Rozdział V

835 43 4
                                    


Harry i Ron dalej nie zniszczyli medalionu Umbridge i wyraźnie mieli już dosyć tej wyprawy i siebie nawzajem. Dzięki zaklęciu Wizji mogli porozmawiać, ale po wszystkim Hermiona padała z wyczerpania, bo zaklęcie pochłaniało bardzo dużo energii.

Przyjaciele nie przejęli się zbyt jej dywagacjami na temat Snape'a i motywami zatrudnienia jej.

- Masz w końcu ten świstek o czystości krwi – przekonywał Harry, a Ron kręcił głową, za każdym razem, gdy schodziło na temat „Nietoperza z lochów".

– Nie marnujmy na niego czasu, mamy ważniejsze rzeczy na głowie, żeby jeszcze przejmować się tym dupkiem – nalegał.

Ale Hermiona nie porzuciła swoich myśli. Miała dwie hipotezy. Pierwsza, to, ze w jakiś sposób Snape wykorzystuje ją do przekazywania Voldemortowi informacji o Harrym. Wydawało jej się to nieprawdopodobne; była ostrożna i uważna, profesor nigdy nie podjął nawet próby legilimencji, a nawet gdyby to zrobił, na pewno by o tym wiedziała i go zablokowała.

Druga hipoteza: Snape im pomagał. Ale ta myśl wydawała się jej jeszcze bardziej nieprawdopodobna. W końcu zabił Dumbledore'a na oczach Harry'ego. Zdradził najpotężniejszego wroga Voldemorta.

Zmusiła się, żeby oderwać myśli od Snape'a i zająć wertowaniem ksiąg o Domu Ravenclaw i diademie Roweny, była niemal pewna, że jeden z horkruksów, to zaginiony i cenny artefakt należący do najmądrzejszej czarownicy w historii.

Dni mijały, Hermiona skupiła się na nauczaniu eliksirów, chronieniu uczniów przez okrutnymi Carrowami oraz gorączkowemu poszukiwaniu informacji o horkruksach. W ciągu ostatnich tygodni wykradła też nieznaczne ilości składników z magazynu Snape'a i sporządziła we własnym pokoju proste eliksiry lecznicze, które przekazała chłopcom. Tym razem doskonałym pośrednikiem, który mógł teleportować się na terenie Hogwartu, by przekazać chłopcom eliksiry i jedzenie, okazał się Zgredek - skrzat i oddany przyjaciel Harry'ego.

Pewnego grudniowego wieczoru zeszła do lochów, by skończyć eliksir wielosokowy, zapukała ostrożnie, a gdy nikt nie odpowiedział, walnęła pięścią z całej siły w dębowe drzwi i poczuła, że ktoś po drugiej stronie odblokował zaklęcie. Weszła ostrożnie i zawołała:

- Dyrektorze! To ja Granger,  tylko sprawdzę wielosokowy i znikam - ale nikt nie odpowiedział. Eliksir był gotowy, wystarczy dodać włos, ale to można zrobić przed wypiciem. Przelała go do fiolek, część wkładając sobie do specjalnej „tajnej" kieszonki, którą wszyła w swoje szaty.

- Granger? Usłyszała głos profesora. Zaklęła cicho i ruszyła w głąb jego komnat.

Przeszła przez ciemny korytarz zapełniony uginającymi się regałami pełnymi książek. Nie byłaby sobą, gdyby, pomimo nerwów nie zerknęła na tytuły. Dostrzegła, że były w różnych językach: kilka rzędów literatury fachowej, ale też proza i poezja. Szła dalej w półmroku, wreszcie dotarła do niedużego salonu, gdzie jedynym źródłem światła był kominek.

Snape siedział w dużym fotelu naprzeciwko ognia, w ręku trzymał szklankę, a obok niego, na podłodze stała mocno napoczęta butelka. Sądząc po zapachu była to whisky.

Dyrektor był już wyraźnie wstawiony, półprzymknięte oczy, rozchełstana koszula, potargane włosy i ta poza... Hermiona miała ochotę się roześmiać, tym bardziej kiedy zapytał:

- Whisky?

Nie wiedziała co czuje, rozbawienie walczyło w niej z urazą i poczuciem krzywdy. Ten człowiek zabił Dumbledore'a, powtarzała w myślach, jak mantrę.

Veritaserum - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz