był jeszcze lepszy, lubiła jego całego, jego niezbyt szerokie barki, umięśnione ręce, lekko opaloną skórę, umięśnione piersi i wysportowany brzuch z jego zarysami i wycięciami przy biodrach. Ogolony, z włosami na rękach i nogach, lekka broda i krótkie ciemnobrązowe włosy, brązowe oczy i małe dołki przy policzkach.
- Mogę ci coś powiedzieć? - Położyła rękę na jego piersi.
- Yhm.
- Gdyby to był dwunastu wiek ożeniła bym się z tobą od razu...
Lance parsknął śmiechem.
- Aż tak mnie kochasz?
- Oj... to coś więcej niż miłość...
- Powiem ci coś szczerze... poczułem do ciebie miłość od pierwszego spotkania... twój charakter... i wygląd, jest cudowny, i... zostaniesz moją dziewczyną? - Zapytał niepewnie.
Nicolle spojrzała na niego i poczuła ukłucie w sercu, lecz miłe ukłucie i namiętne.
- Jeśli tego chcesz...
- Nie, jeśli my tego chcemy... a ja chce.
- Też chce... - Przybliżyła się i wtuliła w tors chłopaka. Położyła głowę na jego mostku. Słyszała jego spokojne bicie serca.
CZYTASZ
Hierarchia ~ Rodzina Montanha / Gregory Montanha
Fiksi PenggemarHierarchia, to opowieść o rodzinie Gregorego Montanhy (5city rp) który w wieku piętnastu lat spłodził syna Alexa... a potem córkę Nicolle którą kocha jak ojciec... lecz czy Alex jest jego ukochanym synem? Nicolle, córka Gregorego która jest tu główn...