14.,,Ostateczność - cz.2"

543 21 2
                                    

Po skończonej rozprawie wszyscy wyszli z sali. Widownia od razu skierowała się do wyjścia, lecz grupa najbliższych świadków, oni sami oraz strony, po kolei stanęli obok siebie w kółku. Każdy był zwrócony w stronę Susan z twarzą wbitą w kremowe płytki na podłodze. 

Lance po wysłuchaniu jej zeznań czuł się dziwnie. Po wysłuchaniu o romansie, a potem o ucieczce Thomasa, i wszystkim innym. Patrzał na Susan, chcąc ją przytulić lecz wzrok innych lekko go krępował, choć przytulał już ją przed rozprawą.

- Więc... jednak jest ci to potrzebne. - Odparła nagle Susan kierując wzrok na rękę Thomasa.

Wszyscy spojrzeli na blondwłosą ze zdziwieniem, oprócz Shelbyego który popatrzał na obrączkę na swoim palcu.

- Ta... dzięki że nie pozwoliłaś mi jej oddać. - Ciemnowłosy spojrzał na nią z wielkim szacunkiem i podziękowaniem.

Nie zwracając na nikogo więcej patrzali sobie w oczy.

Lance, Gregory i Mia wyczuli że coś między nimi znów błyska. Trench jednak nie poczuł znów zazdrości a radość...

- 21 minut wcześniej -

Susan usiadła na miejscu świadka obok stołu sędziowskiego. Patrzała na widownie a w nim wszystkich swoich bliskich.

Jej słowa miały zadecydować o wszystkim.

- Więc... pani Montanha, jest pani byłą Thomasa Shelbyego? - Zapytał mężczyzna w czarnym garniturze przed nią.

- Jeżeli jedną noc można uznać za zostanie parą to tak. - Odpowiedziała niepewnie.

- Spędziła pani noc z Thomasem Shelbym?

- Tak.

- Kiedy to było?

- 19 stycznia. - Odpowiedziała.

Susan patrzała na wargi kobiety.

19 stycznia...

- Jaka więź łączyła panią z Thomasem?

- Byliśmy przyjaciółmi.

- Jesteście dalej?

- Tak... ja tak uważam... - Spojrzała na spuszczoną głowę Shelbyego patrzącego w stół.

- Czy czuje pani coś do niego dalej?

- Nie...

- Proszę się zastanowić.

- Sprzeciw! Podrzeganie pana mecenasa do swojej wersji odpowiedzi! - Powiedziała nagle kobieta w marynarce wstając zza stołu przed Susan.

- Uznaje. - Odparł sędzia. - Panie mecenasie. - Powiedział ostrzegawczo w jego stronę.

Mecenas westchnął.

Susan patrzała i łączyła fakty.

- Miała pani kontakt z Thomasem Shelbym przez dwa tygodnie po tej nocy?

- Nie, spotkaliśmy się dopiero 7 lutego.

- Gdzie?

- Na komendzie w pracy.

- Czy Thomas Shelby mówił coś o swoim małżeństwie?

- Nie...

- Czy Shelby zerwał z panią?

- Tak.

- Czy była to wspólna decyzja?

- Tak, uznaliśmy że nasz związek nie ma sensu.

- Dobrze... nie mam więcej pytań. - Mecenas podszedł do swojego stolika i usiadł na krześle.

- Wysoki sądzie, ja chcę coś powiedzieć... - Odparł Susan wstając zza stolika. - Bo... 20 stycznia... po tamtej nocy... - Przełknęła ślinę. - Razem z Thomasem wyjechaliśmy na wakacje... na dwa tygodnie... wróciliśmy 5 lutego... Thomas w ostatnim dniu powiedział mi o... tym wszystkim...

- Czyli mąż poinformował panią o swoim romansie. - Odparła pani mecenas.

- Tak...

- Panie Shelby, jaki miał pan zamiar mówić swojej żonie o swoim romansie?

- Żeby nie żyć w kłamstwie... ja... dalej kocham Susan, nie chciałem abyśmy żyli w tym kłamstwie...- Thomas spuścił głowę na stół.

- Nie mam więcej pytań dziękuje. - Mecenas usiadła.

- 20 minut później -

- Uratowałaś mi dupe... dziękuje. - Odparł Shelby unosząc lekko kąciki ust w stronę Susan.

- Od tego są przyjaciele, prawda?

- Ta.

Para patrzała sobie w oczy czując że ich więź stoi w miejscu, w dobrym miejscu.

- Dobra... - Blondynka odwróciła się w stronę Lancea. - Jedziemy? - Zapytała patrząc na jego lekko rozkojarzoną minę.

- Tak. - Powiedział szybko.

- No to na razie. - Pożegnała się odwracając wzrok na resztę. Skierowała się w stronę wyjścia a za nią szedł Lance.

- 20 minut później -

- Ehhh... w końcu w domu. - Westchnęła młoda opierając się o ścianę. Drzwi się zamknęły, kobieta spojrzała na bruneta stojącego przy nich. - Zostaniesz na noc?

- Jeśli tego chcesz.

- Dzięki Lance. - Wymruczała wbijając się w klatkę chłopaka. - Dzięki za wszystko...

W tym samym czasie w domu Montanhy panowała cisza, jedynie Gregory popijający whisky za którym niezbyt przepadał. Popijał łyk po łyku siedząc w fotelu i myśląc jak zjebał sobie życie. Susan może mu wybaczyła, ale Alex? Alex nic nie wie, nie wie kto jest jego matką.

I może niech tak zostanie?

Gregory westchnął ciężko patrząc przez okno na miasto, na samochody, wieżowce, niebo i słońce.
Wtedy zadzwonił dzwonek, a po chwili do mieszkania weszła Mia.

- Hej... - Kobieta weszła do salonu niespodziewając się Gregorego w takim stanie. - Co się dzieje?

- Długa historia... w skrócie... jestem debilem, i to w chuj dużym.

- Powiedz coś czego nie wiem. - Odparła z zadziornym uśmieszkiem. Gregory skomentował to zmęczonym wzrokiem.

- Ale ty jesteś nie miła.

- W ostateczności użyje pocisku nuklearnego. - Podeszła bliżej mężczyzny. - Lubisz fileta w panierce z naleśnika i sera?

- Wszystko co z mięsem uwielbiam.

- W takim razie zrobię ci obiad... i nie wypij za dużo. - Skierowała się w stronę kuchni.

Gregory przestał pić whisky stwierdzając że nic tym nie osiągnie. Włączył telewizję i zaczął oglądać film akcji.

- A może jednak nie jestem takim debilem? - Odparł zastanawiając się. - Mia! Za niedługo wrócę! - Powiedział po czym pośpiesznie wyszedł z mieszkania...





To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 20, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hierarchia ~ Rodzina Montanha / Gregory MontanhaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz