Rozdział I

1.4K 48 0
                                    


Gdy otworzyła okno w pokoju na poddaszu Nory, zobaczyła, że Ron, Ginny i Harry skończyli już wieczorny trening i zsiadają z mioteł. Podbiegła do drzwi, odwracając się jeszcze na moment. Obok lustra, dzięki zaklęciu lewitującemu, unosiły się dwie wytworne suknie: należąca do Ginny zielona, atłasowa z dekoltem wyszywanym koralikami oraz jej - błękitna, zwiewna, przypominająca płatki delikatnego kwiatu.

 Uśmiechnęła się, myśląc o zbliżającym się ślubie Billa i Fleur oraz o tym, że dzięki temu wydarzeniu poczują, że świat czarodziejów, jest choć przez chwilę dobrym i bezpiecznym miejscem. Nagły ścisk w żołądku, przypomniał jej o tym, że w bliskiej przyszłości ona, Harry i Ron udadzą się w podróż, od której powodzenia zależy dalszy los czarodziejów i mugoli. W tej samej chwili usłyszała podekscytowane głosy  Harry'ego i Rona, którzy wchodzili do Nory. Pośpiesznie, o mało nie gubiąc zębów, zbiegła po schodach, w korytarzu wpadając na chłopców, którzy z zakłopotaniem wprowadzili do domu wysokiego mężczyznę – jak się później okazało Ministra Magii.

-Rufus Scrimgeour – przedstawił się gość i zajął miejsce przy stole, ruchem ręki wskazując, by również usiedli. Trójka przyjaciół wtłoczyła się na kanapę naprzeciwko niego ani przez chwilę nie spuszczając z oczu Ministra.

- Albus Dumbledore, nieżyjący dyrektor Hogwartu, zostawił po sobie testament, w którym wyróżnił Waszą trójkę – zakomunikował im Scrimgeour, przyglądając się uważnie nastolatkom. Następnie odczytał ostatnią wolę dyrektora, przekazując Harry'emu, Ronowi i Hermionie, przedmioty należące do zmarłego.

- Dodatkowo w jego gabinecie znaleźliśmy list, którego najwyraźniej nie zdążył jeszcze wysłać - kontynuował przeciągając sylaby - zaadresowany do Panny Hermiony Jean Granger. Podczas gdy chłopcy oglądali wygaszacz, znicz oraz baśnie Barda Beedle'a, Hermiona drżącymi rękoma otworzyła zapieczętowaną kopertę z wykaligrafowanym jej imieniem i nazwiskiem.

Hermiono Jean Granger, spełnij moją wolę i przyjmij posadę nauczycielki w Hogwarcie w nadchodzącym roku szkolnym.

Albus Dumbledore

Krew szumiała jej w uszach, nie słyszała co mówi Minister, bezwiednie oddała kartkę chłopcom, gorączkowo powtarzając w myślach przeczytane słowa. Z transu, wyrwało ją dopiero delikatne szturchnięcie Rona.

 Rufus Scrimgeour był już w drzwiach i żegnał się z zaniepokojonymi Molly i Arturem. Przyjaciele pospiesznie udali się na górę i po rzuceniu zaklęć wyciszających zaczęli burzliwie rozmawiać. Harry chodził po pokoju ściskając w ręku list do Hermiony i znicz, Ron stał z założonymi rękami i analizował na głos każdą rzecz, którą dostali w spadku. Hermiona siedziała na łóżku z szeroko otwartymi oczami. Gdy zapadła cisza, spojrzała na chłopców i wyszeptała:

- Dlaczego chciał nas rozdzielić? Przecież wiedział, że jesteśmy drużyną, że ja i Ron nie zostawimy Cię samego w tej misji z horkruksami!

Harry wzruszył ramionami, ciężko westchnął i usiadł obok niej, obejmując dziewczynę.

– Ta dziwna prośba, żebyś została nauczycielką – pewnie Obrony Przed Czarną Magią, to nie jest jego ostatnia wola, tylko list, który aurorzy, znaleźli w jego gabinecie. To propozycja, której nie zdążył wysłać i pewnie by nie wysłał, wiedząc co się wydarzy. Poza tym – powiedział cicho z satysfakcją w głosie - musiał wtedy założyć, że w kolejnym roku Snape nie będzie naszym nauczycielem Obrony....

– Czyli mu nie ufał! – wykrzyknął triumfalnie Ron - przeczuwał, że ta gnida nie jest warta zaufania – że jest skończonym ch...

– Przestań! - ryknęła Hermiona, a ton jej głosu, siła z jaką krzyknęła oraz wygląd jej twarzy, otrzeźwił chłopców. Wstała i tym razem to ona zaczęła chodzić po pokoju, mówiąc jakby w transie:

-Skończyliśmy szkołę i Dumbledore wiedział, że wyruszymy szukać horkruksów i nawet pomijając zdradę profesora Snape'a, rozumiał, że to oczywiste, że wyruszymy RAZEM ich szukać... a jednak, jego wolą było to, żebym ja została w zamku, gdy Wy będziecie podróżować. Zapadła cisza. Chłopcy w milczeniu przetrawiali jej słowa. Harry w końcu wstał, spojrzał na Hermionę i powiedział:

- Zrobisz jak zechcesz, ja i tak pierwotnie planowałem sam udać się w podróż, zerknął na Rona – Ty też nie musisz mi towarzyszyć. Weasley stanowczo pokręcił głową:

- Jestem z Tobą, to postanowione.

Hermiona chwilę patrzyła na nich, po czym stanowczo odrzekła:

- Bez względu na wszystko my dalej będziemy drużyną, nawet jeśli Wy spełnicie swoją misję szukając horkruksów, a ja zostanę w zamku, tak jak chciał Dumbledore.

- Przyjechali Państwo Delacour – usłyszeli z dołu krzyk Molly Weasley.

- Ale najpierw wesele – mruknął Ron.

***

 Pomagali ustawiać stoły i przygotowywać dekoracje, a wieczorem wznieśli toast z okazji urodzin Harry'ego. Resztę nocy spędzili obmyślając nowy plan. Hermiona rzuciła zaklęcie powiększające na plecak Harry'go, wręczyła im także magiczne monety, dzięki którym mogli przekazywać sobie krótkie wiadomości.

- Kiedy będziemy chcieli dłużej porozmawiać, skorzystamy z zaklęcia Wizji – nauczyła ich formuły i zmusiła do kilku prób, aż opanowali praktykę. Hermiona wzięła mapę Huncwotów i baśnie, a chłopcy wygaszacz i znicz. Umówili się, że nie będą wysyłać sów, tylko patronusy. Nad ranem padli ze zmęczenia. Obudził ich dźwięk teleportacji pierwszych gości. To ciotka Muriel przybyła z ogromnym diademem rodowym.


Veritaserum - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz